Niemcy niechętnie kupują auta z Chin. Eksperci tłumaczą, dlaczego
Chińskie marki motoryzacyjne weszły do Niemiec ze śmiałymi planami, którym towarzyszyły odważne zapowiedzi. Wyniki sprzedaży za pierwszy kwartał 2025 roku pokazują jednak, że niemieccy klienci nie chcą aut z Chin.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dealerzy w Niemczech są sceptyczni w kwestii współpracy z chińskimi markami, co nie pozostaje bez wpływu na wyniki chińskich graczy na niemieckim rynku motoryzacyjnym. W pierwszych trzech miesiącach 2025 roku udział chińskich marek w niemieckim rynku wyniósł 1,5 proc. i był tylko o 0,5 p.p. wyższy niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.
Zdaniem ekspertów po części wynika to z niskiego popytu na pojazdy elektryczne (a takie przeważają w chińskiej ofercie), ale i faktu, że europejscy producenci wzmacniają swoją pozycję w tym segmencie, stale zwiększając liczbę modeli.
"Wielu dealerów po prostu nie musi polegać na chińskich markach" — powiedział Stefan Reindl, dyrektor Instytutu Przemysłu Motoryzacyjnego, w wywiadzie dla "Autmobilwoche".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chińskie marki wciąż zmagają się z opracowaniem jasnych strategii marketingowych, próbując budować zaufanie klientów i rozpoznawalność. Do tego dochodzą opóźnienia w planowanych premierach. Dealerzy uważnie analizują sytuację i pozostają sceptyczni.
"Entuzjazm dla chińskich marek osłabł w sieci dealerskiej" — powiedział Thomas Peckruhn, wiceprezes Niemieckiego Stowarzyszenia Handlu Motoryzacyjnego (ZDK) i partner zarządzający Autohaus Liebe Group, w wywiadzie dla Automobilwoche.
Jeszcze rok temu oczekiwania były wysokie, a marki takie jak BYD, Nio i MG obiecywały silną sprzedaż. BYD oświadczyło, że zamierza sprzedać w tym roku w Niemczech około 50 000 pojazdów, ale w ciągu pierwszych czterech miesięcy zarejestrowano zaledwie 2791 pojazdów
Największym wzięciem spośród chińskich marek cieszy się MG, które od stycznia do kwietnia sprzedało 7245 samochodów. To jednak wciąż tylko 0,8 proc. udziału w rynku. Analityk motoryzacyjny Matthias Schmidt cytowany przez "Automotive News Europe" twierdzi, że niemieccy klienci zwracają uwagę na postrzeganie marki, więc konkurencyjne ceny i zaawansowanie technologiczne to za mało, by przyciągnąć ich do salonów.
Wielu klientów nadal niechętnie ryzykuje z nieznanymi nazwami, szczególnie gdy długoterminowa wartość — taka jak potencjał odsprzedaży — pozostaje niepewna - wyjaśnia. Ma to szczególne znaczenie w wyższych segmentach rynku, do których aspirują tacy producenci jak BYD czy Nio.
W przypadku tańszych propozycji potencjał do wzrostu jest większy. "Z perspektywy wolumenu mają znacznie większe szanse" - mówi Schmidt. "Tego typu konsumenci są mniej lojalni wobec marki i częściej przechodzą z marki na markę, zwłaszcza jeśli oferta wartości za pieniądze jest lepsza niż oferta marki zachodniej". Czy będzie tak w istocie? Czas pokaże.