Hyundai N Option królował na stoisku w Paryżu. Takich dodatków nikt się nie spodziewał
Gdy Volkswagen rezygnuje z obecności w Paryżu, tak samo zresztą jak Ford czy Volvo, na salonie samochodowym Hyundai pokazuje nie tylko wodorowo-elektryczną przyszłość marki, ale i plany na rozwój rodziny N.
04.10.2018 | aktual.: 14.10.2022 14:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sama impreza, przynajmniej w ciągu pierwszych dwóch dni prasowych, była dla mnie nieco zaskakująca. Osoby, które były już wcześniej na targach w Paryżu, zauważyły, że rozmach i ranga salonu są coraz mniejsze. Trzy hale pomieściły wystawców z całego świata (był chiński GAC, był też wietnamski Vinfast z dwoma samochodami), a Francuzi będący "u siebie" musieli pokazać się z najlepszej strony. Co zresztą zrobili, bowiem całe show skradł koncept Peugeota o nazwie e-Legend concept.
Koreańczycy pokazali za to, że wsłuchują się w głosy klientów. Rzeczywiście, brakowało tutaj spektakularnych premier, ale Hyundai przywiózł do Paryża koncept Le Fil Rouge, który został zaprezentowany po raz pierwszy pół roku temu w Genewie. Dalej wygląda rewelacyjnie, choć z racji czujnie pilnujących go ochroniarzy nie miałem okazji bliżej zbadać fenomenalnego wnętrza. Na stoisku można też było przyjrzeć się elektrycznemu modelowi Kona (z rzeczywistym zasięgiem przekraczającym 400 km), jak i wodorowemu Nexo, którym miałem okazję już jeździć. Na szczęście pojawiły się też nowości.
Hyundai położył nacisk na swój dział sportowy. Pierwsze skrzypce na stoisku grał oczywiście i30 N Fastback, kolejny członek rodziny N, który może i ma dalej pod maską 275 KM, ale dzięki dłuższemu nadwoziu (niezależnie od nazwy jest to zwykły liftback) jest bardziej praktyczny dla rodziny. Biorąc pod uwagę, że i30 N pomimo nie najwyższej mocy jest stawiany na równi z takimi autami jak Honda Civic Type R, Ford Focus RS czy Seat Leon Cupra, świadczy, że Fastback będzie ciekawą pozycją na rynku.
Kiedy przed premierą i30 N miałem okazję porozmawiać ze stylistą modelu, stwierdził on, że pierwszy hot hatch Koreańczyków nie będzie miał agresywnego wyglądu (w domyśle – takiego jak Type R). Mądre głowy w Hyundaiu doskonale wiedziały, że nie mają takiego doświadczenia (wówczas padło słowo "heritage") jak konkurencja. Jednak już rok po premierze Hyundai odpala prawdziwą rakietę – zestaw 25 osobnych, opcjonalnych elementów do "enki" o nazwie N Option. Dzięki temu auto może wyglądać jak mokry sen 13-latka.
Przygotowano karbonowy splitter, maskę z tego samego materiału, progi oraz duży, agresywny spoiler, który mocno czerpie z rajdowego doświadczenia marki. Wnętrze to połacie alcantary i miks włókna węglowego, które zagościło na desce rozdzielczej, przy nawiewach i klamkach. W kabinie samochodu pokazowego znalazły się też zaprojektowane na nowo fotele kubełkowe, nie tylko wyglądające świetnie, ale i zdecydowanie trzymające ciało.
W końcu Hyundai opracował też 20-calowe felgi, ale niemal mikroskopijny profil opony sprawia, że ciężko wyobrazić sobie ich eksploatację w polskich warunkach.
Obok mocnego Fastbacka i przypakowanego i30 N, na stoisku Hyundaia znalazło się auto z serii N-line. To nic innego jak odpowiednik znanego z Volkswagena pakietu R-line, czyli zmodyfikowane zderzaki mające na celu nawiązać do bardziej ekscytujących pojazdów marki. Dla każdego coś się znajdzie, nawet jeśli mamy pod maską dużo słabszy silnik.
Hyundai inwestuje gigantyczne pieniądze w rozwój i może pochwalić się też programem wynajmu ciężarówek na wodór, który pilotażowo zostanie uruchomiony w Europie. Na stoisku w Paryżu można było dowiedzieć się o ekologicznych materiałach (jak np. trzcina) wykorzystywanych przy budowie wnętrza. Jedno jest pewne – litera N odcisnęła za duże piętno na klasie hot hatchy, by teraz Koreańczycy mogli z niej zrezygnować. I to jest doskonała wiadomość.