Polski minister ostrzega: samochody zdrożeją. Znamy datę
Polski rząd jest zdecydowanym przeciwnikiem planowanego przez władze UE wprowadzenia nowej, bardziej restrykcyjnej normy emisji spalin. I nie jest w tym odosobniony. Podobne zdanie mają także szefowie niektórych koncernów motoryzacyjnych.
14.03.2023 | aktual.: 14.03.2023 13:10
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Nie ma zgody na proponowaną przez Komisję Europejską normę Euro 7. Jej przyjęcie spowodowałoby ogromne zwiększenie kosztów produkcji samochodów osobowych i ciężarowych. Będziemy robić wszystko, aby ta propozycja nie weszła w życie powiedział w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej minister infrastruktury Andrzej Adamczyk.
Polski polityk w poniedziałek 13 marca 2023 r. rozmawiał w Strasburgu z przedstawicielami analogicznych resortów niektórych państw UE. W zainicjowanym przez Czechy spotkaniu wzięli także udział reprezentanci Niemiec, Włoch oraz zdalnie Słowacji, Rumunii, Węgier i Portugalii.
Jak zaznaczył minister Adamczyk, proponowany przez władze Unii Europejskiej standard Euro 7 jest nierealny i spowoduje podniesienie cen i tak już drogich samochodów. Trudno z tym argumentem dyskutować. Zgodnie z wstępnymi założeniami norma Euro 7 ma wprowadzić o 35 proc. niższe normy emisji szkodliwych dla zdrowia tlenków azotu (NOx). W przypadku ciężarówek limit ma obniżyć się o 56 proc. Emisja cząstek stałych ma zaś obniżyć się o 27 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W takich wymaganiach nie ma niczego, czego nie dałoby się zrobić. Chodzi jednak o pieniądze. Opracowanie rozwiązań zapewniających osiągnięcie takich rezultatów, a następnie ich wdrożenie i produkcja będą wiązały się z dodatkowymi kosztami. Jak wyliczyła firma Morgan Stanley, na dostosowanie swojej oferty do normy Euro 7 koncern Volkswagena może wydać 400 mln euro, a Stellantis około 350 mln euro. Problem w tym, że firmy nie będą miały wiele czasu, by odbić sobie te koszty, bo norma Euro 7 miałaby wejść w życie w lipcu 2025 r. w przypadku aut osobowych i w 2027 r. dla pojazdów ciężarowych.
Podczas spotkania ministrów w Strasburgu zauważono, że wprowadzenie normy Euro 7 będzie oznaczało wzrost cen pojazdów. W konsekwencji wzrosną także koszty transportu dóbr, a więc również i ceny w sklepach. Ministrowie stwierdzili również – podobnie jak wcześniej Carlos Tavares, szef Stellantisa – że inwestowanie w spełnienie wymogów normy Euro 7 obniży potencjał rozwojowy firm motoryzacyjnych w dziedzinie opracowywania i produkcji coraz nowocześniejszych i tańszych aut elektrycznych. W efekcie, z globalnego punktu widzenia, pozytywny skutek wprowadzenia Euro 7 dla środowiska miałby być wątpliwy.
Na razie nie wiadomo, jaki skutek będzie miało spotkanie ministrów. Aktualnie Niemcy blokują głosowanie, które mogłoby ostatecznie potwierdzić zakaz sprzedaży w UE nowych aut emitujących CO2 po 2035 r. Niewykluczone więc, że ustępstwa na polu normy Euro 7 staną się kartą przetargową w sporze pomiędzy poszczególnymi krajami i Parlamentem Europejskim.