Ktoś próbuje sprzedać zgliszcza po Ferrari 458 Spider. Jacyś chętni?

Ferrari 458 Spider to piękne, włoskie superauto, które, mimo że nie jest już najmłodsze, nadal może się podobać. Pod warunkiem, że jest zachowane w dobrym stanie technicznym, czego niestety nie można powiedzieć o opisywanym egzemplarzu, a właściwie tym, co z niego zostało po pożarze. Co ciekawe, zgliszcza zostały wystawione na sprzedaż.

Z Ferrari zostało naprawdę niewiele. Wątpliwe, by cokolwiek dało się uratować.
Z Ferrari zostało naprawdę niewiele. Wątpliwe, by cokolwiek dało się uratować.
Źródło zdjęć: © fot. copart
Aleksander Ruciński

14.10.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:44

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Patrząc na fotografie, naprawdę trudno zgadnąć, jakim samochodem była ta kupa przegrzanego metalu i resztek popiołu. Jedynie potężne, wentylowane tarcze hamulcowe zdradzają, że mamy do czynienia z wrakiem sportowej maszyny, a kawałek mocno uszkodzonej felgi o charakterystycznym wzorze sugeruje pochodzenie z Maranello.

Trudno uwierzyć, że ktokolwiek jest gotów zapłacić za te śmieci więcej niż kilka dolarów. Rynek mocno uszkodzonych aut rządzi się jednak swoimi prawami. I wcale nie chodzi tu o same wraki, lecz dokumenty, które są do nich przypisane. Choć nikt tego oficjalnie nie przyzna, prawdopodobnie identycznie jest w przypadku prezentowanego Ferrari wystawionego na sprzedaż w USA.

Obraz
© mat.prasowe

Jeśli znajdzie się jakikolwiek chętny, to tylko po to, wy wykorzystać papiery uszkodzonego 458 Spider w postaci dokumentów i numeru VIN w innym, identycznym pojeździe o nielegalnym lub niejasnym pochodzeniu. Ferrari ma szanse jedynie zostać dawcą tożsamości. Trudno tu bowiem wskazać jakikolwiek element, który zachował się w całości i mógłby służyć za cokolwiek innego niż czysty złom.

Ciekawe czy klient, który zdecyduje się na zakup, fizycznie otrzyma nabyte zgliszcza. Jeśli tak to najlepiej, gdyby przyjechał z grabiami lub ewentualnie odkurzaczem. Ogłoszenie znajdziecie tutaj.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (6)