Kolejne śledztwo przeciwko byłemu prezesowi Volkswagena
Martin Winterkorn, były już prezes koncernu Volkswagena, ma coraz większe kłopoty związane z aferą spalinową. Niemiecka prokuratura podejrzewa, że wiedział on o nielegalnych oprogramowaniach w samochodach, za których produkcję odpowiadał.
02.02.2017 | aktual.: 01.10.2022 20:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już w połowie minionego roku wszczęto śledztwo prokuratorskie przeciwko Martinowi Winterkornowi, którego podejrzewa się o manipulacje rynkowe. Udziałowcy Volkswagena stracili w ten sposób miliony dolarów po wybuchu tzw. dieselgate, czyli afery spalinowej.
Winterkorn od samego początku zarzekał się, że nie wiedział nic o manipulacjach oprogramowaniem, odpowiadającym za oczyszczanie spalin, a sam koncern oświadczył, że kadra menedżerska została o tym poinformowana dopiero w sierpniu 2015 roku, tuż przed ujawnieniem sprawy przez amerykańską agencję EPA. Prokuratura twierdzi inaczej – menedżerowie nie tylko wiedzieli, ale też akceptowali to postępowanie.
W związku z prowadzonym śledztwem rozpoczęto przeszukania w domach i biurach pracowników niemieckiego koncernu. Liczbę podejrzanych zwiększono z 21 do 37. Wśród nich jest także były prezes, który złożył zeznanie przed komisją śledczą, w którym powiedział, że nie wiedział o nielegalnych działaniach inżynierów przed publicznym ogłoszeniem tego faktu.
Inną ciekawą kwestią jest opublikowana niedawno przez dziennik "Berliner Zeitung" informacja, że w testach emisji dwutlenku węgla w 2015 roku Volkswagen wykorzystywał samochody niezgodne ze specyfikacją rynkową. Jeżeli to prawda, formalnie nie były to auta produkcyjne, lecz prototypy. Podobno redakcja dotarła do e-maila wysłanego przez Federalny Urząd ds. Ruchu Drogowego do Volkswagena, w którym informuje koncern, że będzie musiał losowo wybrać auta z salonu, ponieważ są duże wątpliwości co do konstrukcji egzemplarzy dostarczonych do badań.