Kandydat na kierowcę szybciej "obleje". Rząd deklaruje zmianę zasad

Ministerstwo Infrastruktury zapowiedziało zmianę zasad dotyczących przerywania praktycznej części egzaminu na prawo jazdy. Egzaminatorzy szybciej będą mogli kończyć przejazdy tych, którzy – ich zdaniem – nie zasługują jeszcze na uprawnienia. Zmiana dotyczyć ma traktowania błędów kursantów.

Po poważnym błędzie egzamin zostanie natychmiast przerwany
Po poważnym błędzie egzamin zostanie natychmiast przerwany
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe
Tomasz Budzik

17.06.2023 09:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Osądzić ma egzaminator

Ministerstwo Infrastruktury w odpowiedzi na interpelację posłanki Marty Kubiak zadeklarowało zmiany w przepisach dotyczących egzaminów na prawo jazdy. A ściślej dotyczących ich przerywania. Dziś, zgodnie z art. 52 ust. 2 Ustawy o kierujących pojazdami, "Część praktyczna egzaminu może zostać zakończona przed wykonaniem wszystkich określonych zakresem egzaminu zadań jedynie w przypadku, gdy zachowanie osoby zdającej zagraża bezpośrednio życiu i zdrowiu uczestników ruchu drogowego".

W praktyce oznacza to, że nawet jeśli kandydat na kierowcę popełni poważny błąd, ale w danej sytuacji nie zagrozi on zdrowiu i życiu nikogo z uczestników ruchu, egzamin musi trwać aż do zakończenia wszystkich przewidzianych w nim zadań. O jakie nieprawidłowe zachowania chodzi? Te definiowane są w tabeli, znajdującej się w załączniku nr 2 do rozporządzenia w sprawie egzaminowania osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dokument wymienia m.in.:

  • omijanie pojazdu, który jechał w tym samym kierunku, lecz zatrzymał się w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszym,
  • wyprzedzanie na przejściu dla pieszych i bezpośrednio przed nim,
  • nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na oznakowanym przejściu,
  • niezatrzymanie pojazdu w razie przechodzenia przez jezdnię osoby niepełnosprawnej, używającej specjalnego oznaczenia,
  • niezastosowanie się do znaku, "zakaz wyprzedzania",
  • nieupewnienie się przed wjazdem na przejazd kolejowy czy nie zbliża się pojazd szynowy,
  • niezastosowanie się do sygnałów świetlnych.

Na pierwszy rzut oka widać, że chodzi tu o wykroczenia sporego kalibru. By się co do tego upewnić, wystarczy spojrzeć na taryfikator mandatówpunktów karnych. Pierwszy z nich za każde spośród tych wykroczeń przewiduje kary od 1000 do 2000 zł. Taryfikator punktów karnych w każdym z tych przypadków przewiduje zaś 15 "oczek". Dziś samo popełnienie przez kandydata na kierowcę takiego wykroczenia nie wystarczy, żeby od razu przerwać egzamin. Musi jeszcze wystąpić zagrożenie bezpieczeństwa, a "sędzią" jest egzaminator. Idą jednak zmiany.

Koniec tuż po błędzie

"Rozpoczęto prace nad zmianą ustawy o kierujących pojazdami w zakresie jednoznacznego wskazania w przepisach ustawy błędów popełnionych przez osobę egzaminowaną, które będą stanowić bezwzględną przyczynę przerwania egzaminu. Rozwiązanie to pozwoli wskazać w sposób niepozostawiający wątpliwości zarówno egzaminatorom, jak i osobom egzaminowanym, kiedy egzamin na pewno zostanie przerwany z wynikiem negatywnym" - w odpowiedzi na interpelację napisał Rafał Weber, sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury.

Jak informuje urzędnik, w pracach nad dokumentem udział brali przedstawiciele resortu infrastruktury, środowiska instruktorów jazdy i egzaminatorów, a także organizacji zajmujących się bezpieczeństwem ruchu drogowego. Zaproponowane w przepisach rozwiązania "(...) poprawią jakość szkolenia kandydatów na kierowców oraz zwiększą obiektywizm procedur egzaminacyjnych, co w konsekwencji doprowadzi do zwiększenia bezpieczeństwa na drogach".

Oczywistym skutkiem nowych regulacji będzie stworzenie listy błędów, które przerwą egzamin bez względu na sytuację i indywidualną ocenę egzaminatora. Na efekty będziemy jednak musieli jeszcze poczekać. Jak stwierdził Rafał Weber, obecnie trwa rewizja regulacji Unii Europejskiej w sprawie praw jazdy. Ministerstwo Infrastruktury wstrzyma się z wprowadzaniem zmian w egzaminach do czasu zakończenia przez Brukselę tego procesu. 31 maja 2023 r. Parlament Europejski zakończył etap konsultacji społecznych dotyczących propozycji zmian w dyrektywie, więc niebawem sprawa powinna w PE ruszyć. Potem do pracy będą mogli przystąpić polscy politycy.

Wprowadzenie jasnych zasad dotyczących natychmiastowego przerywania egzaminu na prawo jazdy wprowadzi pełną przewidywalność oceny jazdy kandydatów na kierowców. Z drugiej jednak strony być może nie spodoba się to części kandydatów, liczących na wyrozumiałość egzaminatorów. Stawka jest wysoka i nie chodzi tu jedynie o dodatkowy stres podczas kolejnego podejścia do egzaminu, ale też o pieniądze.

Wszędzie jest już drożej

Od 1 stycznia 2023 r. obowiązują przepisy, które zmieniły finansowanie ośrodków egzaminowania. Z ich niewydolnością ekonomiczną rząd postanowił poradzić sobie rękami samorządowców. Teraz ustalenie wysokości opłat za egzaminy jest w gestii sejmików wojewódzkich, a nie jak wcześniej rządu. Przepisy państwowe określają jedynie maksymalną wysokość stawek. I, jak łatwo było przewidzieć, samorządy wszystkich województw już zmieniły ceny. Prawie wszystkie na możliwie najwyższe. Czyli jakie?

200 zł za część praktyczną egzaminu dla kategorii: AM, A1, A2, A, B1, B, C1, D1 lub T albo uprawnienia do kierowania tramwajem. 250 zł za część praktyczną egzaminu dla kategorii: B96, B+E, C1+E, C, C+E, D, D+E lub D1+E.

Wyjątkiem jest woj. łódzkie, gdzie za egzamin kat. B płaci się 180 zł, egzamin kategorii A, A1 i A2 – 190 zł, AM i T – 170 zł, B1, C1 oraz D1 – 185 zł, C, D, B+E - 225 zł, a za C+E, C1+E, D+E, D1+E – 247 zł. Jednak to i tak więcej niż przed zmianą cennika.

Szybsze przerywanie egzaminów praktycznych po błędach i wyższe koszty mogą zniechęcić niektóre osoby, które zupełnie nie mają predyspozycji do kierowania. Pozostaje jednak problem szkolenia polskich kierowców i dokształcania tych, którzy już od dawna mają prawo jazdy. A tu nie ma łatwego rozwiązania.

Komentarze (34)