Moje pięć metod. Każda to kilkadziesiąt złotych w kieszeni
Wakacyjne wyjazdy stają się coraz droższe, a niektóre sposoby oszczędzania są zbyt kłopotliwe, by wdrażać je w życie. Oto kilka prostych i sprawdzonych metod na zaoszczędzenie kilkuset złotych tylko w czasie samej podróży samochodem na urlop. Poniższe porady opieram na własnych obserwacjach i regularnie stosuję je w praktyce.
25.06.2024 | aktual.: 26.06.2024 09:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Po pierwsze – zatankuj
Przed wakacyjnym wyjazdem warto zatankować samochód do pełna. Banał, ale nie chodzi wcale o to, by nie tracić czasu po drodze. Chodzi o ceny paliw. Te są najwyższe na autostradach i przy drogach ekspresowych, a najniższe w miejscach, gdzie stacje między sobą konkurują.
Kika dni temu zatankowałem na lokalnej stacji płacąc za litr benzyny 6,19 zł. Dzień później w podróży na autostradzie A2 widziałem ceny przekraczające 7,20 zł/l, a rekordowa wynosiła 7,45 zł. Oznacza to 1,26 zł na litrze, co przy 50-litrowym zbiorniku paliwa daje kwotę 63 zł. To jednak skrajny przypadek, ale regularne ceny na A2 oscylują wokół 7,10 a 7,20 zł/l, więc są wyższe niż średnia cena w Polsce wynosząca obecnie 6,39 zł/l o 0,70-0,80 gr/l.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nieco niższe, ale i tak niekorzystne ceny są przy drogach ekspresowych i wyjątkowo na krajowych z dużym ruchem (okolice 6,60-6,80 zł/l). Przykładowo, jadąc na Mazury typowymi krajówkami można zatankować o 30-40 gr na litrze drożej niż na przeciętnej stacji. Co ciekawe, nierzadko na drogach pomiędzy większymi miastami często zatankujemy drożej niż w samych miastach.
Jeśli już muszę zatankować auto na autostradzie, to nawet nie dla oszczędności, ale z czystej przekory zawsze tankuję tylko tyle, ile potrzebuję na dojechanie do "normalnej" stacji paliw. Czasami też wystarczy odjechać od autostrady na kilometr-dwa i płacimy o ponad 0,50 zł/l mniej za paliwo.
Ile można zaoszczędzić kupując paliwo poza autostradą? Zakładając 400-kilometrową podróż i oszczędność na poziomie 0,70 zł/l, przy średnim zużyciu paliwa 10 l/100 km zaoszczędzimy ok. 28 zł. Teoretycznie niewiele, jak spojrzeć na tę kwotę, ale na dwa hot dogi lub dwie kawy wystarczy.
Po drugie – zatankuj w Polsce lub w odpowiednim kraju
Jeśli na wakacje wyjeżdżasz za granicę, to poza zatankowaniem przed samym wyjazdem, polecam jeszcze sprawdzenie cen przed opuszczeniem Polski. Nawet na przygranicznych, nierzadko już dość drogich stacjach jest dużo taniej niż za granicą. Jednak wiele zależy od kierunku. Można również zatankować taniej niż w Polsce.
W Niemczech benzyna średnio kosztuje 7,85 zł/l według najnowszych danych e-Petrol. Oczywiście jadąc autostradą A2, nie zapłacicie w Polsce dużo mniej, ale wciąż coś zaoszczędzicie.
W Czechach nie jest nadmiernie drogo, ale i tak drożej niż w Polsce, bo średnia cena wynosi 6,84 zł/l. Również na Słowacji jest znośnie - 6,85 zł/l. Ale już w Austrii benzyna kosztuje 7,11 zł/l. Nieźle jest na Węgrzech (6,55 zł/l), bo tu ceny są podobne do Polskich.
Wiele więc zależy od trasy. Przykładowo w Rumunii, Słowenii czy Chrowacji kupimy paliwo taniej niż w Polsce. Jeszcze taniej jest w Bułgarii. Wybierając się do Włoch nie przez Czechy i Austrię, lecz przez Słowację, Węgry i Słowenię, warto zrobić przystanek na tankowanie w tym ostatnim kraju, bo we Włoszech paliwo kosztuje już ponad 8 zł/l. Podobnie jest z wyjazdem do Grecji, gdzie średnia cena benzyny to 8,15 zł/l, a więc wyższa o całe 2,33 zł/l niż średnia w Bułgarii.
Po trzecie – zjedz i zrób zakupy
Jeśli wybierasz się w kilkugodzinną podróż, warto zjeść lekki obiad czy porządne śniadanie przed samym wyjazdem. Z jednej strony zjedzenie większego posiłku może powodować senność, ale jeśli nie masz z tym problemu, to możesz zaoszczędzić sporo pieniędzy.
Jedzenie na trasie nie jest ani zdrowe, ani tanie, a najczęściej nie jest też smaczne. Kupienie czterech hot dogów (po jednym dla 4-osobowej rodziny) to nierzadko wydatek rzędu 50 zł. Do tego dwie kawy i za lenistwo lub brak czasu przed wyjazdem płacimy 70-80 zł. Tyle można zaoszczędzić już na pierwszym postoju, który może okazać się całkowicie zbędny, jeśli zabierzecie ze sobą kawę i zjecie posiłek w domu.
A to tylko drobne przekąski. Prawdziwą różnicę robią restauracje typu fast food, które mają już horrendalne ceny. Aby zjeść coś, co można nazwać obiadem i się najeść, czteroosobowa rodzina musi zostawić w popularnych sieciówkach ok. 100 zł lub więcej. Kiepski w smaku burger kosztuje nierzadko tyle samo lub więcej, ale jest mniejszy, niż bardzo dobry, duży burger zjedzony w restauracji w mieście.
Warto też zrobić niewielkie zakupy na drogę. Przykładowo, ja jestem miłośnikiem napojów energetycznych, choć nikomu nie polecam ich picia. Różnice w cenach w lokalnym markecie a na stacji paliw są kosmiczne.
Popularne napoje kosztują na stacji paliw od 8 zł w górę, kiedy ten sam proddukt w sklepie nieopodal domu kosztuje 5 zł. Mój ulubiony ostatnio widziałem na stacji za 10,49 zł, kiedy w lokalnym sklepie płacę za niego 5,49 zł. Co oznacza, że kosztuje blisko dwukrotnie więcej na trasie, niż kupiony przed wyjazdem. To samo dotyczy przekąsek typu chrupki, chipsy, batony czy paluszki.
Na samym jedzeniu czy przekąskach bez problemu zaoszczędzicie od 50 do ponad 100 zł i to tylko jednorazowo. Warto pamiętać, że zjeżdżając z autostrady też można udać się do taniego sklepu i tak zaoszczędzić już będąc w trasie.
Po czwarte - sprawdź, czy nie warto zjechać z autostrady
Wiele osób korzysta z Map Google czy podobnych aplikacji, które pokazują nam nie tylko drogę, ale też ruch drogowy, dzięki czemu można wybrać korzystną trasę. Ja jednak zawsze sprawdzam alternatywę w postaci niepłatnych dróg, choć nie zawsze ją wybieram. Nawet jeśli autostradą jest szybciej, to nie znaczy jeszcze, że opłaca się tak jechać.
Może być tak, że jadąc autostradą zaoszczędzimy 10-20 minut, ale nierzadko jedziemy z dużo większą prędkością, więc tracimy na paliwie. Co więcej, na autostradzie w czasie wakacji (największe zagrożenie wypadkiem) możemy utknąć w pułapce i stracić zaoszczędzony czas. Wystarczy kolizja i błyskawicznie tworzą się długie zatory. Jeszcze gorzej, kiedy dojdzie do poważnego wypadku – wtedy można utknąć na kilka godzin.
Na drogach krajowych, a nawet ekspresówkach łatwiej takie miejsca ominąć, a przede wszystkim na krajówkach można wybrać drogę alternatywną. Choćby po najgorszych szutrówkach, ale jednak. Z autostrady nie da się opuścić inaczej niż zjazdem.
Warto więc przemyśleć drogę pod kątem oszczędności na paliwie i potencjalnych na czasie. Wybierając krajówkę można zaoszczędzić 2-4 l benzyny na każde 100 km, co daje realne korzyści na poziomie od prawie 13 do ponad 25 zł na 100 km. Przy 300-kilometrowym odcinku to już zaoszczędzone od 40 do ponad 76 zł.
Po piąte - sprawdź niepłatne drogi
Autostrady to nie tylko wyższe zużycie paliwa, ale też opłaty. W Polsce mamy niewiele płatnych dróg, a jedną z najdroższych jest autostrada A2. Jadąc do Niemiec całym płatnym fragmentem, wydamy obecnie 114 zł. Dobrze jest jednak przyjrzeć się mapie, by oszacować, które odcinki rzeczywiście warto omijać.
Przykładowo, fragment z Warszawy do granicy z Niemcami przejedziemy płatną autostradą w ok. 4,5 do 5 godzin, a wybierając bezpłatne drogi stracimy ponad godzinę, a nawet ok. 1,5 godziny. Jednak omijając wyłącznie płatną część do Poznania (dwa razy po 32 zł) stracimy tylko 20-40 minut, zależnie od natężenia ruchu, a w kieszeni zostanie 64 zł. Można za to kupić dwa obiady czy dwa bardzo duże burgery w niejednej dobrej restauracji na DK92.
Są też przypadki, kiedy kompletnie nie warto płacić za drogi, choć warto zawsze to sprawdzić. Doskonałym przykładem są Węgry, gdzie obowiązuje winieta. Jeśli chcemy tylko przejechać przez ten kraj, to kupujemy winietę jednodniową za ok. 56 zł.
Jadąc przez Węgry z Polski w kierunku Chorwacji, zapłacimy stosunkowo niewiele za dużą oszczędność czasu (od ok. 40 minut do ponad 2 godzin, zależnie od przejścia granicznego i pory dnia). Ale już jadąc w kierunku Rumunii zaoszczędzimy najwyżej 20 minut, a w niektórych porach praktycznie nic. Również korzystanie z płatnych dróg w Czechach (od ok. 35 zł za winietę) i Słowacji (od ok. 51 zł za winietę) pozostaje do przemyślenia.
Po piąte - jedź wolniej
Jeśli wyjazd nie jest wyjątkowo daleki, warto zastosować metodę, którą stosują często kierowcy większych samochodów, zwłaszcza terenowych, a także aut elektrycznych. Wystarczy, że jedziemy o 20 km/h wolniej i korzyści w postaci niższego zużycia paliwa są wymierne. Jak duże?
W seryjnym samochodzie terenowym różnica pomiędzy prędkością 120 a 140 km/h to średnio ok. 3 l/100 km. W osobówce będzie to różnica 1-2 l/100 km. Niby niewiele, ale każde 100 km można przejechać za ok. 12-18 zł mniej. A ile czasu stracimy?
Będzie to 12 minut różnicy na każde 100 km. Teoretycznie, bo raczej nie uda się przejechać 100 km ze stałą prędkością. Jeśli uwzględnimy realny ruch drogowy, to stracimy maksymalnie 10 minut, a często będzie to niewiele ponad 5 minut. Realnie więc na całej podróży stracimy najwyżej kilkanaście minut jadąc nieco wolniej, a w portfelu zostanie kilkadziesiąt złotych.
Jeżdżąc dość często na trasie Warszawa-Gorzów Wielkopolski z tempomatem ustawionym na 120 lub 140 km/h na autostradzie A2 nie od notowałem dużych różnić w czasie przejazdu. Zazwyczaj było to w porywach do 20 minut. Większe znaczenie niż prędkość ma liczba przystanków po drodze czy pora dnia, w jakiej się jedzie.