Genesis G80 doczekał się sportowej wersji
Genesis, czyli ekskluzywna marka Hyundaia coraz lepiej radzi sobie na światowych rynkach. Limuzyna G80 spotkała się z bardzo dobrym przyjęciem. Teraz do komfortu i luksusu Koreańczycy dorzucają także nutę sportu.
16.11.2016 | aktual.: 14.10.2022 14:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Nic w tym dziwnego. Hyundai chce rywalizować z najlepszymi i choć porównania do E-klasy, czy Serii 5 mogą niektórych bawić, trzeba przyznać, że Genesis G80 nie ma się czego wstydzić. Wzorem konkurencji, w gamie zagościła sportowa wersja, która jest jedną z gwiazd startującego właśnie salonu w Los Angeles. Nosi ona nazwę 3,3T Sport i jak się słusznie domyślacie, wyróżnia się doładowanym silnikiem o pojemności 3,3-litra.
To sześciocylindrowa, widlasta jednostka biturbo, produkująca 365 KM mocy i 509 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Nie są to oszałamiające wartości, tym bardziej, że w ofercie Genesisa znajdziemy mocniejsze V8, występując w większym G90, lecz gdy mówimy o sportowych emocjach, moc nie jest wszystkim.
Warto wspomnieć, że na pokładzie gości 8-stopniowa, automatyczna przekładnia, pracująca szybciej i agresywniej niż w zwykłym Genesisie. Nie brakuje także wydajniejszych hamulców z większymi tarczami oraz obniżonego i usztywnionego podwozia, dzięki któremu koreańska limuzyna ma sprawiać wrażenie bardziej zwinnej i mniejszej niż jest w rzeczywistości.
W parze z usprawnioną mechaniką idzie także ciekawszy, bardziej agresywny wygląd, podkreślony przy pomocy dodatkowego ospojlerowania, większych wlotów powietrza, czy 19-calowych felg o interesującym wzorze. Co ważne, owinięto je w sportowe opony gwarantujące wysoki poziom przyczepności.
Szkoda, że Koreańczycy nie pochwalili się fotografiami wnętrza. Jesteśmy ciekawi, czy kabina wygląda równie interesująco co nadwozie. Informacje prasowe mówią o sportowo wyprofilowanych fotelach, pokrytych skórą i włóknie węglowym na kokpicie. Niestety Hyundai poskąpił fotografii. Być może dlatego, że kabina jeszcze nie jest w 100-procentach gotowa.
Z tego co nam wiadomo, auto trafi na rynek dopiero w 2018 roku. Będzie więc sporo czasu na ewentualne poprawki i co ważne, skalkulowanie cenników, od których w dużej mierze zależy sukces tego modelu.