Elektronika może bardziej przeszkadzać niż pomagać. Sprawdzono kilkuletnie auta

Rozwój samochodowej elektroniki służącej bezpieczeństwu był w ostatnich latach niezwykle imponujący. Nawet w przypadku kilkuletnich aut nie warto jednak zbyt ufnie zdawać się na krzemowych asystentów. Okazuje się, że częściej przeszkadzają niż pomagają.

Nie zawsze można liczyć na elektronikę
Nie zawsze można liczyć na elektronikę
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | AAA
Tomasz Budzik

26.02.2023 | aktual.: 26.02.2023 17:39

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Amerykańska organizacja AAA przebadała używane pojazdy wyposażone w systemy wspomagające, a po części wyręczające kierowcę przy prowadzeniu. Jakie są wnioski? Lepiej nie ufać nadmiernie elektronice, bo ta nie jest idealna. Amerykanie na warsztat wzięli samochody reprezentujące drugi stopień autonomiczności. Oznacza to, że pojazdy wyposażone były w systemy, które w określonych warunkach (np. podczas jazdy autostradą) potrafią samodzielnie kierować, a także kontrolować utrzymywanie prędkości, przyspieszanie i hamowanie, gdy wymaga tego sytuacja.

Jak wynika z badań AAA, na dystansie 4 tys. mil (czyli blisko 6,5 tys. km) w rzeczywistym ruchu średnio co 8 mil, czyli ok. 13 km, dochodziło do nieprzewidzianego incydentu. Badacze najczęściej odnotowywali problemy z utrzymaniem pojazdu na pasie ruchu i nadmiernym zbliżaniem się do innych pojazdów. Zdarzały się również przypadki nagłej dezaktywacji systemu. Samochód komunikował wówczas kierowcy, że musi on przejąć kontrolę nad ruchem pojazdu i natychmiast wyłączał systemy wsparcia. Jeśli kierowca zdążyłby się zupełnie rozkojarzyć, mogłoby to prowadzić do niebezpiecznej sytuacji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Największym problemem systemów wsparcia kierowcy w rzeczywistych warunkach okazuje się – przynajmniej według AAA – utrzymanie pojazdu w pasie ruchu. Właśnie tej funkcji dotyczyło 73 proc. zauważonych niedoskonałości systemów. Łatwo uwierzyć w takie dane. Z moich własnych doświadczeń wynika, że o ile mechanizm adaptacyjnego tempomatu mniej więcej u każdego producenta działa w bezpieczny sposób, choć zapewniający różny poziom komfortu, to w przypadku systemu utrzymującego auto w pasie ruchu różnice potrafią być bardzo duże.

Niepokojące rezultaty dały również wyniki testu polegającego na zbliżaniu się do makiety zepsutego pojazdu, znajdującego się częściowo na pasie drogowym. W tym eksperymencie do zderzenia doszło w 66 proc. testowanych aut, a średnia prędkość uderzenia wyniosła 25 mil na godzinę (40 km/h).

W teście AAA przebadano następujące samochody: BMW X7 z 2019 r., Cadillaca CT6 z 2019 r., Forda Edge'a z 2019 r. Kię Telluride z 2020 r. oraz Subaru Outbacka z 2020 r. Z czasem coraz liczniejsze grono kierowców będzie wchodziło w posiadanie aut z systemami wspomagającymi podczas jazdy. Nie warto im jednak nadmiernie ufać.

Komentarze (3)