Dziwne auta z Geneva Motor Show, którymi wróciłbym do domu
W cieniu wielkich premier i poważnych min prezesów światowych firm, co roku na targach w Genewie pojawia się także mnóstwo mniej znanych osobliwości. Przebrnąłem przez masę brzydkich i zwyczajnie złych nowych modeli, by wyselekcjonować te, które przy bliższym poznaniu okazują się zaskakująco wartościowe.
07.03.2019 | aktual.: 28.03.2023 11:39
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W medialnych relacjach z targów genewskich znajdziecie doniesienia o kilkudziesięciu nowościach najpopularniejszych marek. Tak naprawdę przypada na nie co najmniej drugie tyle premier różnych samochodów, o których nie mówi się w mediach zbyt często. Najczęściej są to bezsensowne projekty koncepcyjne, ekscentryczne wynalazki przeróżnych pasjonatów, bądź tuningowe kreacje tak brzydkie, że szkoda na nie uwagi. Słuch o takich dziwolągach ginie w momencie zakończenia dni targowych.
Jednak również z dala od fleszy aparatów i tłumów napierających na barierki można znaleźć ciekawe i warte odnotowania premiery. Poniżej zebrałem samochody, które wbrew pozorom okazują się mieć zaskakująco dużo sensu. Na tyle, że każdy z nich chętnie zabrałbym z desek genewskiego salonu i wróciłbym nim do domu.
Ginetta Akula
Bądźmy szczerzy, samochód ten wygląda bardziej jak składany w szopie kit-car niż rywal Ferrari F8 Tributo, za którego uważają go jego twórcy. Tym bardziej, że Akula rzeczywiście jest autem złożonym w przysłowiowej szopie przez brytyjskich pasjonatów.
Ginetta osiągnęła jednak przez ostatnią dekadę imponujący postęp, który każe mi nie skreślać tego projektu zbyt szybko. Ta mała firma oprócz organizowania od lat własnych serii wyścigowych, z powodzeniem startuje obecnie także w topowej klasie Le Mans LMP1 jako jeden z niewielu zespołów konkurujących z gigantami przemysłu motoryzacyjnego.
Akula może wyglądać dość nieporadnie na tle dużo bardziej futurystycznych i dopracowanych Ferrari czy McLarenów, ale pod względem osiągów nie ma się czego wstydzić. Posiada ramę z włókna węglowego, dzięki czemu całość waży zaledwie 1150 kg. Z taką masą mierzy się sześciolitrowy silnik własnego projektu Ginetty, który oferuje moc około 600 KM. I kto się śmieje ostatni?
Ruf Goldfinger Restomod
Ruf od lat przygotowuje na targi w Genewie specjalną kolekcję nowych modeli. Niemiecka manufaktura nie zawiodła i w tym roku. W obliczu mody na przerabiane klasyczne Porsche 911 rozkręconej przez Singera i mu podobnych, Ruf poszerza swoją ofertę i w tym kierunku.
Nowy projekt Goldfinger to bardzo zgrabna kreacja bazująca na modelu G z 1987 roku. Nie szokuje mocą (200 KM) ani designem, ale dopracowane do perfekcji szczegóły sprawiają, że mało które auto z całych targów wzbudzałoby we mnie aż takie pożądanie jak to.
Zobacz także
Citroen Ami One
Jeśli na samochody pozbawione charakteru mówi się "lodówki na kołach", to zrobienie auta w kształcie lodówki w teorii nie powinno być dobrym pomysłem. W praktyce nowy koncept Citroena jest jednak jedną z najbardziej charakternych premier tegorocznych targów. Ma wszystko to, czego oczekiwalibyśmy od udanego projektu tej marki. Jest więc awangardowy, zakręcony wygląd, ale wyegzekwowany w praktycznej i budżetowej formie.
Tylko spójrzcie na te klamki w formie pasków przypiętych pod lusterkami czy też szyby przytrzymywane za zatrzaski. To powrót do motoryzacyjnych korzeni, którego potrzebujemy, i który, ze wszystkich marek na świecie, powinien nam dać właśnie Citroen.
Eadon Green Zanturi
O prowadzonej przez brytyjskiego pasjonata Felixa Eatona firmie słyszałem już parokrotnie. Nie przywiązywałem do niej wielkiej wagi, sądząc, że po paru latach podzieli los podobnych mu producentów pokroju Davida Browna czy Caparo.
W Genewie miałem jednak okazję po raz pierwszy zobaczyć pojazdy tej marki na żywo i jestem pod prawdziwym wrażeniem. Są imponująco duże i dobrze wykonane. Model Zanturi, który na zdjęciu stoi za mną, oprócz przednich świateł z Rolls-Royce'a Ghosta ma też jego dwunastocylindrowy silnik. Piękne auta, ale szans na powodzenie tej firmy dalej nie widzę.
Lagonda All-Terrain Concept
Bez krzykliwych linii czy szokujących cech nowy model Lagondy nie ma łatwo w walce o genewskiego widza. A przecież to tak interesujący samochód, który na ulicy musi wyglądać jak milion dolarów, a w podróży zapewniać komfort jak żadne auto po tej stronie Rolls-Royce'a. Szeroko otwierające się w przeciwległe strony drzwi zapraszają do kabiny, która z tak dużą przestrzenią i płaską podłogą wygląda bardziej jak jakiś luksusowy apartament.
O napędzie wiadomo póki co tyle, że składa się z dwóch silników elektrycznych, po jednym na każdą oś. Więcej informacji ukaże się bliżej premiery produkcyjnej wersji tego modelu, który będzie opuszczała bramy fabryki Aston Martina w Walii od roku 2022. Prezentowany projekt koncepcyjny jest już podobno bardzo bliski wersji finalnej. Ja mógłbym nim jechać do domu już teraz.
Imagine by Kia
Na pierwszy rzut oka gwiazda Kii na tegorocznych targach w Genewie to kolejny model studyjny, z którego nic nie wynika. Sugerowałaby to nawet pretensjonalna, nic nie znacząca nazwa.
Ale za tym wozem idą konkretne – i bardzo obiecujące – zapowiedzi. Podobny samochód ma pojawić się w gamie koreańskiej marki już w roku 2021, jako coś na kształt futurystycznego alter ego Stingera. Sensacyjnie piękne wnętrze wypełnia 21 ekranów. Pod kabiną napęd elektryczny. Na żywo wszystko to robi efekt taki, jak widać na załączonym obrazku.