Części do regeneracji traktowane jak złom. Prawna dziura uderza w firmy i kierowców

Import części samochodowych przeznaczonych do regeneracji spędza sen z powiek polskim firmom. Celnicy i urzędnicy bardzo często traktują je jako odpady, co niesie potem za sobą ogromne konsekwencje. Kiedy kosztowna luka prawna zostanie zalepiona?

Polskie firmy zamawiają części do regeneracji, a celnicy biorą je za odpady
Polskie firmy zamawiają części do regeneracji, a celnicy biorą je za odpady
Źródło zdjęć: © Unsplash | Garett Mizunaka
Kamil Niewiński

08.02.2024 | aktual.: 08.02.2024 14:00

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Rynek regenerowanych części w Polsce systematycznie się kurczy. Gdzie szukać źródła kłopotów? Bynajmniej nie w zmniejszonym imporcie czy mniejszej liczbie przetwarzanych elementów. Okazuje się bowiem, że w obecnej sytuacji możemy o tych zjawiskach mówić nie jako o przyczynach problemu, a raczej jako o jego skutkach.

Realnie bowiem szkopuł tkwi w przepisach, przez które wiele nadających się do odratowania części trafia na wysypiska. A przecież polskie państwo chce ograniczać ilość śmieci i stawiać na recykling, prawda? Skąd więc bierze się ten absurd?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Problem leży już u samych podstaw - w niejasnym prawie. Przez służby celne bowiem importowane z zagranicy elementy, które w Polsce mają zostać poddane fabrycznej regeneracji, są traktowane jak odpady. Budzi to ogrom problemów finansowych, wizerunkowych i prawnych dla podmiotów, które zajmują się sprowadzaniem tych właśnie produktów.

Części do regeneracji są rekwirowane przez państwo jako złom. Bardzo często na firmy, które te części importują są nakładane kary, a w naprawdę skrajnych przypadkach traktuje się je jak mafie śmieciowe. Tymczasem ściągane z zagranicy części docelowo miały przecież zostać poddane regeneracji, a następnie - trafić do aut!

Osoby z branży twierdzą, że winowajcami są tutaj urzędnicy, którzy zbyt rygorystycznie patrzą na kwestię odpadów po wielu wydarzeniach związanych z rzeczywistymi mafiami śmieciowymi. Prawny miszmasz sprawia, że regeneracja części samochodowych jest przez polskie organy traktowana jak... przetwarzanie odpadów.

Tymczasem jednak wykładnia Ustawy o odpadach jest inna i pozwala ona traktować proces regeneracji starych części zupełnie odwrotnie - jako zapobieganie powstawaniu odpadów. W Polsce jednak walczą między sobą dwa dyskursy, a na tym wszystkim tracą firmy zajmujące się fabryczną regeneracją części.

Wiele części uważanych przez urzędników za odpady mogłoby przez lata służyć na polskich drogach
Wiele części uważanych przez urzędników za odpady mogłoby przez lata służyć na polskich drogach© PAP | Archiwum Kalbar

Nadgorliwość sprawia, że tracą wszyscy - środowisko, firmy, kierowcy

Rekwirowane dostawy, kary, utrata konkurencyjności względem firm z innych państw. To wszystko sprawia, że przedsiębiorstwa, które w odpowiednią infrastrukturę i sprzęt pozwalający na właściwe przeprowadzanie regeneracji z gwarancją na odnawiane części, wpadają w kłopoty finansowe.

Nie tylko jednak one są przez to na minusie. Przez prawny bałagan na polskim rynku zmniejsza się dostępność części regenerowanych, podczas gdy globalnie zyskują one coraz większą popularność. Traci również środowisko - regeneracja części idealnie wpisuje się w cele tworzenia gospodarki o obiegu zamkniętym.

Odnawianie starych elementów to wydłużanie ich przydatności. Znacznie ogranicza to produkcję odpadów, a to tylko początek pozytywów względem produkcji nowych elementów:

  • zużycie surowców - mniejsze o 96 proc.
  • zużycie energii - mniejsze o 56 proc.
  • emisja CO2 - mniejsza o ok. 40 proc.

Nowy projekt PE. Zaklei polską lukę w prawie?

UE ma jednak plan na ostateczne usystematyzowanie przepisów. Parlament Europejski i Rada Europejska przedstawiła nowy projekt rozporządzenia, w którym podkreśla się wyraźnie znaczenie procesu regeneracji części w przemyśle motoryzacyjnym w rozwijaniu gospodarki o obiegu zamkniętym.

Wprowadzenie tych przepisów powinno więc, przynajmniej teoretycznie, położyć kres obecnie trwającemu absurdowi. Zanim bowiem niektórzy urzędnicy zaczną respektować nowe prawo i wytyczne, może minąć trochę czasu.

Komentarze (5)