BMW X6 M - ni pies, ni wydra?
BMW X6 M to pojazd, który zawsze wprowadza mnie w zakłopotanie. Z jednej strony opasły SUV, przypominający sylwetką Pudziana za czasów startów w strongmenach, który ma siłę i ogromne muskuły ale niekoniecznie szybkość, z drugiej zaś dane techniczne wersji M sugerują coś zupełnie innego. Jak to w końcu jest?
06.03.2015 | aktual.: 02.10.2022 10:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na początek warto wspomnieć, że obecne BMW X6 M (F16) jest już drugą generacją tego super SUV'a. Za każdym razem, gdy pomyślę o kodzie fabrycznym tego auta nie mogę się pozbyć porównania do myśliwca F-16, który znamy z polskiego nieba. Jednakże postawny wygląd tego pączka na kołach już nie przywodzi na myśl lekkiej wizualnie sylwetki myśliwca, więc porzućmy ten temat. Ogólnie auto jest po prostu ogromne i potężne. Na prawdę przypomina mi Pudziana. Po pojawieniu się w gamie BMW X4 stwierdziłem, że zrobili wreszcie X6 w odpowiednim rozmiarze tworząc je w skali 1:1.25. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ktoś źle ustawił maszynę, która tworzy nadwozie auta. Taki jest jego urok. Obecna generacja to nie jest rewolucja stylistyczna. To auto już znamy. Tak samo było z X5 - bardziej głęboki lifting, niż zupełnie nowy samochód - czyli po niemiecku. Czy wyszło to BMW na dobre? Wydaje mi się, że tak. Auto w wersji M wygląda bojowo i bardzo groźnie, choć wciąż przypomina mi BigMaca. Widząc go w tylnym lusterku, uciekałbym nawet i w pole, bo jego wielka paszcza z przodu sprawia wrażenie jak by chciała mnie wciągnąć i przemielić w tłokach potężnego silnika. Taki grubas na kołach, tylko wysportowany.
Wewnątrz wrażenie super sportowca znika. Mimo wszechobecnego znaczka M GmbH, oraz guzików M1 i M2 na kierownicy, auto niewiele różni się stylistycznie od zwykłego wnętrza X6. Jeśli ktoś chce to może mieć sportowe fotele M, które są jednoczęściowe i udają kubełki z wyścigówki, równie dobrze można sobie zamówić fotele komfortowe i cieszyć się jednymi z wygodniejszych foteli w dziejach motoryzacji (wiem, bo sprawdzałem). Podoba mi się, że we wnętrzu można sobie poklikać w guziczki. Pomimo obecności znanego i lubianego systemu iDrive, na konsoli znalazło się miejsce dla panelu klimatyzacji, czego coraz częściej zaczyna brakować i różnych innych przycisków, które odpowiadają za najważniejsze funkcje. Nie ma nic gorszego niż konieczność przekopywania się przez dotykowe menu podczas jazdy. Jeden klik i mamy co chcemy.
BMW X6 M to skrajne przeciwieństwo opisywanej wcześniej Alfy Romeo 4C. Dominuje tutaj liczba dwa i pół. Silnik ma dwa i pół raza większą pojemność (4.4l V8) i praktycznie tyle samo większą moc (575KM). Czy to oznacza, że będzie dwa i pół raza szybsze? Nic z tych rzeczy. Masa własna zachowuje proporcje - ponad dwa i pół raza więcej niż w Alfie Romeo 4C (2340kg). Przyroda lubi równowagę i daje to bardzo podobny czas rozpędzania się do 100km/h - 4.2s. Niesamowite, jak taki kolos może się tak zwinnie poruszać. Podobno specjaliści zmienili zawieszenie w porównaniu z poprzednią generacją i dzięki temu auto prowadzi się jak rasowy sportowiec. Dla mnie ten samochód to nisza w niszy i odpowiedź na boom związany z SUV-ami i crossoverami. Jest coś w tym toku myślenia. Pomijając, że auto ma w baku mały wir, bo nie uwierzę w spalanie 9,0 l/100km w trasie, a na miejskich ulicach wygląda nie gorzej niż blok mieszkalny, to jest to auto na maksa uniwersalne. Możemy nim jechać na daleką, spokojną trasę, ustawiając najbardziej delikatne nastawy zawieszenia a po tej trasie, wjechać na tor wciskając guzik M2, który robi z samochodu wyścigówkę. Kto by tak nie chciał? Jednak jest haczyk - to auto dla krezusów. Cena podstawowa, która wynosi 560.000zł to jest wyzwanie. W końcu za te pieniądze można mieć Alfę 4C o podobnych osiągach i X6 w wersji 3.0d - nie warto? Odpowiedzi piszcie w komentarzach!