BMW M4, którym Kubica szalał po torze, dostało prawdziwy łomot. Mechanik pokazuje, co wymagało wymiany
Pamiętacie film z 22 września, kiedy Robert Kubica "pełnym ogniem" pochłaniał kolejne zakręty na Nürburgringu? Z pewnością nie zapomni tego również firma Apex Nurburg, od której wynajął BMW M4. Jej właściciele właśnie podsumowali straty po wizycie Kubicy. Teraz pozostaje im się tylko cieszyć, że nie wszyscy klienci to byli kierowcy Formuły 1.
01.10.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zarówno polskie, jak i zagraniczne media w błyskawicznym tempie obiegł film youtubera, Mishy Charoudina, który zasiadł na prawym fotelu BMW M4 kierowanego przez Roberta Kubicę po Nürburgringu. Polski kierowca wyciskał z auta ostatnie poty, co zresztą widać na nagraniu. Trzeba przyznać, że już podczas samego oglądania można się nieźle spocić. Kto nie oglądał, tu małe przypomnienie:
F1 Driver Robert Kubica in BMW M4 on the Nürburgring! | Fast&Fun
Po wszystkim firma Apex Nürburg, od której Robert wypożyczył wspomniane BMW, wzięła auto na mały serwis i kontrolę podzespołów, szukając części, które wymagały wymiany po spotkaniu z Polakiem. Kubica pokonał bowiem aż 36 okrążeń niemieckiego toru, czyli ok. 750 km, wykorzystując pełen potencjał auta. To nie mogło skończyć się dobrze dla M4-ki.
Mechanicy zaczynają listę od łożysk kół, które po sesji Kubicy wymagały bezwzględnej wymiany. Trzeba tu dodać, że zazwyczaj wytrzymują ok. 200-300 "zwyczajnych" kółek po torze w M3 wykorzystywanym jako "ring-taxi". Co więcej, przed Polakiem w aucie założono nowe klocki hamulcowe, które Kubica przez 36 okrążeń… zużył do połowy. Gdyby kierowca nie wyłączył elektronicznych "rodziców" ingerujących automatycznie w układ hamulcowy, prawdopodobnie klocki kwalifikowałyby się do wymiany.
AFTERMATH of F1 Driver SENDING the BMW M4 over the Nürburgring
O stylu jazdy Kubicy świadczą także zużyte opony. Sportowe semi-slicki firmy Nankang, w okolicy 20. okrążenia Kubicy zaczęły się rozwarstwiać. Średnia żywotność zestawu w ring-taxi, to ok. 50 kółek. Na deser jeszcze jeden hit. Wyobraźcie sobie, że Polak tak dociskał BMW, że w aucie zaczął się topić tylny dyfuzor!
Na szczęście spotkanie z Kubicą dobrze zniósł silnik, który po Nürburgringu jeździ już od 30 tys. km, a w swoim 80-tysięcznym życiu nie potrzebował jeszcze żadnych poważnych ingerencji. Jednak po sesji Polaka mechanicy wymienili w jednostce olej.
Cała zabawa kosztowała Kubicę ok. 7 tys. euro (ok. 31 tys. zł) i jak zaznacza Misha Charoudin, ta kwota co prawda nie jest wystarczająca do pokrycia wszystkich kosztów powstałych po sesji Kubicy, jednak nie ma na co narzekać. Cała sytuacja była dla niego nie tylko ogromną przyjemnością, ale i dobrym zabiegiem marketingowym dla firmy. Pozostaje się cieszyć, że nie wszyscy klienci są byłymi kierowcami Formuły 1 i nie mają takich umiejętności jak Polak.