Zakłopotanie w Niemczech. Prawie 40‑letni mercedes "smrodzi" jak nowe auta

Europejski rynek motoryzacyjny rzuca producentom kłody pod nogi. Nigdzie na świecie nie wymaga się tak czystych i ekologicznych pojazdów. Okazuje się jednak, że pod względem ochrony środowiska nie posunęliśmy się daleko, co pokazuje test mercedesa z silnikiem Diesla z 1982 roku.

Test pokazał, że liczy się stan auta, a nie jego wiek
Test pokazał, że liczy się stan auta, a nie jego wiek
Źródło zdjęć: © http://www.w123club.de/ // materiały prasowe
Mateusz Lubczański

16.07.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Badań podjęła się firma ubezpieczeniowa OCC z klubem właścicieli Mercedesa W123. Od razu trzeba zaznaczyć, że badane auto jest utrzymywane – co widać na zdjęciach – w świetnym stanie, czego nie można powiedzieć o każdym starym samochodzie. Wyniki badań dają jednak do myślenia, zwłaszcza w zestawieniu z nowoczesnymi pojazdami.

Co i jak przebadano?

Do testów przygotowano mercedesa 240D, najczęściej wybieraną wówczas przez klientów wersję napędową. Auto powstało w 1982 roku, ma silnik wysokoprężny o pojemności 2,4 litra i mocy 72 KM. Dziś może to wzbudzać uśmiech politowania, ale wiemy, że W123 był w praktyce niezniszczalny i mógł jechać "na wszystkim". Procedura testowa to znane już WLTP (taka, jaka obowiązuje w nowoczesnych samochodach) oraz jazda w normalnym ruchu drogowym.

Unia Europejska narzuca na producentów kary za przekroczenie limitu 95 g CO2/km. Choć diesle generują mniej tego podgrzewającego atmosferę gazu, to mercedes osiągnął wynik 216 g CO2/km w laboratorium i średnio 190 g CO2/km podczas normalnego użytkowania. Dla porównania nowa Klasa E z silnikami Diesla generuje do ok. 160 g CO2/km w warunkach laboratoryjnych. Mówimy tu jednak o gazie niewyczuwalnym i nieszkodliwym dla człowieka. Warto skupić się na tlenkach azotu, które powodują osłabienie, zawroty głowy, a w dłuższej perspektywie choroby układu oddechowego i serca.

Średnia emisja NOx wynosiła od ok. 800 do 850 mg/km. To oznacza, że – porównując z danymi zebranymi przez ADAC czy inne niezależne organizacje – ten mercedes jest czystszy niż Audi Q3 z dwulitrowym silnikiem, Renault Scenic z 1.6 dCi czy Nissan Juke 1.5 dCi. Co ciekawe, te wyniki klasyfikują go do normy czystości spalin Euro 5. Nieźle jak na auto, które wyjechało na drogi 10 lat przed pierwszymi przymiarkami do ograniczenia emisji spalin. Warto jednak zaznaczyć, że testowany mercedes miał dodatkowy katalizator.

Co to znaczy?

Łatwo powiedzieć, że "stare auta nie trują". Na podobne wnioski wskazują wyniki badań ze Stuttgartu, gdzie okazało się, że w mieście jest pokaźne skażenie powietrza tlenkiem azotu, choć starsze samochody z silnikami Diesla stanowią tylko 16 proc. całej floty pojazdów. Przykładem może być też Lubeka czy Münster, gdzie wskazania tlenku azotu są niskie, a starsze diesle to 20 czy nawet 30 proc. samochodów na ulicach.

Inne wyniki otrzymano jednak podczas badań w Krakowie. Przebadano ponad 100 tys. pojazdów i okazało się, że 25 proc. emisji tlenku azotu to wina aut z silnikami wysokoprężnymi spełniającymi normę EURO 3 (czyli produkowane do 2000 r.). Kolejne 20 proc. to "truciciele" wyprodukowane do 2005 r. Co więc poszło nie tak?

Łatwo stygmatyzować stare auta, które mają być wypierane przez nowoczesne, "czyste" pojazdy. Przedstawiony mercedes to zaledwie jeden egzemplarz, wyróżniający się na tle innych starszych samochodów. Bardzo zadbany i dopieszczany, a do tego z dołożonym katalizatorem.

Warto zauważyć, że Niemcy zdecydowanie poważniej podchodzą do kwestii kontroli, przeglądów czterech kółek, jak i utrzymywania ich w dobrym stanie. Może więc, zamiast zamykać centra miast, lepiej skupić się na poprawie wyników Stacji Kontroli Pojazdów? Nie od dziś wiadomo, że w Polsce "zdobycie" przeglądu nie stanowi problemu, a badanie spalin na przeglądzie to często fikcja.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (88)