Zabiorą, ale nie każdemu. RPO interweniuje w sprawie przepisów o przepadku pojazdu
Rzecznik Praw Obywatelskich opublikował swoje uwagi do planowanej nowelizacji przepisów o przepadku pojazdu za jazdę pod wpływem alkoholu. Okazuje się, że nowe prawo wciąż może łamać konstytucyjne zasady. Wiele zależy na przykład od formy zatrudnienia kierowcy.
13.05.2024 | aktual.: 13.05.2024 11:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Szybka zmiana, której wciąż nie ma
Od 14 marca 2024 r. obowiązują stworzone jeszcze przez rząd PiS-u przepisy o przepadku pojazdu pijanego kierowcy. W skrócie: przepadek pojazdu jest obowiązkowy, gdy kierowca ma w organizmie 1,5 prom. alkoholu lub więcej; podobnie jest, jeśli kierowca, mający 1,0 prom. alkoholu lub więcej, spowoduje wypadek drogowy.
Zobacz także
Nowy rząd początkowo deklarował chęć wprowadzenia przepisów w życie, by sprawdzić, jak działają. Tuż przed 14 marca odpowiedzialne za to prawo Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło jednak, że należy spodziewać się ekspresowej nowelizacji. Projekt takiej zmiany został opublikowany w Rządowym Centrum Legislacji 17 kwietnia i od tamtej pory nic w kwestii jego statusu nie uległo zmianie. Teraz do akcji wkracza Rzecznik Praw Obywatelskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niekonstytucyjne kary
W swoim wystąpieniu RPO odnosi się zarówno do projektu nowelizacji, jak i działających już przepisów. Jego zdaniem w nowelizacji muszą znaleźć się zapisy, które zlikwidują problem nierównoważnych kar za takie samo przestępstwo. Jak informuje RPO, obecnie przepisy sprawiają, że przyłapany na jeździe po sporej dawce alkoholu kierowca zawodowy nie straci pojazdu ani jego równowartości, jeśli jest zatrudniony na podstawie umowy o pracę. Jeśli jednak ma własną działalność gospodarczą, to pojazd może utracić.
Oprócz tego RPO zauważa, że przepisy, które dokładnie określają dawkę alkoholu "kwalifikującą" do przepadku pojazdu, nie mówią nic o konkretnym stężeniu substancji odurzających, które dają taki sam efekt. Niemniej jednak w przepisach jest mowa o tym, że przepadek obowiązuje również w przypadku jazdy pod wpływem narkotyków. W efekcie wszystko zależy od opinii biegłego i decyzji sędziego.
RPO krytykuje też sam pomysł przepadku pojazdu. Według rzecznika nie spełnia on wymogu proporcjonalności kary, zawartego w art. 31 Konstytucji. Chodzi o to, że dwie osoby, jadąca samochodem z taką samą zawartością alkoholu w organizmie, mogą być ukarane w różny sposób. Wszystko zależy od tego, czym się jedzie. "(…) Na sprawcę może zostać nałożony obowiązek zapłaty kilkuset tysięcy zł tylko dlatego, że dopuścił się on przestępstwa z wykorzystaniem drogiego środka komunikacji" – pisze RPO.
Rzecznik zwraca też uwagę na furtkę, którą należy zlikwidować nowelizacją. Zdaniem RPO należy umieścić w przepisach zapis o tym, że nie można orzec przepadku pojazdu nie tylko w przypadku jego zbycia po popełnieniu przestępstwa, ale także w przypadku jego darowania (w takim przypadku orzekałoby się przepadek równowartości auta). Dlaczego to ważne?
Jeśli przepis się nie zmieni, "(…) sąd nie będzie mógł orzec przepadku pojazdu mechanicznego, gdy po popełnieniu przestępstwa dojdzie do jego zbycia, zaś będzie mógł orzec przepadek pojazdu, gdy po popełnieniu przestępstwa dojdzie do jego darowania". Jednocześnie osoba obdarowana takim pojazdem nie będzie stroną w sprawie, więc nie będzie mogła nawet wnieść zażalenia.
Co dalej?
Uwagi RPO trafiły już do Ministerstwa Sprawiedliwości. Resort, który wcześniej zapowiadał błyskawiczną zmianę przepisów, póki co czeka z gotowym projektem nowelizacji. Jeśli zmiany nie zostaną niebawem wprowadzone, zaczną mnożyć się prawomocne wyroki, wydane na podstawie obowiązujących przepisów o obligatoryjnym przepadku pojazdu.
Takie samochody są na miejscu zabezpieczane przez policję, a następnie mają przechodzić na własność urzędu skarbowego, na terenie którego doszło do złamania przepisów. Komornicy skarbowi będą sprzedawać samochody na drodze publicznych licytacji. W pierwszym postępowaniu ceną wywoławczą jest 75 proc. orzeczonej wartości auta. Jeśli nikt nie zechce kupić auta, w drugiej licytacji ceną wywoławczą będzie połowa wartości samochodu.