W samochodzie z carsharingu zmień nawyki, bo mogą cię zgubić
Możliwość użytkowania pożyczonego na minuty samochodu jest dobrodziejstwem, które trafia do coraz mniejszych miast i które w dużych aglomeracjach pozwala zapomnieć o kłopocie posiadania auta. Jednak nawyki przeniesione z własnego pojazdu mogą być zgubne.
01.07.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Pojechałem do Warszawy, by załatwić sprawy służbowe. Tradycyjnie do przemieszczania się wybrałem mój ulubiony środek komunikacji – carsharing. Wsiadłem do wypożyczonego mercedesa i ruszyłem w niemal godzinną trasę, głównie stojąc w korku.
Z nudów zacząłem rozglądać się po kabinie, bo nigdy nie miałem do czynienia z nowym modelem tej marki w ubogiej specyfikacji. Zerknąłem do schowka, a tam mandat.
Ktoś dostał 200 zł za przekroczenie dopuszczalnej prędkości i zapłacił kartą. Nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że na mandacie jest nie tylko cała tożsamość ukaranego, z numerem PESEL i dokumentu tożsamości, ale nawet podpis. Brakuje tylko numeru karty, którą zapłaciłeś mandat… młody człowieku – pozwolę sobie na to określenie, bo wiem, kiedy się urodziłeś.
Gdyby do auta wsiadł jakiś cwaniak-oszust, wpadłbyś. Mógłby wziąć na ciebie kredyt, wpisać cię w dowolną bazę danych, kupować na twoje nazwisko, szantażować cię czy ośmieszyć. Mógłby wypożyczyć na twoje nazwisko sprzęt i ty musiałbyś go oddać. Co najciekawsze – mógłbyś dostać polecenie zapłaty za jego mandat.
Nie tylko dokumenty
Równie dużym, jeśli nie jeszcze większym zagrożeniem, byłoby pozostawienie smartfona. To obecnie nasze "drugie ja". Rzadko wylogowujemy się z różnych aplikacji, bo wygoda, a nie bezpieczeństwo jest dziś w praktyce najwyższą wartością. Kiedy urządzenie wpadnie w niepowołane ręce, możemy bardzo dużo stracić, a nawet wpaść w poważne kłopoty. Na szczęście samochody carsharingu obsługuje się właśnie smartfonem i nie da się ich zamknąć inaczej, ale jeśli ma się dwa telefony, można zapomnieć o tym drugim.
- W naszych samochodach obsługa znajduje przede wszystkim bardzo dużo kluczy, od domu szczególnie, ale też od aut - mówi Katarzyna Panek, rzecznik prasowy firmy Panek Car Sharing. - Wszystkie przedmioty, jakie przechodzą przez obsługę, przechowujemy w depozycie firmy. Są tu m.in. plecaki, ubrania, dokumenty, a z ciekawych rzeczy np. torba zawierająca masę przewodów i ładowarek do iPhone'ów, słoik ogórków, zakupy. Wystarczy się do nas po to zgłosić. Jeśli w aucie coś zostanie i po kilku minutach klient sobie przypomni, to wystarczy telefon na infolinię, a obsługa zablokuje pojazd, by nikt inny go nie otworzył. Kiedy klient dotrze na miejsce, obsługa zdalnie otworzy auto i będzie można zabrać swoje rzeczy – tłumaczy.
Najlepiej w samochodzie z carsharingu niczego nie odkładać na siedzenie, a tym bardziej do schowka, bo łatwo o tym zapomnieć. Nie raz w wynajmowanych na minuty autach widziałem "fanty" pozostawione przez użytkowników, w tym ubrania. W bluzie, marynarce czy kurtce mogłyby być dokumenty, czy coś cennego. Carsharing to nie wasz samochód i nie czujcie się w nim jak w domu.