Carsharing w trasie. Ile kosztuje i czy może być alternatywą dla zwykłych wypożyczalni?

Carsharing kojarzy ci się tylko z jazdą po mieście? Niesłusznie. W ten sposób można podróżować po Polsce, a ceny sprawiają, że może być to dobra alternatywa dla tradycyjnego wynajmu aut. Sprawdziłem to na trasie Wrocław - Gdańsk.

Większość firm carsharingowych ogranicza się do rejonu miast. Są jednak i takie, które pozwalają zabrać auto w trasę.
Większość firm carsharingowych ogranicza się do rejonu miast. Są jednak i takie, które pozwalają zabrać auto w trasę.
Źródło zdjęć: © fot. Pawel Wisniewski/East News
Aleksander Ruciński

08.11.2019 | aktual.: 22.03.2023 17:27

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

O tym, że niektóre firmy carsharingowe takie jak Traficar czy Panek Carsharing pozwalają wyjeżdżać swoimi autami poza miasto, wiedziałem już wcześniej, choć nigdy nie miałem okazji sprawdzić tego osobiście, gdyż po prostu nie było takiej potrzeby. Gdy jednak pewnego październikowego wieczora samolot, którym leciałem do Gdańska, awaryjnie wylądował we Wrocławiu, nieoczywista opcja, jaką jest auto na minuty, okazała się jedynym rozsądnym sposobem na dotarcie do domu.

Carsharing uratował mi weekend

Była godzina 1:30 w nocy, gdy pani reprezentująca linie lotnicze powiedziała mi, że najbliższy lot, na który może przebukować mój bilet, mam dopiero po południu, w dodatku przez Warszawę. Problem w tym, że z przyczyn osobistych musiałem być w Gdańsku najpóźniej o 8 rano. Powrót pociągiem odpadał - najbliższy skład odjeżdżał nad ranem, co stawiało czas przybycia do Gdańska na równi z alternatywnym samolotem. Postanowiłem więc, że wrócę wynajętym samochodem.

Niestety większość lotniskowych wypożyczalni była już zamknięta, a w dwóch nadal czynnych nie mieli już żadnego auta, które mogliby wydać. Wtedy przypomniałem sobie o carsharingu. Szybki telefon na infolinię operatora utwierdził mnie w przekonaniu, że mogę zabrać auto z ulicy we Wrocławiu, przejechać nim 558 km i zakończyć wynajem w Gdańsku.

Pozostało jeszcze dokonać wyboru pomiędzy Traficarem a Pankiem. Ponieważ do pokonania miałem sporą trasę, a jakoś nie uśmiechała mi się wizja przejechania jej w Renault Clio z trzycylindrowym silnkiem 0,9 TCe, wybrałem tę drugą opcję. O 2:30 siedziałem już w hybrydowej Toyocie Corolli, a po niecałych 5 godzinach byłem w domu.

Prosto, przyjemnie i taniej niż myślałem

Cały proces wynajmu niczym nie różnił się od typowej usługi obejmującej zazwyczaj przejazd na krótkim dystansie w obrębie danego miasta. Po wpisaniu w aplikacji adresu docelowego i wybraniu auta zostałem poinformowany o orientacyjnym koszcie podróży, mogłem zarezerwować pojazd i dostałem informację, że mam 15 minut na dotarcie do niego. Po uruchomieniu silnika i ruszeniu w trasę za pomocą aplikacji mogłem na bieżąco obserwować, jak koszt przejazdu rośnie wraz z mijającym czasem i kilometrami. Po dojechaniu na miejsce na ekranie smartfona widniała kwota 603,60 zł.

Czy to dużo? Niemało, lecz i tak mniej niż myślałem. Jeszcze przed wyjazdem z Wrocławia szacunkowy koszt oscylował w granicach 670 zł. Być może nocny ruch i płynna jazda na trasie S8 oraz A1 przyczyniły się do obniżenia tej kwoty. Panek Carsharing nalicza opłaty za przebyty dystans oraz czas użytkowania samochodu. W przypadku hybrydowej Corolii jest to odpowiednio 60 groszy za minutę (w Traficarze jest to 50 groszy) oraz 80 groszy za kilometr, co mniej więcej pokrywa się z moją trasą i kwotą, jaką musiałem zapłacić za usługę.

Obraz
© Zrzut ekranu z aplikacji Panek Carsharing

Alternatywa dla klasycznego wynajmu?

Korzystanie z carsharingu na długim dystansie może wymagać tankowania. Tak było i w tym przypadku. Oczywiście nie płacimy za paliwo z własnej kieszeni - trzeba użyć karty paliwowej możliwej do zrealizowania na stacjach Orlen, która jest ukryta w schowku wynajmowanego pojazdu. W kwocie 603,60 zł nie martwiłem się więc niczym, poza tym, by mimo zmęczenia dojechać cało do domu. To właśnie wliczone koszty paliwa sprawiają, że carsharing w trasie może być alternatywą dla klasycznego wynajmu na doby.

Doba jest zazwyczaj najkrótszym możliwym okresem wynajmu w większości lotniskowych wypożyczalni. Za kompaktowe auto z automatyczną skrzynią biegów, porównywalne z Corollą, którą jechałem, musiałbym zapłacić co najmniej 300 złotych. Do tego trzeba doliczyć koszty paliwa. Biorąc pod uwagę, że trasa przebiega drogą ekspresową i autostradą, średnie spalanie raczej nie będzie niższe niż 7 litrów na 100 km, co przy cenie benzyny na poziomie 4,95 zł i 558-kilometrach daje 187 zł. Łączny koszt? Nie mniej niż 487 zł. Oznacza to, że na skorzystaniu z auta na minuty w stosunku do klasycznego wynajmu "straciłem" 117 zł.

Jest to zaskakująco mała różnica, jeśli weźmiemy pod uwagę, że kwoty za wynajem auta na minuty są kalkulowane głównie z myślą o krótkich trasach, a w tym przypadku przejechałem prawie przez całą Polskę. Sam wynajem za pomocą aplikacji był natomiast prostszy i wygodniejszy. Nie musiałem podpisywać żadnych dodatkowych dokumentów ani wpłacać kaucji (zwykłe wypożyczalnie blokują zazwyczaj od kilkuset do kilku tysięcy złotych na karcie kredytowej). Po prostu wziąłem auto z ulicy i ruszyłem w drogę.

Po wszystkim natomiast mogłem zostawić auto na dowolnym parkingu mieszczącym się w strefie operatora. W praktyce był to parking pod moim domem. Samochód z klasycznego wynajmu musiałbym odstawić w określone miejsce, a stamtąd dotrzeć jeszcze do miejsca docelowego. Minusy? Poza kwotą wyższą o 117 zł na pewno jest to czas. W przypadku carsharingu nie mamy samochodu na całą dobę, a każda minuta zwiększa koszt o kolejne 60 groszy.

Co ciekawe, warto uważnie przeglądać cenniki. Podczas rozmowy poprzez infolinię nie poinformowano mnie o możliwości dobowego wynajęcia samochodu. W tej ofercie zapłaciłbym 120 zł opłaty startowej oraz 50 groszy za każdy kilometr. Łącznie podróż wyniosłaby mnie więc 400 zł.

Jeśli jednak potrzebujemy auta tylko po to, by dotrzeć z miasta do miasta, a nie jest możliwy klasyczny wynajem w wypożyczalni, auto na minuty może okazać się naprawdę dobrą alternatywą. Jest tylko jeden szczegół - usługodawca musi posiadać swoje oddziały zarówno w mieście początkowym, jak i końcowym, co w praktyce oznacza możliwość poruszania się wyłącznie pomiędzy największymi aglomeracjami.

Źródło artykułu:WP Autokult
polskacarsharingpanek
Komentarze (19)