Miał wbić stempel, wbił Mercedesa w ścianę. Pijany diagnosta się nie wypłaci
Według informacji TVN24, mieszkaniec Oleśnicy zostawił swoje auto w lokalnej stacji kontroli pojazdów celem zrobienia badania technicznego. Auto jest w miarę młode, więc nie liczył na żadna "atrakcje". Niestety nie miał szczęścia. Diagnosta również, bo prawdopodobnie będzie musiał zapłacić tyle, ile kosztował samochód.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Diagnosta zaliczył nie tylko ścieżkę diagnostyczną, ale i ścianę stacji kontroli pojazdów. Wbił się w nią, bo jak się później okazało, miał 2 promile alkoholu we krwi. "Przyjeżdżam na tę stację, patrzę, auto wbite ścianę " - relacjonuje dla TVN24 właściciel auta. Na miejsce wezwano policję, sprawą zajęła się prokuratura.
Jak dowiedzieliśmy się u źródła, Komenda Powiatowa w Oleśnicy prowadzi jeszcze czynności wyjaśniające i na razie prowadzone jest postępowanie wobec nietrzeźwego kierującego. Czynności jeszcze nie zakończono i będą przesłuchiwane kolejne osoby.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wielowątkowa sprawa
Prokurator i sąd będą mieli nie lada zadanie kogo i za co ukarać. Czynności są już prowadzone pod kątem kierowania pod wpływem alkoholu przez pracownika stacji. Jednak pojazd został mu przez kogoś przekazany, a to podchodzi pod udostępnienie osobie nietrzeźwej pojazdu do kierowania. Za to grozi grzywna do 5000 zł.
Inna sprawa, że nietrzeźwy pracownik został dopuszczony do pracy, więc postępowanie obejmie także pracodawcę, a sam pracownik może być ukarany nie tylko za prowadzenie po alkoholu, ale także za spożywanie go w czasie pracy. Tą kwestią może zająć się Państwowa Inspekcja Pracy.
Pozostaną jeszcze kwestie finansowe. Pomijając szkody, jakie pracownik wyrządził na SKP, to warto pamiętać, że kierujący pojazdem pod wpływem alkoholu o zawartości przynajmniej 1,5 promila powinien mieć zasądzony obligatoryjny przepadek pojazdu, a skoro pojazd nie należy do niego, będzie musiał zapłacić karę pieniężną odpowiadającą wartości pojazdu w chwili prowadzenia.
Na zdjęciu widzimy Mercedesa GLC Coupe, ale nie wiemy dokładnie z jakiego jest rocznika. Niemniej, najtańsze egzemplarze są wyceniane na ok. 80 tys. zł.
"Za równowartość pojazdu uznaje się wartość pojazdu określoną w polisie ubezpieczeniowej na rok, w którym popełniono przestępstwo, a w razie braku polisy – średnią wartość rynkową pojazdu odpowiadającego, przy uwzględnieniu marki, modelu, roku produkcji, typu nadwozia, rodzaju napędu i silnika, pojemności lub mocy silnika oraz przybliżonego przebiegu, pojazdowi prowadzonemu przez sprawcę, ustaloną na podstawie dostępnych danych […]" – czytamy w art. 44b par. 1 znowelizowanego Kodeksu karnego.
Sprawa wciąż trwa, ale na pijanym diagności ciąży "tyle paragrafów", że będzie miał dużo czasu, żeby porządnie wytrzeźwieć.