Uważaj na drobiazgi, czyli kosztowne pułapki w autach używanych

Kupując samochód używany, zawsze trzeba się liczyć z ewentualnymi wydatkami czekającymi już po pierwszym solidnym przeglądzie. Łatwo się mówi, ale często na jaw wychodzą rzeczy, o których wie tylko poprzedni właściciel. Niestety, niektóre drobiazgi bywają bardzo kosztowne.

Jaguar S-Type
Jaguar S-Type
Źródło zdjęć: © mat. prasowe / Jaguar
Marcin Łobodziński

20.06.2014 | aktual.: 08.10.2022 09:17

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Najczęściej gdy zakupiony samochód używany, zwłaszcza z przebiegiem 180 tys. km, trafi na pierwszą wizytę u porządnego mechanika, okazuje się, jaka była prawdziwa przyczyna sprzedaży pojazdu. Porządny przegląd najlepiej zrobić przed zakupem, ale nie zawsze jest to możliwe. Lepiej wydać nawet 300-500 zł na przegląd przed zakupem, niż później kilka tysięcy na usunięcie kilku „drobnych” usterek.

Oto przykłady kosztownych drobiazgów, które przed zakupem nie wydają się aż tak istotne, a po zakupie kosztują naprawdę dużo. Zaczniemy od najbardziej oczywistych rzeczy, z których nie każdy zdaje sobie jednak sprawę. Nawet osoba nieznająca się na mechanice może uniknąć wydania dużych pieniędzy już na starcie.

Ford Focus II
Ford Focus II© mat. prasowe / Ford

Pamiętaj, że jeśli czytasz w ogłoszeniu o bardzo dobrym stanie i o niewymagającym wkładu finansowego samochodzie, to masz prawo oczekiwać, że rzeczywiście tak jest. Po potwierdzeniu tych rewelacji przez telefon każde tłumaczenie się z usterki, którą trzeba naprawić od razu, jest zwykłym oszustwem. Nawet nie będę tu używał stwierdzenia „może być oszustwem”.

Osoba, która twierdzi, że auto nie wymaga wkładu finansowego, a po wykazaniu wad uniemożliwiających dalszą, bezproblemową eksploatację, tłumaczy, że „to tylko drobiazg”, w świetle prawa oszukuje. Jakie drobiazgi mam na myśli?

Wystarczy zwrócić uwagę na opony. Jeśli są jeszcze w miarę dobre, to nie ma zastrzeżeń, ale często samochody sprzedawane przez handlarzy mają różne opony na osi albo po prostu zużyte. Takim samochodem nie można nawet wrócić legalnie do domu na kołach, a gdzie mowa o braku nakładów finansowych? Zatrzymajmy się tu na chwilę. Nie każdy zdaje sobie sprawę, jak poważne wydatki mogą się kryć za „tylko zużytymi oponami”.

Handlarze to z reguły oszuści, więc najlepiej nie wierzyć w żadne ich słowo. Jeśli handlarz przekonuje Cię, że opony można kupić za 200 zł, to wystarczy się dogadać, przekazać deklarowaną przez niego kwotę i poprosić o założenie nowych opon. Nie sądzę, by ktoś, kupując dla siebie auto, chciał szukać opon używanych w podejrzanym stanie technicznym. Koszt opon trzeba szacować na minimum 200 zł za sztukę, więc komplet to wydatek najmniej 800 zł do auta klasy kompakt lub niższej. Jednak warto pamiętać o nietypowych lub po prostu dużych rozmiarach.

(zdjęcie ilustracyjne)
(zdjęcie ilustracyjne)© fot. autokult

W samochodach czteronapędowych należy wymieniać wszystkie cztery opony jednocześnie. W niezbyt korzystnej sytuacji są również osoby kupujące SUV-a lub auto terenowe. Chcąc podróżować na dobrych oponach, trzeba się liczyć z kosztem 600-1000 zł za sztukę, i w tym wypadku też należałoby wymienić komplet.

Jak więc widać, na głupim komplecie opon możemy stracić od 1000 do 4000 zł już na starcie. Innym drobiazgiem według osób sprzedających auto jest pęknięta szyba. Faktycznie jest to drobiazg, szybę można nawet naprawić, ale nie zawsze będzie to wydatek rzędu 300-400 zł. Nie zawsze jednak naprawa wchodzi w grę, nie zawsze się udaje i nie każdy chce naprawianą szybę. Nie do każdego samochodu da się kupić zamiennik szyby, a niektóre, na przykład wyposażone w sensory deszczu, mogą kosztować 600-1000 zł plus koszt montażu.

Jeszcze gorzej, gdy pęknięte jest jedno z małych okienek gdzieś przy słupku A lub C. Mogłoby się wydawać, że tak mała szyba jest tania, ale rzeczywistość jest okrutna. Producenci zamienników nie zawsze mają w ofercie takie szyby i może być konieczna wizyta w ASO, a tam, jak wiadomo, usługa nigdy nie będzie tania. Często takie małe szybki wymienia się razem z uszczelkami. Koszt może być nawet znacznie wyższy niż w przypadku wymiany szyby czołowej.

Takie niewielkie okienko może w serwisie kosztować więcej niż szyba czołowa
Takie niewielkie okienko może w serwisie kosztować więcej niż szyba czołowa

To samo dotyczy uszczelki szyb. Jeśli są one sparciałe lub rozerwane, a nierzadko nawet ich brakuje, to mogą być problemy. Możemy zapłacić za całą operację wymiany szyby plus koszt uszczelki, oczywiście bez kosztu nowej szyby. Tak czy inaczej może to być drogie. Warto sprawdzać podczas oględzin nie tylko numery szyb, które notabene dają niewiele informacji, ale też stan i kompletność uszczelek.

Kolejnym kosztownym drobiazgiem jest niedziałające jakiekolwiek wyposażenie elektryczne samochodu. Niesprawna regulacja lusterka może oznaczać, że było ono wymienione na sztukę i trzeba będzie nie tyle je naprawić, co wymienić na inne. Czasami będzie to niedrogie (części używane), a czasami, zwłaszcza w samochodach klasy premium czy nietypowych, bardzo kosztowne. To samo dotyczy niesprawnego radia fabrycznego, którego nie da się zamienić na standardowe jedno- lub dwudinowe.

Nie z każdym sprzętem i nie każdą usterką poradzi sobie elektryk. Co powiecie na wydatek 4000-5000 zł za radio? Drobiazg? Takie mogą być ceny niektórych modeli, i piszę tu o używanych! Nowe nierzadko kosztują więcej niż 10 tys. zł.

Radio nie musi być... tanie. Tak zabudowane i z jakiegoś powodu niedziałające to kosztowny problem
Radio nie musi być... tanie. Tak zabudowane i z jakiegoś powodu niedziałające to kosztowny problem© fot. autokult

Innym drobiazgiem, który może być bardzo kosztowny, jest świecąca się kontrolka check engine. Podczas zakupu auta z taką usterką zwykle słyszymy, że to tylko zapchany katalizator albo że wykasowanie błędu kosztuje 100 zł. Jakie wykasowanie? Jeśli komputer wykazał błąd, to nie po to, aby go wykasować, ale dlatego, że z samochodem jest coś nie tak. W tym wypadku trudno oszacować koszty, bo przyczyn może być kilkadziesiąt, a usunięcie ich może kosztować kilkadziesiąt złotych albo kilka tysięcy.

Nie dajcie się nabrać na lewe obniżenie ceny samochodu. Jeśli podczas przeglądu przedzakupowego okazało się, że zużyty jest wtryskiwacz nowoczesnego turbodiesla, to nie wystarczy jego wymiana! Obniżenie ceny o 1000 zł to żart w takim przypadku. Jeśli jeden wtryskiwacz się poddał, to niebawem padną kolejne, więc trzeba wartość wtryskiwacza pomnożyć przez ich liczbę.

Nie dajcie się również nabrać na standardowe ceny. Do jednego auta można kupić zamiennik lub część regenerowaną za 1000 zł, a do innego po prostu zamiennika nie będzie, a nowa część w ASO może kosztować dwa razy więcej.

Wróćmy jeszcze do katalizatora. Warto przyjrzeć się układowi wydechowemu. Może i prawdą jest, że katalizator jest zapchany, ale jego wymiana może oznaczać spore wydatki. Mijają już czasy, gdy skorodowany czy zapchany układ wydechowy był akurat najmniejszym zmartwieniem użytkowników samochodów.

Świecące się kontrolki to nie drobiazg, tylko dużo prawdopodobieństwo czekających wydaktów
Świecące się kontrolki to nie drobiazg, tylko dużo prawdopodobieństwo czekających wydaktów© fot. autokult

Kolejna sprawa to check engine w samochodach z instalacją gazową. Mam prostą zasadę, co robić w takich sytuacjach. Jeśli świeci się check engine, to na 95 proc. oznacza to albo niewłaściwą instalację gazową, albo zużytą instalację gazową. Nie jesteśmy w czasach Polonezów na gaz, by słuchać bzdur o „konieczności regulacji”.

Regulować to można w takim wypadku tylko cenę, którą uczciwie należałoby pomniejszyć o koszt nowej instalacji (3000-4000 zł). Poza tym jeśli samochód jeździł na niewłaściwej instalacji przez wiele lat, to należy liczyć się z mocno nadwyrężonym stanem silnika, a nawet pękniętą głowicą.

Inną kontrolką, która lubi się świecić, jest kontrolka poduszki powietrznej. Z handlarzem nawet nie warto o tym rozmawiać, chyba że ktoś lubi słuchać bajek. Świecąca się kontrolka nie zawsze oznacza brak poduszki czy powypadkową przeszłość auta. Czasami po prostu rozłącza się wtyczka pod fotelem, więc nie każda historia musi być kłamstwem.

Powinno to natomiast budzić niepokój, bo usunięcie usterki może być kosztowne, zakup nowej poduszki - jeszcze bardziej, a przegląd ze świecącą się kontrolką nie powinien zostać podbity na stacji diagnostycznej.

Jeśli świeci się kontrolka poduszki powietrznej to możemy mieć do czynienia z autem po wypadku lub z rozłączoną wtyczką
Jeśli świeci się kontrolka poduszki powietrznej to możemy mieć do czynienia z autem po wypadku lub z rozłączoną wtyczką© fot. autokult

Ostatnią kontrolką, która często świeci się w samochodach używanych, a zwłaszcza tych od handlarzy, jest kontrolka ABS lub/i zużycia hamulców. Przyczyn również może być kilka. Czasami to tylko zużyte klocki hamulcowe, a czasami założone bez czujnika zużycia. A co jeśli to pompa ABS lub zwariowała elektronika samochodu po wypadku? To już nie jest zmartwienie handlarza.

Inna sprawa, że zużyte hamulce w niektórych modelach mogą kosztować dużo więcej niż kilkaset złotych. Nie należy traktować tak samo modeli standardowych i usportowionych. Ot chociażby Ford Focus i Ford Focus ST czy BMW serii 3 i model M3. Do usportowionych aut zestaw porządnych hamulców może być 10-krotnie droższy! To samo dotyczy amortyzatorów czy sprężyn zawieszenia, sprzęgła lub półosi.

W niektórych autach może się świecić kontrolka niskiego poziomu oleju silnikowego lub niskiego jego ciśnienia. Najlepszym rozwiązaniem będzie rezygnacja z dalszych oględzin.

Drobiazgiem, o którego sprawdzeniu nie zawsze się pamięta, jest działanie klimatyzacji. Gdy kupujemy auto latem, zwykle to robimy, ale już jesienią albo zimą można o tym zapomnieć. O ile klimatyzacja może działać, to już smród grzyba (brudnych skarpet) dochodzący z kratek nawiewu może budzić wątpliwości co do stanu technicznego układu.

Czasami wystarczy zwykły serwis z porządnym ozonowaniem, ale jeśli zapchana jest ściana grodziowa, to cena serwisu może się zamknąć na przykład w 1000 zł wraz z robocizną.

Może tylko trzeba nabić, ale najczęściej trzeba naprawić
Może tylko trzeba nabić, ale najczęściej trzeba naprawić© fot. autokult

Gorzej, jeśli klimatyzacja nie działa. Od sprzedającego usłyszymy oczywiście, że wystarczy ją nabić. Nie dajcie się zwieść. Gdyby to wystarczyło, sprzedający zrobiłby to przed sprzedażą. Najczęściej powodem jest nieszczelny układ lub niesprawny kompresor.

W zależności od modelu auta naprawa każdego z tych elementów może kosztować kilkaset złotych albo grubo ponad 1000. W przypadku nietypowych modeli może być w ogóle problem ze zdobyciem używanego, sprawnego kompresora, naprawa też może być niemożliwa, a nowy kosztuje np. 3000 zł. I już wiadomo, dlaczego sprzedający nie używa klimatyzacji: "bo lubi świeże powietrze i jeździ z opuszczoną szybą”.

Uwaga na stukające zawieszenie z tyłu. O ile przednie zwykle można naprawić stosunkowo niewielkim kosztem, bo rynek jest bogaty w zamienniki, to już tylne może być kłopotliwe. Belka skrętna jest zwykle trwała, choć naprawa belki PSA kosztuje 800 zł plus koszty robocizny za zdjęcie belki i jej ponowny montaż, plus kilka dni bez auta. Gorzej, jeśli samochód ma zawieszenie niezależne.

Niektóre wahacze mogą być dostępne tylko w ASO, a zużycie z jednej strony oznacza, że z drugiej niebawem też trzeba będzie je wymienić. Jeden wahacz, którego zamiennika nie ma na rynku, może kosztować równie dobrze 300, jak i 700 zł.

Jak widać, takie drobiazgi mogą słoną kosztować. Sprzedający zrobi wszystko, by wprowadzić kupującego w błąd, a kupujący bez doświadczenia z konkretnym modelem może wpaść w poważną pułapkę wydatków. Wystarczy, że auto ma tylko 2-3 wady wspomniane w powyższym tekście, i na starcie trzeba będzie zapłacić nie tylko za ubezpieczenie, rozrząd, paski i płyny, ale jeszcze kilka tysięcy za usunięcie awarii, o których sprzedający nas informował, a zdanie zaczynał od: „Tylko…”.

Komentarze (33)