Tydzień w motorsporcie #27
Nie widzę już innej możliwości niż zakończenie po tym sezonie współpracy McLarena z Hondą, co może zostać ogłoszone jeszcze w tym roku. Zbyt wiele pada wzajemnych oskarżeń i deklaracji, których nie powinno być w stabilnym zespole. A do tego wszystkiego może wmieszać się Mercedes.
13.06.2017 | aktual.: 14.10.2022 14:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Akurat McLaren ze stabilności nie słynie, ale trzeba przyznać, że pokładano ogromne nadzieje we współpracy z Hondą. Pierwszy sezon był niezbyt udany, ale przy debiucie nowego producenta silników można się było tego spodziewać. Drugi rok wyglądał nawet nieźle. Zakończył się szóstym miejscem w klasyfikacji konstruktorów. Jednak obecnie jest fatalnie. Fernando Alonso ma już dość, a ze strony McLarena padają słowa, które wróżą rozpadowi tej układanki.
Kilka cytatów z ostatnich dni:
Zak Brown, dyrektor wykonawczy McLarena: "Honda pracuje bardzo ciężko, ale wydaje się być nieco zagubiona. Niedawno powiedziano nam, że nie dostaniemy poprawek".
Yusuke Hasegawa, szef programu Hondy w Formule 1: "Szkoda, że nie mogę ich przekonać, że zmierzamy we właściwym kierunku, ale jestem przekonany, że nie jesteśmy zagubieni. Wciąż potrzebujemy więcej czasu, ale wykonujemy właściwą pracę".
Zak Brown: "Nie można cały czas robić tego samego i wierzyć, że zdarzy się jakiś cud, że w kolejnym wyścigu wszystko się zmieni. Muszą mieć trochę inne podejście".
Fernando Alonso, kierowca McLarena: "Zak chce wygrywać, chce aby McLaren znowu był liczącą się siłą w mistrzostwach. Po trzech latach nie jesteśmy w takiej sytuacji, więc coś musi się zmienić".
Zak Brown: "W pewnym momencie musisz podjąć decyzję w kwestii tego, czy cel ten jest osiągalny. Mamy co do tego poważne obawy. Poprawki, których nie ma, udoskonalenia, które nie zapewniają poziomu, jaki nam obiecywano. Znajdujemy się blisko naszego limitu".
Fernando Alonso: "Musimy wygrywać. Jeśli przed wrześniem lub w okolicach września będziemy wygrywać, podejmę decyzję i zostanę." [w zespole McLaren przyp. red.].
Zak Brown: "Bez wątpienia chcemy, aby z nami został [Alonso przyp. red.]. Chcemy, aby Fernando był zespołowym partnerem Stoffela [Vandoorne’a przyp. red.]. Zatrzymamy go u siebie, jeśli zapewnimy mu konkurencyjny bolid".
Manuel Franco, korespondent dziennika "AS": "Ostateczny termin to Spa. Jeśli w Belgii McLaren nie będzie prezentował porządnej formy, komfortowo wchodząc do Q3 i walcząc o miejsca bliskie czołowej trójce, McLaren podejmie decyzję o kontynuowaniu rozmów, jakie zainicjował już wcześniej z Mercedesem (sic!) ".
Zak Brown: "Przed letnią przerwą musimy podjąć decyzje, które mają wpływ na przyszłoroczny bolid. Mamy plan B, mamy plan C. (…) Mamy przyjaciół w całej alei serwisowej, więc czasem spotykamy się na kawie i rozmawiamy o różnych kwestiach. (…) Obecny plan zakłada dalsze korzystanie z silników Hondy, ale coś musi się zmienić, aby nasz zespół miał pewność, że w przyszłym roku znajdzie się w czołówce. Ciężko nad tym pracujemy".
Ułożyłem te cytaty w takiej kolejności, by stworzyć historyjkę, ale faktem jest, że te wypowiedzi padły. Można z nich wysunąć prosty wniosek - Honda sobie nie radzi, a McLaren nie widzi efektów ciężkiej pracy. Odczuwa to na własnej skórze Fernando Alonso, który prawie każdy wyścig kończy na poboczu lub w ogonie stawki. Wyczerpuje się cierpliwość jego i McLarena, który chce wrócić na szczyt.
Fernando chce wygrywać, ale musi otrzymać konkurencyjny bolid. Takim raczej nie będzie zestaw McLaren-Honda, co doprowadzi do rozwiązania umowy. Stajnia już nawet nie ukrywa, że szuka alternatywy i najpewniej rozmowy z Mercedesem są już prowadzone. Oliwy do ognia dolał Eddie Jordan.
Znany komentator F1 i były szef własnego zespołu, od którego wyszło już wiele informacji najpierw uważanych za plotki, a w końcu okazujących się prawdziwymi, powiedział niedawno: "Mercedes prawdopodobnie wyciągnie wtyczkę swego projektu po zakończeniu sezonu 2018 (…) Myślę, że zarówno w tym, jak i w kolejnym sezonie będą walczyć o tytuły mistrzowskie, po czym zarząd w Stuttgarcie podejmie decyzję o sprzedaży zespołu i pozostaniu w F1 wyłącznie jako dostawca silników. (…) Postąpiłbym podobnie. Mercedes wygrał wszystko, co tylko mógł. Może być już tylko gorzej. Lepiej wrócić do starej, podstawowej działalności, a więc rozwoju i dostarczania zaawansowanych technicznie jednostek napędowych".
Oczywiście, że szef zespołu Mercedesa Toto Wolff zaprzeczył i stwierdził, iż Eddie Jordan trochę zbyt mocno imprezował w przeddzień swojej wypowiedzi, ale tak na dobrą sprawę, co miał powiedzieć jako szef? Miał potwierdzić coś, co jeżeli jest prawdą, to jest także największą tajemnicą Mercedesa? Przecież wiadomo, że w przypadku niejasnych i niepotwierdzonych informacji, prawdy na pewno nie dowiemy się u źródła.
Faktem jest, że poza Ferrari producenci nie utrzymują się w tym sporcie zbyt długo. Formuła 1 to ogromne wydatki, które muszą być poparte sukcesami. Obecnie są jeszcze mistrzami świata, ale Ferrari już w tym roku może im to odebrać. Jeżeli tak się stanie, to w sezonie 2018 będą chcieli wrócić na szczyt i tu mamy dwie możliwości, a każda z nich może się zakończyć "wyciągnięciem wtyczki".
- Mercedes odbierze tytuł Ferrari i wycofa się jako mistrzowska ekipa, bojąc się ryzyka kolejnej porażki.
- Mercedes przegra po raz drugi, co zakończy program kosztownych startów w F1, bo nie przyniosą efektu marketingowego.
Jest jeszcze trzecia opcja. Nawet jeżeli w tym roku znów sięgną po tytuł, to niezależnie od wyników w sezonie 2018 zakończą program z powodów wyżej wymienionych.
Powoli dochodzimy do sedna. Mercedes może zrezygnować z prowadzenia fabrycznego zespołu, ale nie opuści F1, ponieważ jak sugeruje Eddie Jordan pozostanie jako dostawca silników. Zbyt wiele w to zainwestowali, a ich jednostki napędowe są po prostu najlepsze. Toto Wolff potwierdził to w swoim zaprzeczeniu wypowiedzi Jordana: "Mercedes ma solidne kontrakty związane z uczestnictwem w mistrzostwach F1 do końca 2020 roku i obecnie prowadzi z nowymi właścicielami sportu rozmowy na temat kolejnego cyklu rywalizacji".
Nie powiedział, że Mercedes jako zespół jest do czegokolwiek zobowiązany. Mowa o Mercedesie – producencie. Nie znam w historii F1 przypadku, kiedy producent jest tak związany kontraktem, że nie może się z niego wycofać.
Wiadomo, że obecnie prowadzi się rozmowy z nowymi właścicielami sportu, m.in. na temat niezależnego dostawcy jednostek napędowych. Oczywiście zanim Mercedes wycofa swój zespół, aby stać się niezależnym, musi znaleźć solidnego partnera w postaci ekipy, która zapewni kontynuację sukcesów lub przynajmniej da pojedyncze zwycięstwa. A z kim Mercedesowi ostatnio współpracowało się najlepiej, jeśli nie z McLarenem? Przypominam, że sezon 2018 już za rok.