Szeryfów drogowych chroni OC. Ale potem i tak muszą płacić
Hamowanie przed wyprzedzonym pojazdem to jeden z typowych przykładów szkody spowodowanej umyślnie. Kto komu zapłaci odszkodowanie, jeśli pokrzywdzony udowodni swoją niewinność w takiej sytuacji? Cóż, jeśli szeryf myśli, że jest bezkarny, to czeka go zaskoczenie.
16.07.2021 | aktual.: 14.03.2023 15:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Agresja drogowa to codzienność, zwłaszcza na drogach szybkiego ruchu. Przepisy o minimalnym odstępie wprowadzone od 1 czerwca praktycznie nie zmieniły wiele, a agresorzy wciąż czują się bezkarni. Często dochodzi do sytuacji, że "siadający na ogon" decyduje się na zemstę i po wyprzedzeniu hamuje przed wyprzedzonym pojazdem, co kończy się kolizją.
Kto naprawia szkodę spowodowaną umyślnie?
Kto w takiej sytuacji płaci za naprawienie szkody – kierowca, który doprowadził do zdarzenia czy ubezpieczyciel, który go chroni? A może właściciel pojazdu?
Okazuje się, że poszkodowani mogą czuć się w miarę bezpieczni. W miarę, bo jeszcze trzeba udowodnić brak swojej winy. W takiej sytuacji ratują kamery samochodowe lub zeznania świadków.
Naprawienie szkody jest po stronie ubezpieczyciela w ramach polisy OC sprawcy lub Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, jeśli polisa OC nie została wykupiona.
- Obowiązkowe ubezpieczenie OC posiadaczy pojazdów mechanicznych obejmuje również odpowiedzialność za szkody wyrządzone umyślnie, co reguluje art. 9. Ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK – wyjaśnia Damian Ziąber, rzecznik UFG. - Oznacza to, że w przypadku takiego zdarzenia zakład ubezpieczeń pokryje koszty szkody z polisy posiadacza pojazdu, a jeśli ten nie ma ważnego ubezpieczenia OC, to zrobi to UFG - dodaje.
Sprawca szkody nie może czuć się jednak bezkarnie. Poza mandatem musi się liczyć także z regresem. W przypadku, kiedy nie ma wątpliwości co do tego, że szkodę wyrządził umyślnie, ubezpieczyciel lub UFG zażąda spłaty wypłaconej kwoty odszkodowania.
Regres, ale na jakiej podstawie?
- Regres jest roszczeniem szczególnym, przysługującym z mocy ustawy, wymagalnym z chwilą wypłaty odszkodowania przez zakład ubezpieczeń (lub UFG) – wyjaśnia Damian Ziąber z UFG. - Aby wypłacić odszkodowanie, ubezpieczyciel przeprowadza postępowanie likwidacyjne, a do jego zakończenia nie jest konieczne postępowanie sądowe. Postępowanie likwidacyjne jest prowadzone na podstawie zgromadzonych dowodów, w tym notatki policyjnej z miejsca zdarzenia, nagrań z kamery w samochodzie lub z kamery monitoringu, zeznań świadków itp. – dodaje.
Jeśli sprawca uzna, że nie jest winny i nie powinien płacić regresu, wówczas może się odwołać. Wtedy to po stronie ubezpieczyciela jest udowodnienie mu winy. Jeśli ubezpieczyciel (lub UFG) nie uzna takiego odwołania, kierowca może skierować sprawę do sądu.
Używam tu określenia kierowca, bo w przypadku regresu zawsze chodzi o osobę kierującą pojazdem, a nie właściciela czy współwłaściciela.
– Z treści art. 43 ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, UFG i PBUK wprost wynika, że regres z tytułu umowy ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych może być kierowany wyłącznie do kierowcy pojazdu, który wypełnił przesłanki wymienione w tym artykule – precyzuje rzecznik UFG. – Tak więc jeśli ktoś jechał np. pożyczonym pojazdem, to regres będzie skierowany do niego, a nie do właściciela pojazdu/posiadacza polisy – dodaje.
Warto jednak pamiętać, że zupełnie inaczej wygląda sytuacja, kiedy pojazd, którym wyrządzono szkodę, nie ma polisy OC. Wówczas odpowiedzialność regresową kieruje się zarówno do właściciela pojazdu (oraz współwłaściciela, jeśli jest), jak i do kierowcy, który doprowadził do zdarzenia. Wszystkie te osoby odpowiadają solidarnie.