Sprawa Wojewódzkiego trafiła do sądu. Chodzi o jazdę z prędkością 250 km/h
W kwietniu ubiegłego roku Kuba Wojewódzki wywołał burzę, chwaląc się w mediach społecznościowych jazdą z prędkością 250 km/h. Jak informuje stowarzyszenie Miasto Jest Nasze, sprawa w końcu została skierowana do sądu.
10.05.2022 | aktual.: 14.03.2023 12:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kuba Wojewódzki słynie z zamiłowania do szybkich samochodów. Uwielbia też budzić kontrowersje. To połączenie, które 11 kwietnia 2022 roku doczekało się oburzającej kulminacji. Tego dnia celebryta zamieścił w mediach społecznościowych fotografię, na której widać licznik ferrari, wskazujący prędkość 250 km/h. Towarzyszył jej prześmiewczy podpis: "Obiecałem w domu, że wrócę szybko".
Zdarzenie rozpętało medialną burzę, na Wojewódzkiego spadła fala krytyki ze strony wielu organizacji. Jedną z nich było stowarzyszenie "Miasto Jest Nasze", którego współzałożyciel, Jan Mencwel, określił gwiazdora "patocelebrytą", który buduje w Polsce "drogową cywilizację śmierci".
Stowarzyszenie złożyło zawiadomienie na policję. Teraz, po ponad roku pochwaliło się pismem potwierdzającym skierowanie sprawy do sądu.
"Cieszymy się, że policja nie zignorowała tego, że Kuba Wojewódzki sam chwali się drastycznym łamaniem przepisów, które może skutkować śmiercią jego albo innych niewinnych osób wokół. Uważamy, że celebryci nie mogą stać ponad prawem. Zwykły obywatel na pewno spotkałby się z konsekwencjami" - mówi Mencwel cytowany przez Polską Agencję Prasową (PAP).
Aktywista podkreślił, że w przypadku Wojewódzkiego nie chodzi wyłącznie o złamanie przepisów, ale szkodliwość społeczną wpisu jaki opublikował. "Publikując takie zdjęcia, Kuba Wojewódzki tak naprawdę zachęca innych do organizowania sobie wyścigów po ulicach. Do zabijania - bo prędkość zabija" - stwierdził Mencwel. Jak donosi PAP, Miasto Jest Nasze będzie wnioskować o najwyższą możliwą karę jaką jest grzywna w wysokości 30 tys. zł.
Na chwilę obecną trudno jednak stwierdzić, co tak naprawdę grozi Wojewódzkiemu. Nie ma bowiem dowodów, że to on prowadził auto. Rok temu, w rozmowie z gazetą.pl potwierdzał to Piotr Świstak z Komendy Stołecznej Policji.
"Nie wiemy, kto siedział za kierownicą, czy to był na pewno Kuba Wojewódzki, nie ma filmu, który by to potwierdzał. Zdjęcia na Instagramie mogą być żartem. Zajmiemy się sprawą, gdy wpłynie do nas oficjalne zawiadomienie" - mówił. Jak widać, zawiadomienie wpłynęło i przyniosło oczekiwany skutek. Reszta należy do sądu.