Silniki z piekła rodem - monstrualne jednostki z koszmaru ekologa
W dobie downsizingu miłośnicy czterech kółek muszą ze świecą szukać aut z dużymi, głośnymi silnikami, o których śnią po nocach. Ekolodzy po cichu, ale skutecznie mordują tę działającą na wyobraźnię część motoryzacji. Przed Wami dziesięć samochodów, które są prawdziwym koszmarem zielonych.
16.04.2012 | aktual.: 07.10.2022 20:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Silnik ze spojlerem - dragster klasy Top Fuel
Amerykańskie zamiłowanie do wyścigów na ¼ mili od wielu dekad kształtowało coraz ostrzejsze i bardziej ekstremalne konstrukcje. Współcześnie tego typu auta to właściwie sam silnik i kilka dodatkowych elementów niezbędnych do przemieszczania i zatrzymania auta. Ponad 8-litrowe jednostki rozpędzają te monstra od 0 do 100 mph (161 km/h) w 0,7 s i pozwalają osiągnąć 280 mph (około 450 km/h). Z takimi osiągami 5,7 G przy starcie to żaden problem.
Roadster idealny – 427 Shelby Cobra
Lekkie i muskularne zarazem nadwozie Cobry to idealna baza do stworzenia bardzo szybkiego auta. Ta karoseria aż prosi się o dobrze brzmiący silnik, który umili weekendowe wypady na świeże powietrze. 7-litrowe V8 jest właśnie tym, czego potrzeba w tym samochodzie.
25 litrów szaleństwa - Napier Railton
Dokładnie 24,9 l – taką pojemność miał silnik W12 z Railtona. Wolnossący potwór rozwijał około 600 KM, co pozwoliło między 1933 a 1937 rokiem pobić 47 lądowych rekordów prędkości. Mało istotny był fakt, że to monstrum spalało 47 l/100 km. Pierwsze skrzypce grały osiągi. Napier Railton miał trójstopniową skrzynię biegów oraz hamulce... tylko na tylnej osi. Całość wygląda ekscytująco niebezpiecznie.
Trzeba mieć fantazję – Goggomobil z silnikiem gwiazdowym
Każdy, kto interesuje się motoryzacją, widział niejedną przeróbkę małego auta, w wyniku której pod maską lądowało potężne V6 bądź w ekstremalnych sytuacjach V8. To już nic nadzwyczajnego. A co powiecie na lotniczą jednostkę gwiazdową?
Biorcą organu jest Goggomobil – malutki niemiecki mikrosamochód zbudowany niedługo po II wojnie światowej. Fabrycznie był on wyposażony w motor rozwijający około 20 KM. W wyniku szalonej operacji otrzymał on rosyjski silnik napędzający samoloty z lat 30. 10,22 l pojemności skokowej to chyba więcej, niż był w stanie pomieścić bagażnik tego auta. Na poniższym filmie możecie zobaczyć jak wyglądała budowa i rozruch tego małego potworka.
Radial Engine powered Goggomobil Car #1
Ostatni bastion szaleństwa – Hennessey Venom GT
Samochody marki Lotus charakteryzuje przede wszystkim niewielka masa. Dzięki temu stosunkowo niewielkie jednostki pozwalają im na rozwijanie bardzo dobrych osiągów. Skoro 1,8 Toyoty czyni w tych autach takie cuda, to na co pozwoli V8 Chevroleta? Inżynierowie Hennesseya postanowili skończyć z gdybaniem i powołać bestię do życia. Nadwozie Elise’a zostało nieco rozciągnięte, a niewielki motor zastąpiono 6,2-litrowym V8 z podwójnym, równoległym doładowaniem.
Potwór z klasą – Duesenberg SJ
Współczesnym limuzynom wystarczają stosunkowo nieduże jednostki wyposażone w doładowanie. Przy klasycznych konstrukcjach, mimo swego zaawansowania technicznego, wyglądają raczej skromnie. Przykładem starej szkoły budowy limuzyn może być 6,9-litrowy motor z Duseya. Do tej pory na świecie zostało zaledwie 36 tych samochodów i wciąż budzą respekt. Podobno są w stanie osiągnąć 160 km/h na drugim biegu, a ich prędkość maksymalna dochodzi nawet do 225 km/h. Potrzeba więcej w takim aucie?
Bombowiec – The Beast
Merlin to 27-litrowe V12 Rolls Royce’a napędzające takie samoloty, jak Hawker Hurricane, Supermarine Spitfire oraz... Avro Lancaster – mocarny bombowiec z II wojny światowej. W latach 60. jeden z takich silników trafił do Johna Dodda. Miłośnik motoryzacji ubrał widlastą dwunastkę w nadwozie przypominające Forda Capri. Niestety, zostało ono zniszczone podczas pożaru. Na szczęście silnik i układ napędowy przetrwały pożogę i wróciły na drogi pod postacią dwudrzwiowego shooting brake’a. Ponoć obecnie auto można spotkać w Hiszpanii.
Amerykański sen - Dodge Viper
Amerykański pomysł na sportowe auto jest dość prosty – należy wziąć duży silnik, do niego dodać... Zaraz, to chyba koniec. No, może do zestawu dorzućmy jeszcze koła. To od dekad wystarczało. W latach 90. ktoś ubrał to w dotąd niespotykane nadwozie i w ten sposób powstał Dodge Viper. Pod jego maską drzemie ponad 8-litrowe V10 rozwijające w zależności od wersji nawet ponad 600 KM.
Terenówka z sercem myśliwca - Bell Aurens Longnose
Land Rovery to prawdziwi królowie bezdroży. Jest to między innymi zasługa mocnych jednostek, które pozwalają wybrnąć nawet z najgorszych opresji. Thomas Bella i Holger Kalvelage uznali jednak, że żaden z silników oferowanych przez brytyjską firmę nie jest wystarczający. Pod maską swojej Serii II zamontowali więc 235-konne V8 o pojemności 4,6 l. Ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, to był dopiero początek.
Niemcy oferują również odmiany rozwijające 280, 500 i 700 KM. W takim samochodzie może się to wydawać opcją jedynie dla samobójców. To jednak nie koniec. Szaleństwem w czystej postaci jest 27-litrowy motor lotniczyV12 od Rolls-Royce'a. Osiąga on maksymalnie 1500 KM. Ktoś widział kiedyś coś bardziej zwariowanego?
Poza wszelkimi wyobrażeniami – Bugatti Type 41 Royale
6,4 m długości, ponad 3 tony masy, piękny kształt nadwozia o niespotykanych proporcjach, a pod nieprzeciętnie długą maską rzędowa ósemka o pojemności 12,7 l. Powstało 6 egzemplarzy Bugatti Type 41 Royale. Ettore Bugatti miał w planach wyprodukowanie jeszcze 23, ale przeszkodził w tym wielki kryzys gospodarczy. 23 jednostki na szczęście się nie zmarnowały. W nieco osłabionych wersjach zostały zastosowane jako... napęd w lokomotywach francuskich państwowych linii kolejowych. To świadczy o potędze, jaką były te silniki Bugatti.
Z piekła rodem - Fiat Mephistopheles
Mephistopheles zaczynał swoją karierę jako auto wyścigowe w 1908 roku. Był wyposażony w 18-litrowy motor, który oczywiście robił wrażenie, ale nie aż takie jak później zastosowany silnik. Po poważnej awarii pierwotnej jednostki auto zostało kupione przez Ernesta Eldridge’a. Pan Eldridge miał 21,7-litrowy lotniczy motor, którego obecnie zapewne nikt przy zdrowych zmysłach nie zamontowałby w samochodzie (a szkoda). Silnik wyprodukowany przez Fiata oczywiście trafił do Mephistophelesa. Karoseria została odbudowana przy użyciu elementów londyńskiego autobusu. Potężny Fiat ustanowił rekord prędkości na lądzie. Wynosił on w tamtym czasie 234,98 km/h.
Źródło: Jalopnik