Silniki z piekła rodem - monstrualne jednostki z koszmaru ekologa
W dobie downsizingu miłośnicy czterech kółek muszą ze świecą szukać aut z dużymi, głośnymi silnikami, o których śnią po nocach. Ekolodzy po cichu, ale skutecznie mordują tę działającą na wyobraźnię część motoryzacji. Przed Wami dziesięć samochodów, które są prawdziwym koszmarem zielonych.
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Silnik ze spojlerem - dragster klasy Top Fuel
Amerykańskie zamiłowanie do wyścigów na ¼ mili od wielu dekad kształtowało coraz ostrzejsze i bardziej ekstremalne konstrukcje. Współcześnie tego typu auta to właściwie sam silnik i kilka dodatkowych elementów niezbędnych do przemieszczania i zatrzymania auta. Ponad 8-litrowe jednostki rozpędzają te monstra od 0 do 100 mph (161 km/h) w 0,7 s i pozwalają osiągnąć 280 mph (około 450 km/h). Z takimi osiągami 5,7 G przy starcie to żaden problem.
Roadster idealny – 427 Shelby Cobra
Lekkie i muskularne zarazem nadwozie Cobry to idealna baza do stworzenia bardzo szybkiego auta. Ta karoseria aż prosi się o dobrze brzmiący silnik, który umili weekendowe wypady na świeże powietrze. 7-litrowe V8 jest właśnie tym, czego potrzeba w tym samochodzie.
25 litrów szaleństwa - Napier Railton
Dokładnie 24,9 l – taką pojemność miał silnik W12 z Railtona. Wolnossący potwór rozwijał około 600 KM, co pozwoliło między 1933 a 1937 rokiem pobić 47 lądowych rekordów prędkości. Mało istotny był fakt, że to monstrum spalało 47 l/100 km. Pierwsze skrzypce grały osiągi. Napier Railton miał trójstopniową skrzynię biegów oraz hamulce... tylko na tylnej osi. Całość wygląda ekscytująco niebezpiecznie.
Trzeba mieć fantazję – Goggomobil z silnikiem gwiazdowym
Każdy, kto interesuje się motoryzacją, widział niejedną przeróbkę małego auta, w wyniku której pod maską lądowało potężne V6 bądź w ekstremalnych sytuacjach V8. To już nic nadzwyczajnego. A co powiecie na lotniczą jednostkę gwiazdową?
Biorcą organu jest Goggomobil – malutki niemiecki mikrosamochód zbudowany niedługo po II wojnie światowej. Fabrycznie był on wyposażony w motor rozwijający około 20 KM. W wyniku szalonej operacji otrzymał on rosyjski silnik napędzający samoloty z lat 30. 10,22 l pojemności skokowej to chyba więcej, niż był w stanie pomieścić bagażnik tego auta. Na poniższym filmie możecie zobaczyć jak wyglądała budowa i rozruch tego małego potworka.
Radial Engine powered Goggomobil Car #1
Ostatni bastion szaleństwa – Hennessey Venom GT
Samochody marki Lotus charakteryzuje przede wszystkim niewielka masa. Dzięki temu stosunkowo niewielkie jednostki pozwalają im na rozwijanie bardzo dobrych osiągów. Skoro 1,8 Toyoty czyni w tych autach takie cuda, to na co pozwoli V8 Chevroleta? Inżynierowie Hennesseya postanowili skończyć z gdybaniem i powołać bestię do życia. Nadwozie Elise’a zostało nieco rozciągnięte, a niewielki motor zastąpiono 6,2-litrowym V8 z podwójnym, równoległym doładowaniem.
Potwór z klasą – Duesenberg SJ
Współczesnym limuzynom wystarczają stosunkowo nieduże jednostki wyposażone w doładowanie. Przy klasycznych konstrukcjach, mimo swego zaawansowania technicznego, wyglądają raczej skromnie. Przykładem starej szkoły budowy limuzyn może być 6,9-litrowy motor z Duseya. Do tej pory na świecie zostało zaledwie 36 tych samochodów i wciąż budzą respekt. Podobno są w stanie osiągnąć 160 km/h na drugim biegu, a ich prędkość maksymalna dochodzi nawet do 225 km/h. Potrzeba więcej w takim aucie?
Bombowiec – The Beast
Merlin to 27-litrowe V12 Rolls Royce’a napędzające takie samoloty, jak Hawker Hurricane, Supermarine Spitfire oraz... Avro Lancaster – mocarny bombowiec z II wojny światowej. W latach 60. jeden z takich silników trafił do Johna Dodda. Miłośnik motoryzacji ubrał widlastą dwunastkę w nadwozie przypominające Forda Capri. Niestety, zostało ono zniszczone podczas pożaru. Na szczęście silnik i układ napędowy przetrwały pożogę i wróciły na drogi pod postacią dwudrzwiowego shooting brake’a. Ponoć obecnie auto można spotkać w Hiszpanii.
Amerykański sen - Dodge Viper
Amerykański pomysł na sportowe auto jest dość prosty – należy wziąć duży silnik, do niego dodać... Zaraz, to chyba koniec. No, może do zestawu dorzućmy jeszcze koła. To od dekad wystarczało. W latach 90. ktoś ubrał to w dotąd niespotykane nadwozie i w ten sposób powstał Dodge Viper. Pod jego maską drzemie ponad 8-litrowe V10 rozwijające w zależności od wersji nawet ponad 600 KM.
Terenówka z sercem myśliwca - Bell Aurens Longnose
Land Rovery to prawdziwi królowie bezdroży. Jest to między innymi zasługa mocnych jednostek, które pozwalają wybrnąć nawet z najgorszych opresji. Thomas Bella i Holger Kalvelage uznali jednak, że żaden z silników oferowanych przez brytyjską firmę nie jest wystarczający. Pod maską swojej Serii II zamontowali więc 235-konne V8 o pojemności 4,6 l. Ponieważ apetyt rośnie w miarę jedzenia, to był dopiero początek.
Niemcy oferują również odmiany rozwijające 280, 500 i 700 KM. W takim samochodzie może się to wydawać opcją jedynie dla samobójców. To jednak nie koniec. Szaleństwem w czystej postaci jest 27-litrowy motor lotniczyV12 od Rolls-Royce'a. Osiąga on maksymalnie 1500 KM. Ktoś widział kiedyś coś bardziej zwariowanego?
Poza wszelkimi wyobrażeniami – Bugatti Type 41 Royale
6,4 m długości, ponad 3 tony masy, piękny kształt nadwozia o niespotykanych proporcjach, a pod nieprzeciętnie długą maską rzędowa ósemka o pojemności 12,7 l. Powstało 6 egzemplarzy Bugatti Type 41 Royale. Ettore Bugatti miał w planach wyprodukowanie jeszcze 23, ale przeszkodził w tym wielki kryzys gospodarczy. 23 jednostki na szczęście się nie zmarnowały. W nieco osłabionych wersjach zostały zastosowane jako... napęd w lokomotywach francuskich państwowych linii kolejowych. To świadczy o potędze, jaką były te silniki Bugatti.
Z piekła rodem - Fiat Mephistopheles
Mephistopheles zaczynał swoją karierę jako auto wyścigowe w 1908 roku. Był wyposażony w 18-litrowy motor, który oczywiście robił wrażenie, ale nie aż takie jak później zastosowany silnik. Po poważnej awarii pierwotnej jednostki auto zostało kupione przez Ernesta Eldridge’a. Pan Eldridge miał 21,7-litrowy lotniczy motor, którego obecnie zapewne nikt przy zdrowych zmysłach nie zamontowałby w samochodzie (a szkoda). Silnik wyprodukowany przez Fiata oczywiście trafił do Mephistophelesa. Karoseria została odbudowana przy użyciu elementów londyńskiego autobusu. Potężny Fiat ustanowił rekord prędkości na lądzie. Wynosił on w tamtym czasie 234,98 km/h.
Źródło: Jalopnik