Samochody terenowe wyraźnie potaniały. Za 15 tys. zł można kupić sensowne auto
Z samochodami terenowymi jest trochę jak z motocyklami. Kiedy robi się ciepło, wiele osób zastanawia się nad zakupem czegoś do zabawy. Jedno i drugie to hobby, choć off-road jest zdecydowanie droższy. Czy da się kupić tanią terenówkę, na przykład za 15 tys. zł? Sprawdziłem rynek i ku mojemu zaskoczeniu odniosłem wrażenie, że terenówki stały się wyraźnie tańsze.
09.05.2020 | aktual.: 22.03.2023 11:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Terenówka za 15 tys. zł dobra tylko na start
Aby być uczciwym od razu zaznaczę, że na dobre, rasowe auto do jazdy w terenie (bez poważnych modyfikacji) trzeba mieć ok. 40-50 tys. zł. Przy odrobinie szczęścia, wyborze małego samochodu albo ograniczeniu modyfikacji powinno wystarczyć 30 tys. zł. Nie ma znaczenia czy kupicie auto w takiej cenie czy też za 15 tys. zł i dołożycie drugie tyle. To zawsze, prędzej czy później, musi się zgadzać w dłuższym okresie.
Można więc założyć, że kwota 15 tys. zł jest dobra na start, czyli do zakupu auta-bazy, które będziecie doprowadzać do ładu. Od waszego sprytu i umiejętności będzie zależało to, ile dołożycie.
Trzy tanie pewniaki, ale tylko jako hobby
Spokojnie, za 15 tys. zł też da się coś kupić nie bankrutując po kilku miesiącach. Szczególnie warte podkreślenia są trzy samochody. Mowa o Suzuki Samuraiu i Jimny oraz Ładzie Nivie. Tu wybór aut jest spory i te modele bez problemu można polecić osobom, które nie chcą wydawać więcej.
Suzuki Jimny może być nawet w niezłym stanie i bez wyraźnych śladów używania w terenie. Z kolei Samurai w tej cenie będzie już po pewnych modyfikacjach. Ładę również za 15 tys. zł kupimy w przyzwoitym stanie, np. sprowadzoną z rynku niemieckiego, gdzie cieszy się sporym powodzeniem. Skąd tak niskie, w stosunku do innych terenówek, ceny?
Suzuki Jimny jest samochodem stosunkowo nowoczesnym, ale bardzo małym i niepraktycznym. Również niewygodnym w codziennym użytkowaniu, zwłaszcza po terenowych modyfikacjach. W gruncie rzeczy, poza jazdą off-road, nadaje się wyłącznie do eksploatacji miejskiej i na krótkich odcinkach. Z kolei w terenie wymaga mocnych nerwów i cierpliwości. Szybsza jazda kończy się obiciem całego ciała, zwłaszcza głowy.
Suzuki Samurai jest jeszcze gorszy. Twardszy i mniej wygodny. Za to trwalszy, przynajmniej co do zasady. Z racji wieku może się jednak częściej psuć, a przede wszystkim bardziej korodować niż Jimny.
Łada Niva to przede wszystkim łada, więc ceny nie mogą być wysokie. Jest to samochód ponadprzeciętnie awaryjny. Psuje się niemal wszystko, a każdy wyjazd w poważniejszy teren powinien się kończyć kilkudniowym remontem. Części kosztują grosze, ale doprowadzenie Nivy to stanu niezawodności jest bardzo trudne i wymaga pewnych modyfikacji. Niestety to właśnie awarie powodują największe rozczarowania w terenie. Ciągle psujące się auto przekreśla sens uprawiania off-roadu dla przyjemności.
Wszystkie te trzy modele łączy jeszcze jedna cecha poza tym, że są mało praktyczne. Są też słabe, a silniki benzynowe paliwożerne. Oznacza to, że niektóre przeszkody są trudne do pokonania wyłącznie ze względu na niską moc i tu nawet reduktor nie zawsze pomoże.
Zobacz także
Jednak mają też pewne atuty. Są małe i lekkie, więc w terenie potrafią "pokonać" ciężkie i mocne auta tam gdzie jest ciasno lub grząsko. Ich największą zaletą jest oczywiście cena. W przypadku każdego z tych samochodów wystarczy 20 tys. zł, by zacząć już z pewnymi modyfikacjami jeździć w terenie. Natomiast 15 tys. zł to kwota, której nie musicie przekraczać, jeśli auto ma być po prostu sprawne.
Tyle słowem wstępu – sprawdźmy co jeszcze można kupić obecnie na rynku wtórnym za 15 tys. zł. Od razu zaznaczę, że ta kwota wystarczy jedynie na zakup, a naprawy i modyfikacje wymagają dodatkowych pieniędzy.
Jaką terenówkę kupicie za 15 tys. zł i która ma sens?
Wymieniając auta alfabetycznie, należałoby zacząć od marki Chevrolet i tu od razu pojawia się niezwykle interesująca, choć w Polsce niedoceniona propozycja – model Blazer z końcówki lat 90. Można kupić takie auto nawet za mniej niż 15 tys. zł i bez większych nakładów używać jak SUV-a lub do hobbystycznej jazdy w niezbyt trudnym terenie. Auto ma mocny silnik 4,3 litra, a całą konstrukcję cechuje wysoka niezawodność.
Jedna istotna rzecz – to nie jest do końca samochód terenowy, a przynajmniej nie w stanie fabrycznym. Nic nie stoi na przeszkodzie, by poddać go modyfikacjom mającym na celu zwiększenie prześwitu i zmianę kół na większe. Wtedy stanie się terenówką z krwi i kości. Wspomniana we wstępie kwota 40 tys. zł wystarczy nie tylko na poprawienie stanu technicznego samochodu, ale także przygotowanie go do jazdy po bezdrożach. Blazer to świetna propozycja, ale fabrycznie nie do końca świetna terenówka.
Daihatsu Feroza to kolejne, niskobudżetowe i całkiem sensowne auto. Konstrukcyjnie jest rasowym autem terenowym, natomiast ogólnie zbliżonym do delikatniejszej Vitary. Pomimo niepopularnej marki można sobie poradzić z częściami zamiennymi.
Taki samochód kosztuje kilka tys. zł. Z reguły mniej niż 10 tys. jeśli nie jest poważnie zmodyfikowany. Auto dość toporne, ale to dobra baza do dalszego rozwoju. Jeśli uda się znaleźć, to warto też pomyśleć o Daihatsu Rocky. Oba auta polecam, ale wyłącznie do zabawy w terenie.
Z pewnością wertując ogłoszenia z ograniczeniem ceny do 15 tys. zł traficie na Forda Explorera. Podobnie jak Chevrolet Blazer jest to spory, ciężki, ale mocny SUV, który wymaga pewnych modyfikacji nim zapuścicie się w trudny teren. Technicznie ma ku temu wszelkie atrybuty i odpowiedni silnik 4.0, ale w praktyce lepiej wybrać wspomnianego Blazera. Dlatego Explorera nie polecam.
Hyundai Galloper, czyli koreańska interpretacja starego Mitsubishi Pajero to jedna z tych propozycji, która nie wymaga dużych nakładów na to, by jeździł po bezdrożach. W stanie fabrycznym lub po niedużym tuningu kupicie auto w takiej cenie. Do sprawnej jazdy w ternie wystarczy 3-drzwiowe nadwozie i odpowiednie ogumienie. W wersji 5-drzwiowej, czyli dłuższej, może też służyć jako samochód na co dzień. Zaletą auta jest prosta i wytrzymała konstrukcja. Polecam.
Isuzu Trooper drugiej generacji to auto japońskie, które w Europie było też sprzedawane jako Opel Monterey, a na rynkach wschodnich jako Honda Horizon. Łącznie oferowano je pod 10 różnymi nazwami.
Nie jest to tak solidny wóz jak Toyota Land Cruiser czy Nissan Patrol, ale z powodzeniem dorównuje np. Pajero. Spory i ciężki, nowy sprzedawany raczej jako SUV, dziś może być tanią propozycją prostej terenówki.
Nie jest to jednak zakup bez ryzyka. Silniki miewają poważne problemy, a części zamienne nie leżą na półkach każdego sklepu. Sytuację ratuje podobieństwo techniczne do popularnego Opla Frontery. W pierwszej kolejności wymagający bardziej napraw niż modyfikacji. Do kupienia za 15 tys. zł i do włożenia w niego ok. 10 tys. – tak można go polecić.
Skoro już w jakimś sensie trafiliśmy do Opla, to przy okazji przyjrzyjmy się modelowi Frontera. Nie jest to twarda terenówka, ale i tak lepsza niż spora część SUV-ów. Jedną z największych zalet jest duży wybór aut i dostępność części zamiennych. Frontera wymaga trochę pracy, by zrobić z niej niezawodną terenówkę, ale warto.
Warto poszukać młodszego egzemplarza w możliwie najlepszym stanie technicznym. Najdroższe kosztują ok. 20 tys. zł, więc zakup za 15 tys. nie jest złym ruchem. Na drobne naprawy czy modyfikacje wystarczy już nieduża kwota.
Jeep to pierwsza – alfabetycznie - marka, która produkuje prawdziwe terenówki, dlatego z kwotą 15 tys. zł najlepiej sobie odpuścić poszukiwania. Jednak poświęćmy chwilę na zrozumienie dlaczego.
Najtańsze są Grand Cherokee WJ – nie bez powodu. Zwykle to dość zaniedbane i kłopotliwe samochody, stosunkowo drogie w naprawach i podatne na korozję. Kwota 15 tys. zł wystarczy tylko na zakup.
W takiej cenie można też znaleźć Cherokee KJ – to lepsza moim zdaniem propozycja, ale też wymagająca nieco wkładu. O ile KJ po zakupie nie powinien wymagać więcej niż 10 tys. zł dodatkowych kosztów, o tyle w Grand Cherokee WJ trzeba będzie włożyć więcej.
Polecam warunkowo Jeepa Cherokee KJ do jazd w niezbyt trudnym terenie i z budżetem naciągniętym na minimum 20 tys. zł. To samo dotyczy starszego i sprawniejszego na bezdrożach Cherokee XJ, choć zakup w takiej kwocie nie będzie łatwy. W przypadku tego auta pamiętajcie, by nie kupować diesla.
Kia Sorento to propozycja dla osób lubiących poeksperymentować, iść pod prąd. Dobra, trwała i stosunkowo tania w naprawach mechanika pozwala stworzyć auto terenowe do pokonywania niezbyt wymagających odcinków.
Sorento jako samochód terenowy można porównać np. z Oplem Fronterą. Modyfikacje są jednak trochę trudniejsze – trzeba pamiętać, że jest to koncepcyjnie SUV. Cieszy duży wybór samochodów do kwoty 15 tys. zł i to wyglądających na takie, które nie widziały trudnego terenu. Najładniejsze kupicie za 25-30 tys. zł, a mają po 10-12 lat.
Jedynym land roverem jakiego można polecić do kwoty 15 tys. zł jest Discovery I pod warunkiem, że w okolicy macie doświadczonego mechanika. Można za takie pieniądze kupić trochę zdezelowane auto w stanie bliżej nieokreślonym. To bardzo dobry sprzęt, ale na pewno będzie wymagał nakładów. Jeśli kupicie Discovery i potraktujecie off-road na poważnie, to wydatki szybko dojdą do wspomnianej na początku kwoty 40 tys. zł.
Zaskakująco niskie ceny osiągają Mitsubishi Pajero trzeciej generacji (1999–2006), których nie należy mylić z innymi modelami: Pajero Sport czy Pajero Pinin. Auto kosztujące 10 lat temu bardzo dużo, dziś można kupić za mniej niż 15 tys. zł.
Niestety to nie przypadek – samochody są drogie w naprawach, korodują, mają problemy z silnikami, a naprawa (a nawet tuning) ze względu na konstrukcję to spory problem. Za takie pieniądze ten model mogę tylko odradzać.
Dlatego też za podobne pieniądze kupicie prostsze i trwalsze Pajero Sport, konstrukcyjnie oparte na pick-upie L200 oraz starsze Pajero produkowane do 1999 r. Niestety z budżetem 15 tys. zł znajdziecie tylko auta wymagające nakładów by doprowadzić je do dobrego stanu. By stworzyć dobre, sprawnie jeżdżące w terenie auto trzeba będzie wydać dodatkowo ok. 10-15 tys. zł.
Przeglądając oferty sprzedaży terenowych nissanów, wybór wydaje się być ogromny. Jest Navara, Terrano II i kultowy Patrol. Dwa pierwsze kupić się da, ale też trzeba mieć trochę dodatkowych pieniędzy na ich usprawnienie. Nie chodzi o tuning, lecz o bieżące naprawy, zwłaszcza silników, które są delikatne.
Patrol to jedynie marzenie, jednak warto o nim wspomnieć, ponieważ model K260 pojawia się w takiej cenie i jest to oferta kusząca. Trzeba mieć świadomość, że poniżej 20 tys. zł kupicie patrola jako bazę do zbudowania terenówki.
Jeśli auto ma być naprawdę dobre, minimalny budżet to 30 tys. zł przy założeniu, że pozostajecie z oryginalnym silnikiem 2.8 lub 3.0. Do poważnej jazdy w terenie silnik trzeba będzie wymienić na mocniejszy i przede wszystkim bardziej niezawodny. Prędzej niż później dojdziecie do kwot rzędu 40-50 tys. zł.
Opis SsangYonga Rextona można by zakończyć odesłaniem do opisu Kii Sorento, lecz ten samochód jest jeszcze bardziej egzotyczny. O ile można go traktować jak SUV-a, który po założeniu terenowych opon nada się do wypadów w lekki teren, o tyle uprawianie poważniejszego off-roadu z tym samochodem jest czystą fanaberią.
Modyfikacje i ewentualne naprawy mogą być bardziej skomplikowane niż kosztowne. Auto da się kupić do 15 tys. zł, ale raczej jako terenówkę okazjonalną. W ten sposób można je polecić. Nie trzeba będzie dużo dokładać.
Podobnie jak Mitsubishi, również Toyota wyprodukowała tyle aut terenowych, że wybór jest dość duży. Poza kultowym Land Cruiserem w różnych odmianach i nie mniej legendarnym Hiluxem, mamy jeszcze Toyotę 4-Runner, czyli SUV-a zbudowanego na bazie pick-upa. Jednak w przeciwieństwie do Hiluxa nie jest tak drogi, ale z kwotą 15 tys. zł nawet i ten model jest poza zasięgiem.
Na dobrego Hiluxa trzeba mieć ok. 40 tys. zł, ale tańszy jest Land Cruiser Prado. Tylko i tu budżet to minimum 20 tys. zł. Zakup starej generacji Land Cruisera (seria 70) jest możliwy nawet za 10 tys. zł, ale naprawy szybko zweryfikują tę kwotę i prędzej czy później dodatkowe 20 tys. zł trzeba będzie wydać.
Podsumowanie
Kupić terenówkę za 15 tys. zł się da i nie musi to być takie ekstremum jak małe suzuki czy rosyjska łada. Może to być także większe i wygodniejsze auto. Problemem jest nie zakup, ale naprawy i utrzymanie samochodu. Im więcej będziecie od niego wymagać, zwłaszcza w zakresie terenowych możliwości, tym więcej pochłonie pieniędzy. Bilans musi się zgadzać - co zaoszczędzicie na zakupie, to wydacie później.
Powyższe zestawienie pokazuje, że przy niskim budżecie najlepiej od razu odrzucić myśli o legendarnych modelach i markach, a skupić się na tych rzadziej spotykanych na terenowych pojeżdżawkach. Dobre propozycje to nie land rovery, jeepy i toyoty, lecz Chevrolet Blazer, Hyundai Galloper, Isuzu Trooper, Kia Sorento czy Opel Frontera. To samochody na miarę takiego budżetu.