Sąd się pomylił. Kierowca popełnił wykroczenie, ukarano go za przestępstwo
Sąd Najwyższy orzekł kasację wyroku skazującego kierowcę na pół roku więzienia. Do pomyłki podczas wcześniejszego procesu doszło dlatego, że mężczyzna nie był - jak w większości takich przypadków - pod wpływem alkoholu, a marihuany.
04.02.2022 | aktual.: 14.03.2023 13:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wyrok z pomyłką
Można byłoby pomyśleć, że w państwie prawa, za jakie uchodzi Polska, skazanie kierowcy za wykroczenie tak jak za przestępstwo nie jest możliwe. Stało się jednak inaczej i sprawę zakończyła dopiero kasacja Sądu Najwyższego. Do rozprawy przed SN doszło, ponieważ sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich. Niewykluczone, że pomyłka sędziowska w ogóle nie miałaby miejsca, gdyby mężczyzna jechał pod wpływem alkoholu, a nie marihuany.
Wszystko zaczęło się w 2014 r. Policja zatrzymała wówczas mężczyznę, którego oskarżono między innymi o to, że "(...) znajdując się w stanie po użyciu środka odurzającego w postaci marihuany w nieustalonej ilości, kierował po drodze publicznej pojazdem mechanicznym". Prokuratura zakwalifikowała to jako przestępstwo z art. 178a par. 1 Kodeksu karnego. Taką kwalifikację utrzymał sąd, który skazał mężczyznę na pół roku więzienia. Na wniosek oskarżonego postępowanie zapadło bez przeprowadzania postępowania dowodowego. Nie sporządzono pisemnego uzasadnienia wyroku, a ten się uprawomocnił.
Sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Obywatelskich i zauważył, że w doszło tu do pomyłki. "Warunkiem odpowiedzialności w tej sprawie musiałoby być prowadzenie przez oskarżonego pojazdu w czasie znajdowania się pod wpływem środka odurzającego. Tymczasem z ustaleń sądu wynika, że oskarżony był nie pod wpływem środka odurzającego, ale w stanie po jego użyciu", pisze RPO. W pierwszym przypadku byłoby to przestępstwo, w drugim jednak jest to wykroczenie.
Jak argumentował Sąd Najwyższy, stan po użyciu substancji działającej podobnie do alkoholu oznaczał, że w organizmie kierującego znajdował się ten środek. Nie przesądza to jednak jeszcze o realnym wpływie środka na zdolności psychomotoryczne kierowcy. Nie można więc stanu po użyciu środka odurzającego traktować jako przestępstwa.
Prawo nie ułatwia
Dlaczego doszło do tej pomyłki? Można podejrzewać, że taka sytuacja nie miałaby miejsca, gdyby kierowca wcześniej pił alkohol, a nie palił marihuanę. W kwestii alkoholu przepisy są jasne: kiedy zawartość we krwi mieści się w granicach od 0,2 do 0,5 prom., mamy do czynienia z wykroczeniem, kiedy jest więcej niż 0,5 prom., dochodzi do przestępstwa. Problem w tym, że w odniesieniu do środków odurzających w polskim prawie takich limitów nie ma. Każdy przypadek jest badany przez biegłego i to jego opinia decyduje przed sądem o tym, jak traktować dokonany przez kierowcę czyn.
Taki stan rzeczy przedłuża rozwiązanie wielu spraw dotyczących środków odurzających i zwiększa związane z nimi koszty ponoszone przez budżet państwa. Jak pokazał przypadek przywołany przez RPO, czasami prowadzi także do podejmowania nieprawidłowych decyzji w sądach. A była szansa na zmianę.
W kwietniu 2021 r. do Sejmu wpłynął poselski projekt nowelizacji Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Parlamentarzyści Lewicy proponowali w nim wprowadzenie dopuszczalnych limitów tetrahydrokannabinolu – THC, które określałyby, kiedy mamy do czynienia ze stanem po użyciu THC, a kiedy z upojeniem THC.
Projekt zmian w przepisach najpierw miesiącami zalegał w legislacyjnej lodówce. W październiku został skierowany do pierwszego czytania i dalej pozostał na poboczu. Wreszcie w styczniu 2022 r. po pierwszym czytaniu został odrzucony w całości – głównie głosami parlamentarzystów PiS-u. Dlaczego tak się stało?
Niewykluczone, że na taką a nie inną decyzję partii rządzącej wpłynęły zapisy projektu. Posłowie Lewicy proponowali, by za stan po użyciu THC uznawać zawartość od 2 do 5 ng na ml. Stan upojenia THC miałby występować, gdy we krwi znajdowałoby się więcej niż 5 ng na ml. Dla przykładu w Belgii dolny limit stanu po użyciu THC wynosi 1 ng/ml, a w Norwegii 1,3 ng/ml. Skąd więc tak wysokie progi w odrzuconym poselskim projekcie? Wygląda na to, że posłowie po prostu przepisali wartości norm dla alkoholu.
Autorzy projektu zmian w przepisach popisali się, delikatnie rzecz ujmując, nonszalancją w określeniu progów zawartości THC. Czy jednak jedyną właściwą decyzją powinno być odrzucenie projektu w całości? Limity można było zmienić na takie, które poparte są badaniami naukowymi w dziedzinie wpływu THC na zdolności motoryczne kierowców oraz przeprowadzenie przez nich właściwego osądu sytuacji drogowej.
Przypadek, którym zajął się RPO, wskazuje zaś na to, że takie przepisy są potrzebne. Dzięki nim budżet państwa mógłby zaoszczędzić, liczba rozpraw w sądach mogłaby spaść, a kierowcy nie byliby narażeni na ryzyko wydania wobec nich niesprawiedliwego wyroku.