Verstappen wygrywa na Imoli. Awarie bolidów namieszały w przebiegu rywalizacji
Zupełnie inaczej zespół McLaren wyobrażał sobie niedzielne popołudnie. Świetne tempo w piątek i sobotę oraz Pole Position wywalczone przez Piastriego nie wystarczyło, aby pokonać Verstappena, któremu pomogła neutralizacja wywołana przez awarię bolidu Estebana Ocona.
19.05.2025 | aktual.: 19.05.2025 15:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Duży krok w kierunku zwycięstwa kierowca Red Bulla wykonał już w pierwszym zakręcie. Max zaatakował Oscara zaraz po starcie i dzięki odważnemu manewrowi po zewnętrznej zdołał wyjść na prowadzenie. W McLarenie postanowiono rozdzielić strategię i po kilkunastu okrążeniach Piastri zjechał po świeże opony, próbując podciąć Verstappena. Taka zagrywka automatycznie oznaczała, że Oscar będzie musiał w drugiej fazie wyścigu zjechać jeszcze raz. W Red Bullu natomiast nie zareagowali na posunięcie rywala i Max kontynuował jazdę.
Kluczowym elementem dla przebiegu zmagań była awaria w bolidzie Estebana Ocona. Kierowca Haasa zatrzymał się na poboczu, a dyrekcja wyścigu zdecydowała o wprowadzeniu procedury wirtualnej neutralizacji. Skorzystali na niej kierowcy, którzy jeszcze nie odwiedzali swoich mechaników. Wśród nich był także Verstappen, który dzięki zmianie opon w trakcie neutralizacji na tor powrócił z ponad 20-sekundową przewagą nad Norrisem. Dla kierowców, którzy wybrali strategię dwóch pit-stopów, to również była dobra okazja, aby wykonać drugi zjazd – wśród nich znalazł się m.in. Piastri.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wszystko wskazywało na to, że Verstappen pojedzie po łatwą wygraną, jednak kilkanaście okrążeń później usterka techniczna pojawiła się w Mercedesie Antonellego. Na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, co spowodowało, że ogromna przewaga Maxa została zniwelowana. Po nowe opony zjechał Lando Norris, tracąc tym samym pozycję na rzecz Piastriego, który został na torze, gdyż nie dysponował już świeżym kompletem ogumienia. Skomplikowało to sytuację ekipy Zaka Browna, gdyż przy restarcie Lando nie miał możliwości bezpośredniego zaatakowania lidera wyścigu.
McLaren nie zdecydował się na zastosowanie poleceń zespołowych i zamiany pozycji kierowców zaraz po wznowieniu wyścigu. Verstappen z kolei bezbłednie wykonał restart i odjechał na kilka sekund od walczących ze sobą pomarańczowych bolidów. Norris w końcu uporał się z Piastrim, jednak do końca rywalizacji pozostawało już tylko kilka okrążeń, a dystans do kierowcy Red Bulla był zbyt duży, aby myśleć o wywalczeniu zwycięstwa.
Katastrofalne kwalifikacje w wykonaniu Ferrari udało się przekuć w bardzo dobre czwarte i szóste miejsce na mecie. Leclerc i Hamilton nie kryli rozczarowania po tym jak tempo ich bolidu w sobotę pozwoliło na wywalczenie jedynie 11. i 12. pola startowego. W niedzielę ich samochód sprawował się jednak lepiej, a dobra strategia i prawidłowe wykorzystanie dwóch okresów neutralizacji, pozwoliły kierowcom awansować do czołówki. W końcówce wyścigu zawodnicy stajni z Maranello dali kibicom pokaz świetnej walki, gdy zaciekle atakował ich Albon.
Nie obyło się bez incydentów – po kilku nieudanych próbach ataku Alex w końcu zrównał się z Leclerkiem, a kierowca Ferrari wypchnął z toru bolid Williamsa w Tamburello i w efekcie Albon stracił także pozycję na rzecz Hamiltona. Lewis szybko zbliżył się do zespołowego partnera, a ekipa zdecydowała o zamianie pozycji. Hamilton zaczął zmniejszać dystans do Piastriego i choć ostatecznie nie udało się wywalczyć podium, to Brytyjczyk był bardzo zadowolony z rezultatu. Jego zespołowy partner nie zdołał jednak finiszować tuż za nim. Charlesowi groziła kara za wyrzucenie Albona z toru i Leclerc postanowił oddać rywalowi pozycję, której nie zdołał już potem odzyskać. Tifosi licznie zgromadzeni na trybunach liczyli oczywiście na więcej i brak podium w domowym wyścigu na pewno był delikatnym rozczarowaniem. Na szczęście w dalszej części sezonu czeka nas jeszcze rywalizacja na Monzy i Ferrari dostanie drugą szansę, aby przed własną publicznością znaleźć się w czołowej trójce.
Dla Mercedesa był to najgorszy jak do tej pory weekend w sezonie. Antonelli nie ukończył zmagań z powodu awarii, a Russell zameldował się na mecie dopiero na 7. pozycji – tak nisko jeszcze nie był w tym roku. Startegia dwóch pit-stopów okazała się nietrafiona, a w ostatniej fazie wyścigu mocno zniszczone opony spowodowały, że kierowca Mercedesa nie zdołał nawiązać walki z Albonem i kierowcami Ferrari. Dzięki temu McLaren jeszcze bardziej powiększył swoją przewagę w klasyfikacji generalnej, a do Mercedesa mocno zbliżył się Red Bull, który traci jedynie 16 punktów.
Za tydzień Formułę 1 czeka wyjątkowy weekend. GP Monako to wyścig ikoniczny, prestiżowy oraz jeden z najstarszych rozgrywanych na świecie (pierwsza edycja odbyła się 1929 roku). To również zawody, w których wywalczenie pierwszego pola startowego niemal gwarantuje zwycięstwo, a wyprzedzanie, zwłaszcza przy obecnej generacji bolidów, jest prawie niemożliwe. W tym roku wyścig ten będzie szczególny jeszcze z jednego powodu. Próbując zwiększyć jego atrakcyjność dla kibiców, FIA zdecydowała o wprowadzeniu na tą jedną rundę przepisu, który zmusza każdego kierowcę do wykonania minimum dwóch zmian opon w trakcie niedzielnej rywalizacji. Mam wątpliwości czy podniesie to jakość widowiska, choć chciałbym się w tej kwestii mylić i zobaczyć w tym roku pełne emocji i zwrotów akcji GP Monako.
Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Autorem jest Paweł Wasilewski. Możesz wspierać Autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite.