Rowerzyści z Krakowa sterroryzują miasto i zniweczą działania masy krytycznej
Dziś, w piątek 30 października grupa rowerzystów z Krakowa postąpi nie tylko wbrew miastu i na złość kierowcom. Dzisiejszy przejazd tzw. masy krytycznej będzie także niezgodny z oficjalnym stanowiskiem stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów, które zajmowało się wcześniej organizacją właściwych mas krytycznych.
30.10.2015 | aktual.: 02.10.2022 09:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Społeczność rowerzystów walczy w Polsce od lat o to, by poprawić infrastrukturę rowerową i zwiększyć świadomość kierowców odnośnie wspólnego funkcjonowania roweru i samochodu na ulicy. Zaczynało się to od malowania "na dziko" ścieżek na chodnikach (np. wzdłuż ulicy Świętokrzyskiej w Warszawie) i przejazdów niedużych grup miłośników jednośladów. Rowerowy ruch urósł do ogromnych rozmiarów, dzięki czemu krzyki garstki ludzi przekształciły się w głos zauważalnej społeczności.
Od początków tych działań minęły lata. Polskie miasta się zmieniają i dostosowują do alternatywnych środków transportu. Wiem, bo sam w ciepłe dni często dojeżdżam do pracy rowerem. Świadomi zachodzących zmian są także organizatorzy krakowskiej masy krytycznej, którzy zdecydowali, że czas zakończyć jej organizację w dotychczasowej formie w marcu 2015 roku.
25 maja 2014 roku każdy mieszkaniec Krakowa mógł pójść do urn i zagłosować w referendum, w którym jedno z pytań brzmiało "Czy zdaniem Pani/Pana w Krakowie powinno się budować więcej ścieżek rowerowych?". 35,96% uprawnionych z tej możliwości skorzystało, a na tak postawione pytanie aż 85,2% głosujących odpowiedziało twierdząco. Oznacza to, że 175033 mieszkańców Krakowa (tylu głosowało na "tak") zostało przekonanych przez Masę Krytyczną i wyraziło to przekonanie w sposób najsilniejszy z możliwych, bo wrzucając kartkę do referendalnej urny. To więcej niż głosów w wyborach otrzymał kiedykolwiek prezydent miasta. A wynik referendum jest wiążący prawnie, bo frekwencja wyraźnie przekroczyła wymagane prawem minimum.
Masa w Krakowie nie znika (a raczej przekształca się) dlatego, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki powstały lub zostały obiecane wszystkie niezbędne udogodnienia rowerowe. Masa Krytyczna to nie jest - jak można mylnie przypuszczać - konflikt rowerzystów z władzą. Masa Krytyczna to jest relacja rowerzyści - społeczeństwo. Społeczeństwo Krakowa w sposób ostateczny zaakceptowało Masę, potwierdzając to w referendum. Reakcja łańcuchowa nastąpiła, lawina ruszyła. Dalsze funkcjonowanie Masy w obecnym kształcie to byłoby przekonywanie przekonanych.
O zakończeniu organizacji masy krytycznej w Krakowie pisaliśmy w lutym tego roku. Rowerzyści są usatysfakcjonowani zmianami, które już zaszły i które miasto ma dopiero w planach. Docenili to, że ich głos został wysłuchany.
Zdziwienie krakowskich kierowców może być bardzo duże, gdy zobaczą masę krytyczną w przedświąteczny piątek w godzinach szczytu na ulicach Krakowa. Przejazd odbywa się wbrew woli stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów, które wydało w tej sprawie oświadczenie i namawia do tego, by nie utrudniać ruchu samochodowego w dniu, w którym wiele osób nie tylko już przemieszcza się między cmentarzami, ale także wyjeżdża z miasta.
Na przejazd masy krytycznej 30 października zgody nie wyraziły także władze. Jako powód urzędnicy podają błąd formalny we wniosku, w którym zamiast słowa przejście użyto wyrazu przejazd. Mimo braku zezwolenia rowerzyści i tak chcą wyjechać, ale podzieleni na 15-osobowe grupy.
Dzisiejszy przejazd nosi nazwę Świetlana Październikowa Masa Krytyczna. Skąd nazwa?
Tradycyjnie jak w każdy ostatni piątek miesiąca, zapraszamy wszystkich rowerzystów i oczywiście rowerzystki na Świetlaną Masę Krytyczną. Tym razem poza odwiedzeniem anty rowerwowych miejsc w Krakowie skupimy się również na tematyce bezpieczeństwa rowerzystów, a przede wszystkim poprawnym oświetleniu roweru!
Powód organizacji masy należy pochwalić. Sęk w tym, że o oświetleniu i bezpieczeństwie można mówić w każdy inny dzień miesiąca, niekoniecznie w ten, w którym miasto będzie sparaliżowane przez niestandardowo duże natężenie ruchu. Jeśli to bezpieczeństwo rowerzystów ma być tematem, to dlaczego związana z nim masa krytyczna jest organizowana w takim czasie, który ewidentnie sprawi, że rowerzyści będą w centrum zainteresowania wszystkich krakowskich kierowców?
Organizowanie tego wydarzenia w takiej formie jest jak wpychanie najedzonemu dziecku kolejnej łyżeczki owsianki w otworzoną na siłę buzię. Ja wiem, że masz dosyć, Ty wiesz, że masz dosyć, ale jedz jeszcze, nażryj się aż pękniesz. I tak pęknie w końcu granica między manifestowaniem swoich racji a niezdrowym wciskaniem ich innym na siłę. Nie wszyscy kierowcy muszą lubić rowery - to, że tolerują je na drodze, szanują ich prawa i rozumieją potrzeby ich właścicieli, nie znaczy, że się na nie przesiądą. Tu pojęcie tolerancji jest wypaczone, jak to często ma miejsce współcześnie - nie wystarczy, że coś Ci nie przeszkadza, [u]musisz[/u] to jeszcze lubić.
Problem, o którym tu mowa wcale nie jest największym w przypadku organizowanego przez krakowskich cyklistów wydarzenia. Przez tę nachalność nie tylko kierowcy utkną w korkach, ale stracić mogą także sami rowerzyści. Krakowskie społeczeństwo, jak widać było po wynikach referendum, powiedziało jednośladom "tak". Ale ta akceptacja powoli może zmienić się we frustrację, a rowerzysta zmienić się w oczach przeciętnego Kowalskiego w kolarza-terrorystę. Naturalnie, to wyolbrzymienie problemu. Jednak wszyscy, łącznie ze środowiskiem organizatorów dotychczasowych mas krytycznych są zdania, że dzisiejszy przejazd może jedynie zaszkodzić, zamiast cokolwiek zdziałać na rzecz polepszenia stosunków między wszystkimi użytkownikami dróg.
Zobacz także