Renault Zoe – pierwsze wrażenie [relacja autokult.pl]
Renault Zoe to przedstawiciel miejskich aut elektrycznych. Na polskim rynku samochód zadebiutuje wiosną 2014 roku, ale już teraz miałem okazję przyjrzeć się mu nieco bliżej.
19.10.2013 | aktual.: 28.03.2023 16:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Renault Zoe to przedstawiciel miejskich aut elektrycznych. Na polskim rynku samochód zadebiutuje wiosną 2014 roku, ale już teraz miałem okazję przyjrzeć się mu nieco bliżej.
Samochody elektryczne od jakiegoś czasu próbują udowodnić swoją wartość i ugryźć dla siebie kawałek rynkowego tortu. Jednak z wielu przyczyn przegrywają konkurencję z tradycyjnie napędzanymi autami. Problemów z elektrykami jest kilka. Czy Zoe stawi im czoła?
Cena
Po wynikach dotychczasowej sprzedaży (do Renault spłynęło ok. 8000 zamówień) widać, że samochód cieszy się zainteresowaniem. Auto w krajach Unii Europejskiej kosztuje w granicach 20 000 – 22 000 euro. Nie podano jeszcze ceny, która będzie obowiązywać w Polsce, ale jest szansa, że będzie to mniej niż wynika z prostego przelicznika walutowego. Haczykiem jest fakt, że klient staje się właścicielem samochodu, a baterię jedynie wynajmuje za stosowną opłatą. W niedalekiej przyszłości jednak będzie możliwe zapłacanie wszystkich rat za użytkowanie baterii z góry lub wykupienie jej na własność.
Gdy spojrzeć na cenniki innych elektryków, Zoe wyceniono dość atrakcyjnie. Jednak bez dopłat rządowych nadal jest to auto droższe od spalinowych odpowiedników. Co ciekawe np. we Francji sytuacja wygląda zgoła inaczej. Tam dopłaty do samochodów zeroemisyjnych są na tyle duże, że Zoe finalnie może kosztować klienta mniej niż Clio.
Zasięg
Teoretyczny zasięg Zoe to 210 km. To niezły wynik, ale przy dynamicznej jeździe miejskiej raczej nie do osiągnięcia. W Polsce brak odpowiedniej infrastruktury umożliwiającej szybkie doładowywanie samochodów elektrycznych, dlatego użytkownik będzie zdany jedynie na korzystanie ze „stacji benzynowej” w swoim garażu i dotarcie oraz powrót z miejsca docelowego na jednym ładowaniu baterii.
Wrażenie normalności
Jeszcze niedawno hybrydy oraz samochody elektryczne koniecznie musiały rzucać się w oczy i uzewnętrzniać swoją proekologiczność. Teraz z kolei można znaleźć auta takie jak Kangoo Z.E. i Fluence Z.E., czyli tradycyjne konstrukcje z przeszczepionym napędem elektrycznym. Zoe jest czymś po środku – samochodem zbudowanym wokół baterii i sprawiającym wrażenie normalnego, co w przypadku elektryka można uznać za zaletę.
Renault Zoe nie zwraca uwagi krzykliwym wyglądem, niepotrzebnymi udziwnieniami i nie komplikuje życia kierowcy. Francuzi zdecydowali się opracować jego kontrukcję od podstaw, chociaż mogli przecież wypatroszyć Clio i zrobić z nim to samo co w przypadku Kangoo i Fluence. Dobrze jednak, że podjęto inną decyzję. Dzięki temu Zoe nie można zarzucić toporności, nieprzemyślanych rozwiązań czy niedopracowania detali.
Pierwsza jazda
Jazda samochodem elektrycznym jest niecodziennym doświadczeniem. Po zajęciu miejsca za kierownicą Zoe wszystko wygląda tradycyjnie. Wiele jednak zmienia się, gdy wcisnąć przycisk startera. Szybko trzeba się pozbyć wrażenia, że „coś jest nie tak”, bo zapaliły się jedynie kontrolki a nie słychać pracującego motoru. Tak przecież miało być. Auto jest bezgłośne na postoju oraz w czasie jazdy na wyższych obrotach. Jednak przy niskich prędkościach Zoe wydaje kosmiczne dźwięki, które na pewno nie są przyjemniejsze od wrzeszczącego V8 z Camaro, ale są dowodem na to, że faktycznie ten kawałek metalu żyje i komunikuje się z kierowcą.
Silnik elektryczny Renault Zoe generuje 88 KM (65 kW) w zakresie od 3000 do 11 300 obr./min. Masymalny moment obrotowy to z kolei 220 Nm dostępnych już od 250 do 2500 obr./min. Taka charakterystyka jednostki napędowej to idealne rozwiązanie do miasta, gdzie często trzeba wykorzystywać każdą wolną przestrzeń. Zoe w normalnym trybie jazdy jest zwinne niczym kot – wystarczy dotknąć prawego pedału i można mieć pewność, że auto natychmiast wyrwie do przodu.
Osiągi na papierze nie powalają (4 s do 50 km/h, 8,6 s do 80 km/h i 13,5 s do 100 km/h), ale nie pokrywa się to z rzeczywistymi odczuciami z jazdy. Warto za to wspomnieć, że znacznie gorszą dynamikę Zoe prezentuje w trybie Eco. Ale w myśl zasady „coś za coś”, kierowca otrzymuje wtedy w zamian możliwość przejechania większego dystansu na jednym ładowaniu baterii.
Przymykając oko na małe różnice można powiedzieć, że Zoe jest niemalże tych samych wymiarów co Clio. Jednak o ile z przodu miejsca nie brakuje, z tyłu Clio oferuje jego nieco więcej. Ponadto niezwykle irytująca w elektrycznym Renault jest klamka tylnych drzwi ukryta w słupku. Aby otworzyć drzwi trzeba najpierw odchylić klamkę naciskając ją odpowiednim miejscu, a dopiero potem za nią pociągnąć.
Dla kogo?
Renault Zoe to według producenta samochód elektryczny nastawiony zarówno na klienta indywidualnego jak i flotowego. Zapewne jednak to firmy będą bardziej zainteresowane zakupem tej konstrukcji. Kto konkretnie? Organy administracji państwowej związane z ochroną środowiska, koncerny międzynarodowe chcące zamanifestować swoją proekologiczność, firmy działające w branży elektrycznej oraz być może już niedługo wypożyczalnie samochodów.
Czy ktoś kupi to auto w naszym kraju? Renault prognozuje sprzedaż od 50 do 100 samochodów elektrycznych w Polsce w 2014 roku. Jeśli wziąć pod uwagę, że szacunki wskazują, że ok. 50 % sprzedaży powinno stanowić Zoe, pod koniec przyszłego roku po naszych drogach może już jeździć 25-50 sztuk tego miejskiego wtyczkowozu.