Renault Megane CC Floride 1,4 TCe - pogoda na niepogodę [test autokult.pl]
Trzeba otwarcie przyznać, że w tym roku lato nas nie rozpieszcza. Ptaki nie wiedzą czy już mają odlatywać do ciepłych krajów, piękne panie zrezygnowały ze spódniczek na rzecz spodni, a uczniowie już ustawili się w kolejce przed wejściem do szkoły. Wszystko jest na opak, zupełnie jak Renault Megane CC w wersji specjalnej Floride.
13.08.2011 | aktual.: 18.04.2023 11:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Trzeba otwarcie przyznać, że w tym roku lato nas nie rozpieszcza. Ptaki nie wiedzą czy już mają odlatywać do ciepłych krajów, piękne panie zrezygnowały ze spódniczek na rzecz spodni, a uczniowie już ustawili się w kolejce przed wejściem do szkoły. Wszystko jest na opak, zupełnie jak Renault Megane CC w wersji specjalnej Floride.
W maju na naszym redakcyjnym parkingu stanęło przepiękne, czerwone Renault Megane ze składanym twardym dachem i silnikiem wysokoprężnym. Ze słonecznej pogody skorzystał wówczas Rafał, który opisał swoje spostrzeżenia na temat auta. Kiedy trzy miesiące później do redakcji trafiło Renault w limitowanej wersji specjalnej Floride, padło na mnie. Ze mną jednak pogoda nie chciała współpracować.
Zaczęło się od mżawek i lekkich opadów deszczu. Później zrobiło się zimno, a ostatniego dnia testu chmury całkowicie zasłoniły niebo i o jakimkolwiek słońcu zarówno ja, jak i moja Megane CC mogliśmy zapomnieć.
Wszystko zaczęło się jakieś dwa, trzy tygodnie temu, kiedy szukałem w sieci jakichkolwiek informacji na temat wersji specjalnej Floride. Niemal na każdym portalu można było przeczytać, że auto dostępne będzie tylko i wyłącznie z jednostką wysokoprężną o mocy 130 KM. Wszyscy sugerowali także, że to pojazd wyłącznie dla kobiet. O ile seryjne Megane CC wydaje się nieco bezpłciowe, o tyle wersja Floride z nadwoziem oraz felgami w kolorze kości słoniowej, jasno dawała do zrozumienia, że nie uniknę spojrzeń zażenowanych mężczyzn, najbardziej bałem się jednak dwuznacznych uśmiechów.
Jak się jednak okazało, wszystkie osoby, które wcześniej uważały, że to auto tylko i wyłącznie dla kobiet, zmieniły zdanie. Widok auta typu Coupe Cabrio na naszych drogach nadal jest rzadkością. Na ogół zobaczyć można Megane CC pierwszej generacji w srebrnym kolorze. Nowy model w wersji Floride jest znacznie bardziej oryginalny.
Kość słoniowa na pierwszy rzut oka pasuje bardziej do Fiata 500, jednak z łatwością da się do niej przyzwyczaić. W tym samym kolorze polakierowane są felgi, co było odważnym, ale bardzo dobrym posunięciem. Jeżdżąc Megane CC w taką pogodę spodnie cały czas zsuwały mi się z bioder, wszystko za sprawą monet, które trzymałem w kieszeni, by co chwilę wjeżdżać na myjnię bezdotykową.
Co ciekawe, to zestawienie świetnie prezentuje się z czarnymi słupkami dwuczęściowego składanego dachu, który na dodatek jest w całości przeszklony. Jeżdżąc Megane CC można poczuć się jak w samochodzie z kreskówki "The Jetsons". Wszystko jest jednak naprawdę szczelnie domykane i bez obaw można płukać krawędzie szyb czy łączenia dachu silnym strumieniem wody, ani kropla nie wpadnie do wnętrza.
Nieco gorzej jest niestety z wygłuszeniem, wydawać by się mogło, że mocno pochylona przednia szyba zmniejszy poziom szumów, jednak przy prędkości około 150 km/h we wnętrzu robi się nieco głośniej niż w przypadku sedanów czy hatchbacków. Nadal jednak hardtop wydaje się złotym środkiem, który poprawia zarówno wygląd auta oraz jego walory funkcjonalne.
Po około 21 sekundach dach chowa się pod pokrywą bagażnika. Procedura wygląda naprawdę solidnie, jednak wszystko trwa nieco zbyt długo, gdyż elektrohydrauliczne siłowniki wykonują wszystkie procedury po kolei, być może w przyszłości doczekamy się kabrioletów, które jednocześnie składają dach, opuszczają szyby oraz chowają osłonę mechanizmu.
Po złożeniu dachu świat jest zupełnie inny, podobnie z autem. Zapomnijmy o szybkiej jeździe, teraz można się tylko spokojnie toczyć, a na trasie lepiej nie przekraczać 120 km/h, gdyż wtedy podmuchy wiatru, nawet z rozłożonym windshieldem, momentalnie przyprawiają o ból głowy. Jeśli dodatkowo zsuniemy wszystkie cztery szyby, co można zrobić za pomocą jednego przycisku, wszystko się trzęsie. To jednak niewielka cena jaką trzeba zapłacić za niesamowitą frajdę z jazdy autem bez dachu.
Niestety praktyczność nie jest dobrą stroną Megane CC. Wprawdzie z rozłożonym dachem do bagażnika można zmieścić ponad 400, a po złożeniu 200 litrów bagażu, wszędzie brakuje schowków. Poza schowkiem pasażera, podłokietnikiem oraz kieszeniami w drzwiach, dla pasażerów przednich foteli nie ma więcej miejsc, w których można coś wcisnąć. Tylko jeden cup holder, który pomieści wyłącznie najmniejsze kubki z kawą, większe puszki i butelki, będą odstawały, a podczas jazdy ich zawartość prawdopodobnie wyleje się zalewając drążek zmiany biegów oraz dżojstik do sterowania nawigacją.
Wnętrze w wersji Floride także różni się od seryjnych modeli. Czerwono-białe fotele łączące skórę z materiałową tapicerką prezentują się nieźle, jednak bardzo łatwo się brudzą. Ciekawsze są natomiast listwy w kolorze kości słoniowej oraz drążek zmiany biegów z metalowym pierścieniem, w który wciśnięto czerwony kapsel z literką "f", przypominający trochę jojo. Drążek pewnie leży w dłoni, podobnie jak kierownica, która również jest biało czerwona.
We wnętrzu na ogromną pochwałę zasługuje cyfrowy licznik. Wydawało się, że będę tęsknić za analogową podziałką, jednak bardzo szybko się przyzwyczaiłem. Poza tempomatem, dwustrefową klimatyzacją automatyczną czy bezbłędnie działającym systemem kart a'la keyless go, na największą pochwałę zasługuje nawigacja. W wersji standardowej wymaga ona dopłaty 1990 zł. Wprawdzie została ona nieco wciśnięta w górną część deski rozdzielczej i obudowana twardymi plastikami, to jednak samo urządzenie działa rewelacyjnie.
To tak naprawdę system, który dostarczyła Renault firma TomTom, przez co nie ma problemów z aktualizacjami, personalizacją, ustawieniami, jest wejście na karty pamięci. Są nawet ostrzeżenia o fotoradarach, które nie są domeną wszystkich fabrycznych nawigacji.
Mimo tego, że fotele łatwo się brudzą, to ich wyprofilowanie jest niemal wzorowe. Tabliczka Floride nigdy nie miał kojarzyć się ze sportem, potwierdzają to siedziska. Dobrze trzymają w zakrętach, są twarde, ale nie za twarde. Miękkie, ale nie za miękkie. Świetnie nadają się na dłuższe trasy a zajęcie w nich wygodnej pozycji nie stanowi żadnego problemu.
Ostatnią rzeczą, która zasługuje na pochwałę jest jednostka napędowa. To silniczek benzynowy, a nie jak informowały konkurencyjne redakcje jednostka wysokoprężna, o pojemności 1,4 litra. Turbosprężarka pomaga w tłoczeniu skromnych 130 KM. Każdy z tych koni zachowuje się jednak zupełnie tak, jakby przed włączeniem silnika ktoś posypał mu działkę amfetaminy. Pierwsza setka w czasie nieco powyżej 10 sekund i prędkość maksymalna 200 km/h to optymalne osiągi dla tego autka. Na papierze wyglądają przeciętnie, w rzeczywistości jednak naprawdę mile zaskakują.
Na uwagę zasługuje też niezła elastyczność. Po przekroczeniu 2,5-3 tysięcy obrotów, niemal na każdym biegu auto zaczyna przyspieszać. Co ciekawe jednak, poniżej tego progu turbodziura jest niemal niewyczuwalna. Podczas bardzo dynamicznej jazdy spalanie oscylowało w granicach 10 litrów, a dzięki sprawnej zmianie biegów na trasie można zejść do 7-8 litrów.
Niestety nie można wykorzystać stu procent możliwości silnika ze względu na układ kierowniczy oraz zawieszenie. Jest ono miękkie, naprawdę miękkie i przy prędkościach powyżej 130-140 km/h, szczególnie podczas wyprzedzania ma się wrażenie, że samochód w każdej chwili może dosłownie wyskoczyć z drogi. Podobnie jest na szybkich zakrętach z nierówną nawierzchnią.
To potwierdza obawę o tym, że wersja specjalna Floride to typowa bulwarówka. Na ogół bulwarówki są kiepskimi autami z kolorowymi naklejkami, tym razem jest inaczej. Renault zrobiło naprawdę niezłe auto i dokleiło do niego naklejki, które wcale nie przeważyły szali osobowości na rzecz kobiecego auta. Mimo wszystko, to nadal samochód, który może podobać się facetom.
Dobra robota Renault, a poszukiwaczom sportowych emocji polecamy Megane Coupe.
Testowany egzemplarz: | Renault Megane 1,4 TCe |
Silnik i napęd: | |
Typ: | R4 Turbo |
Rodzaj paliwa: | Benzyna |
Ustawienie: | Poprzeczne |
Rozrząd: | DOHC 16V |
Objętość skokowa: | 1397 cm3 |
Stopień sprężania: | 9,1:1 |
Moc maksymalna: | 130 KM (przy 5500 rpm) |
Moment maksymalny: | 190 Nm (przy 2250 rpm) |
Objętościowy wskaźnik mocy: | 92,8 KM/l |
Skrzynia biegów: | 6-biegowa, ręczna |
Typ napędu: | Przedni (FWD) |
Hamulce przednie: | Tarczowe, wentylowane |
Hamulce tylne: | Tarczowe |
Zawieszenie przednie: | Kolumna McPhersona |
Zawieszenie tylne: | Belka skrętna |
Układ kierowniczy: | Zębatkowy (wspomagany) |
Koła, ogumienie przednie: | 17” 205/50 R17 |
Koła, ogumienie tylne: | 17” 205/50 R17 |
Masy i wymiary: | |
Typ nadwozia: | Kabriolet |
Liczba drzwi: | 2 |
Współczynnik oporu Cd (Cx): | 0,329 |
Masa własna: | 1500 kg |
Stosunek masy do mocy: | 11,53 kg/KM |
Długość: | 4485 mm |
Szerokość: | 1811 mm |
Wysokość: | 1434 mm |
Rozstaw osi: | 2609 mm |
Rozstaw kół przód/tył: | 1546/1547 mm |
Test zderzeniowy EuroNCAP: | 5 Gwiazdek |
Osiągi: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 10,7 s |
Prędkość maksymalna: | 200 km/h |
Zużycie paliwa (miasto): | 10,0 l/100km |
Zużycie paliwa (mieszane): | 7,3 l/100km |
Zużycie paliwa (trasa): | 5,8 l/100km |
Pojemność zbiornika paliwa: | 60 l |
Emisja CO2: | 169 g/km |
Pojemność bagażnika: | 417/211 l |
Cena: | od 89 991 zł w wersji podstawowej |