Rząd chwalił się zakazem importu z Rosji. Posłowie odsłonili prawdę

Z kupowania "wschodniego" węgla zrezygnowaliśmy jako pierwsi, ale Polska nie odwróciła się od rosyjskiego LPG. Grupa posłów chce całkowitego zakazu nie tylko sprzedaży, ale nawet sprowadzania i transportu paliwa z tego źródła.

Zbiornik LPG w samochodzie
Zbiornik LPG w samochodzie
Źródło zdjęć: © WP Autokult | Marcin Łobodziński
Mateusz Lubczański

19.04.2023 | aktual.: 21.04.2023 13:50

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Ruch opozycji

Jak informuje poseł Jacek Tomczak (PSL), gaz LPG pochodzenia rosyjskiego jest ostatnim paliwem ciekłym nieobjętym sankcjami. Dalsze utrzymanie takiego stanu rzeczy ma podważać wiarygodność państwa polskiego, a przede wszystkim ma być nieetyczne.

Jak informowała niedawno "Rzeczpospolita", Polska sprowadziła więcej gazu niż inne kraje wspólnoty. Tylko w 2022 roku sprowadziliśmy z Rosji LPG o wartości 710,3 mln euro. Według danych Eurostatu i Forum Energii importujemy go coraz więcej. Powód to niska cena, zarówno w porównaniu z paliwem z innych krajów, jak i w relacji do benzyny.

- Wedle opinii branżowych portali co drugi polski kierowca jeździ na rosyjskim gazie. Trzeba ten absurd przerwać - stwierdza poseł Tomczak w rozmowie z Autokult.pl.

Orlen w oświadczeniu prasowym informował, że 80 proc. zapotrzebowania grupy pokrywane jest produkcją własną (przez Płock, Gdańsk i Możejki), paliwem importowanym drogą morską z zachodu oraz wydobyciem ze złóż krajowych. Reszta to zakupy od podmiotów krajowych "działających w branży gazu płynnego". Posłowie twierdzą, że Polacy nieświadomie tankują gaz LPG pochodzenia rosyjskiego.

Co istotne, w kwietniu 2022 roku premier Mateusz Morawiecki zapowiedział odejście od rosyjskiego LPG do końca 2022 roku. Wtórował mu Jacek Sasin. Do niczego takiego nie doszło.

"Nagłe wstrzymanie dostaw do Polski z całą pewnością negatywnie wpłynęłoby na sytuację polskich obywateli wykorzystujących LPG do ogrzewania domów, zasilania pojazdów czy przygotowywania posiłków" – czytamy w projekcie, pod którym podpisali się przedstawiciele wszystkich klubów i kół opozycyjnych. Dlatego przepisy – jeśli przyjęte – miałyby obowiązywać od 1 lipca 2023.

Import gazu na dwa sposoby

Import rosyjskiego gazu LPG trwa w najlepsze i rozwijał się w Polsce w ostatnich miesiącach. Pomimo deklaracji premiera, rząd nie zrobił nic, by choć zachęcić przedsiębiorców do dywersyfikacji importu i powolnego przygotowania się na całkowitą rezygnację z kierunku wschodniego. Co warto podkreślić, Unia Europejska też nic w tym kierunku nie zrobiła i nie było również z tej strony nacisków na odejście od rosyjskiego paliwa. Dlatego też nie ma na tę chwilę unijnego embarga na gaz płynny.

Mimo to Polska w ostatnich latach sukcesywnie odchodziła od rosyjskiego gazu – import spadał o kilka procent rocznie. Dla porównania, Szwecja w ostatnich latach znacząco zwiększała import gazu z Rosji – o kilkanaście procent rocznie. Niemniej Polska wciąż jest głównym odbiorcą LPG z Rosji w Unii Europejskiej. Głównie ze względu na skalę popularności tego paliwa.

Branża została - przez brak jednoznacznych decyzji rządu - podzielona na tych, którzy nie importowali rosyjskiego gazu i pracowali na niskich marżach droższego paliwa, m.in. ze Skandynawii oraz tych, którzy dzięki niskim cenom rosyjskiego gazu mogli znacząco podnieść marże - kupowali dużo taniej, ale sprzedawali relatywnie drogo. To dlatego LPG nie tylko nie zdrożało w ostatnim czasie, ale - głównie dzięki zwiększeniu importu ze wschodu – nawet staniało. Choć należy pamiętać, że LPG jest zawsze tańsze w okresie wiosna-lato, bo i zapotrzebowanie na sam propan spada.

Problemem jest nie sam gaz, ale jego transport

Terminale morskie pokrywają około 50 proc. zapotrzebowania na gaz – reszta transportu do Polski odbywa się koleją lub drogami (cysterny) z zachodu, np. z portów niderlandzkich, gdzie rozładowywany jest gaz przywożony z USA czy Bliskiego Wschodu drogą morską. Z polskiego terminala morskiego ok. 50 proc. transportu kolejowego na cały kraj w sezonie grzewczym w 2022 roku było "zarezerwowane" dla samego węgla. Jeśli sytuacja powtórzy się w 2023 roku, a do tego dojdą sankcje na rosyjski gaz, może pojawić się jego deficyt. Nie z powodu braku tego paliwa, bo ono jest zabezpieczone, ale z powodu problemów z samym transportem.

- Istotnym problemem w Polsce jest rozładunek i transport gazu już na terenie kraju, kiedy ten płynie do nas drogą morską, zwłaszcza z kierunku północnego - wyjaśnia Bartosz Kwiatkowski, dyrektor Polskiej Organizacji Gazu Płynnego. - Infrastruktura kolejowa jest naszym wąskim gardłem, co okazało się wkrótce po inwazji Rosji na Ukrainę, w okresie sezonu grzewczego. Były sytuacje, że stojący gazowiec w porcie nie mógł być rozładowany, ponieważ pociągi z cysternami były wstrzymywane. Pierwszeństwo miały wagony z węglem. Jeśli mamy całkowicie odejść od rosyjskiego paliwa, rząd powinien przygotować właśnie transport na taki ruch – konieczne jest zwiększenie przepustowości transportu gazu koleją. W Niemczech dla kolei wypracowano rozwiązanie polegające na tym, że pierwszeństwo mają pociągi przewożące wszystkie nośniki energii. W Polsce minionej zimy pierwszeństwo miał - choć tylko nieformalnie - węgiel. Kolej jest kluczowym środkiem transportu zarówno w zakresie sprowadzania LPG do kraju z portów Morza Północnego i Niemiec, jak i rozprowadzania po kraju surowca sprowadzonego drogą morską.

Czy LPG zdrożeje po nałożeniu sankcji?

Zapytałem dyrektora POGP o możliwy wzrost cen LPG po całkowitej rezygnacji z paliwa z Rosji.

- LPG mogłoby nieznacznie zdrożeć, ale szczególnie dla użytkownika autogazu, dużo zależy od marż na to paliwo, które w 2022 roku były najwyższe wśród wszystkich paliw dostępnych na stacjach. Istotne znaczenie ma koszt transportu drogą kolejową i morską, w tym np. dostępność cystern normalnotorowych dla potrzeb obsługi rynku polskiego - wyjaśnia Bartosz Kwiatkowski.

Zatem teoretycznie, jeśli sprzedawcy obniżą marże na stacjach, a transport LPG nie stanie się po raz kolejny wąskim gardłem, podwyżka cen autogazu może być nieodczuwalna.

Trochę z innej strony patrzy na to dr Jakub Bogucki, analityk rynku paliw z e-petrol.pl. Przyglądając się projektowi przypomina wypowiedź minister klimatu i środowiska Anny Moskwy, która powiedziała, że Polska jest gotowa na ewentualne sankcje unijne obejmujące gaz płynny (LPG). Jednocześnie podkreśla, że bez przyjęcia takich ustaleń na poziomie unijnym, trudno mówić o skuteczności systemowej – wprawdzie projekt zaznacza kwestie nabycia i przewozu, ale pojawia się problem wytwarzania gazu płynnego – mieszanie propanu i butanu nie zostało tu ujęte jednoznacznie. Zmieszanie gazów z różnych krajów może niejako pomagać w "zgubieniu" rosyjskiego pochodzenia produktu – regulacji dot. tej kwestii nie ma w dokumencie.

- Temat wraca co jakiś czas i tak naprawdę poza deklaracjami nie ma decyzji, która sprawiłaby, żeby to embargo miało sens - mówi dla Autokult.pl dr Jakub Bogucki. - A to musiałaby być decyzja unijna, a nie tylko na szczeblu państwowym. To produkt istotny dla Polski, ale dla innych krajów Unii już tak kluczowy nie jest - dodaje.

Zdaniem eksperta gazu nam nie zabraknie. Przynajmniej takie są zapewnienia branży. A to może oznaczać, że sankcje nie będą miały istotnego wpływu na cenę.

- Polska jest zabezpieczona od strony podażowej, gdyby do tego doszło, mamy zaopatrzenie z innych kierunków - podkreśla ekspert paliwowy. - Więc do nas rosyjski gaz wjeżdża tylko dlatego, że jest tani, a nie dlatego, że go brakuje. Gazu nie braknie, gdyby do sankcji doszło – zapewnienia takie składają importerzy, którzy od miesięcy świadomi są, że temat sankcji może powracać. Natomiast obawiam się, że do tego nie dojdzie albo sankcje będą całkowicie nieskuteczne, o ile będą mieć wyłącznie charakter "krajowy". Gaz z Rosji i tak będzie trafiał do nas okrężną drogą. Ponadto, jeśli chodzi o sam autogaz, to jest on mieszaniną (LPG to propan i butan, natomiast gaz grzewczy to propan przyp. red.). Przy braku dookreślenia szczegółów procesu produkcyjnego – można spodziewać się, że gaz rosyjski będzie mieszany z produktami nieobjętymi ewentualnym embargiem - i możliwość stwierdzenia tego faktu będzie trudna, a wtedy skuteczność sankcji będzie raczej nikła - wyjaśnia dr Jakub Bogucki.