Porsche 911 Le Mans Classic Clubsport. Paul Stephens jak zwykle nie zawodzi
Paul Stephens to specjalista od wyjątkowych Porsche. Jego najnowsze dzieło, Le Mans Classic Clubsport jest świetnym przykładem tego, w jakim stylu powinno się modyfikować klasyczne samochody.
06.07.2018 | aktual.: 14.10.2022 14:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Prezentowane 911 zadebiutowało 6 lipca podczas imprezy Le Mans Classic. Powstanie jeszcze 9 egzemplarzy, które trafią tylko do wybrańców. Co więcej, muszą oni uzbroić się w sporą dawkę cierpliwości. Paul Stephens zamierza bowiem przekazać zamówione auta dopiero za równe dwa lata, podczas kolejnej edycji Le Mans Classic.
Czy warto aż tyle czekać? Wystarczy rzut oka na fotografie, żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie. Najnowsze dzieło Stephensa oparte jest na znanym już 911 Clubsport. Klienci mogą liczyć na lekką konstrukcję dachu z opcjonalnym oknem dachowym, zestaw agresywnie wyglądających zderzaków wykonanych z kompozytów, czy aluminiową maskę.
Nietrudno zauważyć, że głównym celem było obniżenie masy. Dzięki wspomnianym zabiegom 911 Le Mans Classic Clubsport waży tylko 1075 kg. Bardziej wymagający klienci mogą pójść jeszcze dalej i wybrać radykalny pakiet. Wówczas 911 zostaje pozbawione wygłuszenia, centralnego zamka, elektrycznie sterowanych szyb, a nawet osłony przeciwsłonecznej pasażera. Efekt? Imponujące 970 kg.
Tylna klapa, zwieńczona pokaźnym spojlerem, skrywa 3,4-litrową sześciocylindrówkę z nowym układem wtrysku, wałkami zapożyczonymi z wersji RS, lekkim kołem zamachowym i skrzynią biegów Getrag G50. Nie brakuje też mechanizmu różnicowego o ograniczonym uślizgu. Dokładne osiągi nie są znane. Nietrudno jednak wyobrazić sobie, że auto jest piekielnie szybkie.
Równie dobre wrażenie robi jego prezencja. Połączenie bieli, czerni i zieleni idealnie współgra z klasycznymi liniami nadwozia. Jeszcze lepiej jest we wnętrzu, wykończonym charakterystyczną, zieloną wykładziną. Fotele pokryte "pepitką", aluminiowe pedały i walizka montowana zamiast tylnej kanapy tworzą niesamowity klimat.
Każdy z 10 egzemplarzy zaplanowanych do produkcji będzie się nieco różnił, w zależności od wymagań klienta. Wiadomo, że Paul Stephens żąda za swoje dzieło około 250 tys. funtów, co stanowi równowartość 1,23 mln zł. Dużo? Przyzwoicie, jak za tak wyjątkowe auto.