Porozmawiajmy o tym, co Mercedes pokazał na premierze EQC. A raczej czego zabrakło

Byłem na premierze Mercedesa EQC. Nie tylko widziałem go na żywo, siedziałem w nim i dotykałem, ale też wysłuchałem wielu prelekcji dotyczących nowego auta. Po całym dniu nie mam wątpliwości: to model przełomowy nie tylko dla tego producenta.

Czarny Mercedes EQC wygląda bardzo dobrze.
Czarny Mercedes EQC wygląda bardzo dobrze.
Źródło zdjęć: © Fot. Michał Zieliński
Michał Zieliński

13.09.2018 | aktual.: 01.10.2022 16:55

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Czego oczekujecie, gdy ogłaszany jest nowy samochód? Mogę mówić za siebie, ale domyślam się, że wszyscy czekamy na to samo. Jakieś zdjęcia, żeby wiedzieć jak wygląda i komplet danych technicznych. Trzeba wiedzieć, co napędza wóz, jakie oferuje osiągi, czy (przynajmniej teoretycznie) będzie ekonomiczny i jak duży jest bagażnik. Koniec końców w wielu przypadkach do porównania tych liczb ogranicza się decyzja o zakupie auta. Emocje są ważne, ale wielokrotnie rozsądek bierze górę.

Tekst o EQC, który opublikowałem na łamach Autokultu chwilę po premierze modelu zaspokaja właśnie te potrzeby. Są w nim zdjęcia poglądowe, są konkretne dane techniczne. Pozwalają na wstawienie EQC pomiędzy szereg innych aut i wydanie pierwszych wyroków. Całość napisałem na podstawie informacji prasowej. Dlaczego? Przecież zaznaczyłem już, że byłem na premierze auta. Powód jest banalny. Większości z tych danych nie poznałem słuchając kolejnych fragmentów konferencji.

Większość osób w tym momencie nie znała danych technicznych EQC.
Większość osób w tym momencie nie znała danych technicznych EQC.© Fot. Michał Zieliński

Zamiast tego miałem okazję poznać, czym kierowali się projektanci, gdy rysowali Mercedesa EQC. Wiem, że auto ma zbędny w tym przypadku grill, bo inaczej nie miałoby twarzy. Wiem, że kratki wylotów powietrza są wzorowane na układach scalonych, a nie są okrągłe, by podkreślić, że to nie jest spalinowy samochód. Wiem, że właściciel EQC nie będzie musiał martwić się zasięgiem, bo aplikacja w telefonie podpowie trasę, dzięki której na pewno dojedzie na miejsce. Wiem, że z autem będzie można porozmawiać (rozpozna, czy mówi kierowca, czy pasażer) i że samo podpowie, by zwolnić, jeśli kierowca będzie zbliżał się do ograniczenia prędkości.

Dowiedziałem się co nieco o systemach bezpieczeństwa na pokładzie EQC. Więcej czasu poświęcono temu, że konstrukcja zapewnia, by strefa zgniotu była taka sama, jak w aucie spalinowym. Wiem też, że projektanci sprawdzali wytrzymałość samochodu w pustynnym gorącu, jak i na mrozach północnej Szwecji. Naładowanie do 80 proc. zajmie 45 min., ale ważniejszą informacją było, że wystarczy jedna aplikacja do zlokalizowania dowolnej ładowarki i zapłacenia za korzystanie z niej.

Kratki z miedzianymi wstawkami to nawiązanie do układów scalonych.
Kratki z miedzianymi wstawkami to nawiązanie do układów scalonych.© Fot. Michał Zieliński

Premiera poprzedzała konferencję meConvention, więc liczyłem, że tam zapoznam się z danymi technicznymi auta. Nic bardziej mylnego. Poznałem za to funkcje, jakie oferuje Snapchat (możliwości rozszerzonej rzeczywistości robią wrażenie), usłyszałem, jak technologia wpłynęła na rozwój muzyki, a także obserwowałem, jak magik Tom London robi swoje sztuczki. Jasne było, że prezentacja EQC dobiegła końca. Wszystko to przypominało premiery innej firmy, która (jeszcze) nie zajmuje się samochodami. Czułem się jak na premierze iPhone'a.

Będąc fanem i użytkownikiem sprzętów z nagryzionym jabłkiem często śledzę konferencje Apple. Za każdym razem, gdy debiutuje nowy iPhone, dużo słyszy się o funkcjach smartfonu. Mało o technicznych zawiłościach. Zwykłych użytkowników nie obchodzi, ile pamięci RAM jest w ich telefonie i jaką pojemność ma bateria. Chcą wiedzieć, że działa szybciej niż rok wcześniej i że aparat robi świetne zdjęcia. Podobne odczucia miałem po premierze EQC.

Steve Horowitz opowiada o funkcjach Snapchata.
Steve Horowitz opowiada o funkcjach Snapchata.© Fot. Michał Zieliński

Mercedes skupił się na tym, by pokazać, że ten samochód jest dobrze zrobiony i przemyślany. Zamiast rzucać na prawo i lewo liczbami, zademonstrował, jak EQC będzie się sprawował w codziennym życiu i dlaczego warto się nim zainteresować. I wiecie co? Moim zdaniem musimy się do tego zacząć przyzwyczajać, bo tak będzie wyglądać przyszłość motoryzacji. Wyścigi na cyferki odejdą do lamusa, a producenci zaczną skupiać się na usługach i funkcjach, jakimi chcą przyciągnąć klientów. Zamiast o sprincie do setki będziemy słuchać o możliwości otwierania drzwi telefonem. Zamiast o rozstawie osi będziemy dywagować na temat funkcji asystentów głosowych.

Mimo że wielu się nie zgodzi, mnie to niezwykle fascynuje i nie mogę się doczekać tych czasów. Już od dawna samochody stawały się naszpikowane technologicznymi gadżetami. Teraz w końcu się staną jednym z nich.

Komentarze (8)