Policjant zajrzy do auta i zada pytanie. Nie znasz odpowiedzi – mandat
O tym, że w aucie trzeba mieć gaśnicę, wie chyba każdy kierowca. Jednak nie każdy wie, gdzie ją ma. A to dość istotne, nawet ważniejsze od jej legalizacji. Jest jeszcze jedna ważna kwestia.
25.08.2022 | aktual.: 02.10.2024 07:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Gaśnica to obowiązkowy element wyposażenia każdego samochodu. Powinna być sprawna (nie mylić z legalizacją, której samochodowa mieć nie musi) i umieszczona w takim miejscu, żeby dało się do niej dostać w razie potrzeby. Wbrew pozorom kilogramową gaśnicą da się ugasić początek pożaru, np. instalacji elektrycznej.
Zobacz także
Umieszczenie gaśnicy ma na to ogromny wpływ, bo schowana gdzieś głęboko w bagażniku raczej nam nie pomoże. W niektórych autach są nawet zamykane schowki, do których gaśnica pasuje jak ulał. Problem w tym, że nie każdy kierowca wie, gdzie ona jest. Zwłaszcza, kiedy auto nie należy do niego (np. współmałżonek, rodzic, dziecko). Wtedy lepiej od razu zadzwonić i zapytać.
Policjant zapyta o gaśnicę – trzeba znać odpowiedź
Jeśli policjant zapyta o gaśnicę, zazwyczaj trzeba będzie ją pokazać. Na nic deklaracja, że "gdzieś na pewno jest", jeśli nie wiemy gdzie. Jest jednak jeszcze inna ważna rzecz.
- Jeśli gaśnica nie jest zabezpieczona (zamocowana do pojazdu), to może stwarzać zagrożenie dla pasażerów, np. podczas kolizji - informuje Joanna Biel-Radwańska z wydziału ruchu drogowego małopolskiej policji. - W takim przypadku kierujący może dostać do 200 zł mandatu za używanie pojazdu w sposób zagrażający bezpieczeństwu osoby znajdującej się w pojeździe lub poza nim - dodaje.
A jaki można dostać mandat za brak gaśnicy lub niewiedzę, gdzie się ona znajduje? Raczej również niewielki, choć kara za to podlega pod inne wykroczenia (art. 97 k.w.), a tam górną granicą jest kwota 3000 zł.