Patrzył na rejestracje i podpalał. Złapano go po roku
Po ponad roku od pierwszego podpalenia samochodu lubuscy policjanci złapali sprawcę o pirotechnicznych skłonnościach. Mężczyzna tłumaczył, że do podpaleń skłaniał go "wewnętrzny impuls", a wybierał samochody, spoglądając na ich numery rejestracyjne.
07.04.2024 | aktual.: 07.04.2024 12:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do pierwszego zdarzenia związanego z podpaleniem samochodu na jednym z osiedli Sulechowa doszło w lutym 2023 r. Podobne przypadki powtarzały się w kolejnych miesiącach, ale sprawca zawsze wybierał takie miejsca, które nie są objęte miejskim monitoringiem. Lubuscy kryminalnie prowadzili równolegle działania operacyjne i czekali na błąd podpalacza. Tak też się stało 23 marca, kiedy spłonął kolejny pojazd. Tym razem udało się wytypować potencjalnego sprawcę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dalej akcja potoczyła się jak po pchnięciu kostki domina. Mężczyzna został zatrzymany, przyznał się do podpalenia dziewięciu samochodów na terenie Sulechowa i został aresztowany na trzy miesiące. Za takim środkiem przemawiało nie tylko to, że mężczyzna ponownie mógłby podpalić auto i stworzyć zagrożenie, ale też fakt, że już wcześniej był notowany za przestępstwa przeciwko własności.
46-latek wytłumaczył policjantom, że podpaleń dokonywał wskutek "wewnętrznego impulsu". Wybierał te samochody, które miały tablice rejestracyjne z innych powiatów lub województw. No cóż, najwyraźniej "lokalny patriota" nie wiedział, że od kilkunastu miesięcy po zakupie samochodu można pozostawić sobie tablice rejestracyjne z dowolnego województwa i powiatu. Łączne straty związane z podpaleniami oszacowano na ćwierć miliona złotych.