Obowiązkowe wyposażenie samochodu. Czasami dwa elementy to za mało
Polskie przepisy mówią, że w każdym samochodzie należy wozić gaśnicę oraz trójkąt odblaskowy. Praktyka pokazuje jednak, że w kabinie pasażerskiej warto mieć także element odblaskowy. Inaczej narażamy się na srogi mandat.
28.08.2019 | aktual.: 22.03.2023 18:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kontrowersyjna gaśnica
Polska to jedno z niewielu europejskich państw, w których gaśnica należy do elementów obowiązkowego wyposażenia samochodów. Przepisy stanowią, że musi mieć ona przynajmniej kilogram środka gaśniczego, odpowiednią homologację oraz ważny przegląd. Ten należy wykonywać co roku – nawet jeśli producent gaśnicy na opakowaniu podaje dłuższy okres.
Jaką gaśnicę wybrać? Najlepiej, by był to produkt właściwy do gaszenia pożarów typu A (ciała stałe, które podczas spalania ulegają rozżarzeniu), B (ciecze i ciała stałe, które podczas spalania ulegają stopieniu) oraz C (gazy palne). Zakup najtańszej propozycji z marketu nie gwarantuje jednak takich parametrów. Lepiej jest też, jeśli gaz, mający doprowadzić do wyrzucenia środka gaśniczego, znajduje się w całej butli gaśnicy, a nie w naboju. Wówczas gaśnica jest gotowa do użytku od razu. Taką gaśnicę poznamy po tym, że w okolicy rączki ma manometr, pokazujący ciśnienie.
Część kierowców uważa, że gaśnica w ogóle nie jest przydatna, bo taka, jakiej wymagają przepisy, jest zbyt mała, by rzeczywiście ugasić auto. - Praktyka pokazuje, że jeśli płomień się rozprzestrzeni, nawet kilka sześciokilogramowych gaśnic, jakie wymagane są np. w autach ciężarowych, to za mało. Do opanowania żywiołu potrzebna jest interwencja strażaków. W początkowej fazie pożaru zwykła, kilogramowa gaśnica może jednak zaradzić sytuacji - mówi st. bryg. Paweł Frątczak, rzecznik prasowy komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej.
Jeśli dym zaczyna wydobywać się spod maski, w żadnym razie nie należy jej otwierać, by tlen nie podsycił ognia. Uchylamy ją i przez szparę staramy się zdusić ogień gaśnicą. Potem należy jednak natychmiast wezwać straż pożarną.
Trójkąt niewiedzy
Kolejnym elementem obowiązkowego wyposażenia samochodu jest trójkąt odblaskowy, zwany także ostrzegawczym. Niestety, wielu kierowców nie wie, jak właściwie go używać. Zgodnie z kodeksem drogowym w razie awarii lub wypadku trójkąt powinien zostać ustawiony w odległości 100 m za pojazdem, jeśli ten znajduje się na autostradzie lub drodze ekspresowej, 50 m za pojazdem poza terenem zabudowanym i metr za pojazdem w terenie zabudowanym.
W praktyce nie zawsze warto z aptekarską dokładnością trzymać się kodeksu. Najważniejsze jest to, by ostrzec innych kierowców. Jeśli więc do awarii doszło poza terenem zabudowanym, ale za wzniesieniem, a przepisowe 50 metrów wypada jeszcze przed jego szczytem, warto zwiększyć dystans, by osoby zbliżające się do wzniesienia zawczasu wiedziały o zagrożeniu.
Istnieje również sytuacja, gdy trójkąt odblaskowy powinien zostać ustawiony wewnątrz samochodu. Jest tak wówczas, gdy pojazd jest holowany. Zgodnie z prawem trójkąt powinien znaleźć się z tyłu auta, po lewej stronie. Jest to ostrzeżenie dla kierowców jadących za holowanym autem. Dzięki temu wiedzą, że trzeba jednocześnie wyprzedzić pojazd holowany i holujący.
To nie wszystko
W teorii, posiadanie w samochodzie tych dwóch elementów, czyli gaśnicy i trójkąta odblaskowego, powinno zabezpieczyć nas przed mandatem. W praktyce jest jednak inaczej. Polskie przepisy nakazują, by po zmroku pieszy znajdujący się poza terenem zabudowanym miał na sobie element odblaskowy. Jeśli w takich warunkach dojdzie do awarii czy po prostu przebicia opony, trzeba będzie opuścić pojazd, a to oznacza, że z kierowcy staniemy się pieszym. Brak elementu odblaskowego narazi nas na mandat wynoszący do 500 zł. Lepiej więc wozić ze sobą kamizelkę odblaskową.
Innym ważnym elementem jest apteczka. W przeciwieństwie do przepisów wielu europejskich państw, w Polsce nie trzeba jej posiadać. Zdecydowanie jednak warto. Mając ją, będziemy w stanie pomóc innym, jeśli na naszych oczach zdarzy się wypadek, a nawet sobie, jeśli najzwyczajniej się skaleczymy.