Kontrolka, która wielu cieszy. Nie wiedzą, co naprawdę oznacza
Wielu kierowców nienawidzi systemu start&stop. Kiedy przestaje im działać, cieszą się. Tymczasem to pierwszy objaw kłopotów, które przyjdą prawdopodobnie zimą. Póki jeszcze czas, warto się tym zająć.
07.06.2024 | aktual.: 07.06.2024 12:21
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
System start&stop jest jednym z najbardziej znienawidzonych rozwiązań ostatnich lat w motoryzacji. Wielu kierowców go dezaktywuje. O ile w starszych i niektórych samochodach dało się to zrobić raz na zawsze, o tyle w nowszych trzeba wyłączać po każdym odpaleniu silnika. W modelach z automatyczną skrzynią biegów bywa nawet niebezpieczny.
Chcąc przy bardzo niskiej prędkości szybko skorzystać z okazji i zmienić kierunek czy włączyć się do ruchu, zdarza się, że akurat w momencie wciśnięcia pedału gazu samochód wyłącza silnik. A kiedy jest już za późno - włącza go i auto rusza. Jeśli działa sprawnie, poradzi sobie nawet w takich sytuacjach, ale w praktyce sprawnie działający start&stop to rzadkość.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie działa start&stop – to wcale nie dobrze
Wielu kierowców po dłuższym czasie zauważa, że system start&stop działa coraz rzadziej, aż w końcu całkowicie przestaje. Kiedy zatrzymują pojazd i system mógłby wyłączyć silnik, zamiast tego pojawia się subtelna kontrolka z przekreślonym A w charakterystycznym okręgu (często komunikat ma kolor pomarańczowy). To znak, że system start&stop mógłby zadziałać, ale nie ma spełnionych do tego warunków.
Jednak taka "kontrolka szczęścia" to wcale nie jest powód do radości. Jeśli system nie wyłącza silnika dlatego, że jest upał i w aucie intensywnie pracuje klimatyzacja, to jeszcze nie ma się czym przejmować. Jednak bywa i tak, że system nie działa z powodu osłabionego akumulatora. I teraz uwaga, bo ten "banał" przerodzi się w większy problem.
Akumulator nie jest rozładowany, ale niedoładowany i nie ma już możliwości uzupełnienia energii. Tu ważna rzecz – nie uda się już tego zrobić w czasie jazdy, nawet na dłuższym dystansie. Doładowanie w czasie jazdy to mit, w który wierzy wielu kierowców. Osłabiony akumulator można doładować tylko ze źródła zewnętrznego, czyli prostownikiem lub ładowarką.
Tylko ładowanie uratuje akumulator
Licząc na ładowanie w czasie jazdy powoli będziecie niszczyć akumulator, który w czasie letnim i nawet jesienią będzie jeszcze dawał sobie radę z uruchomieniem silnika. Będzie działał tak, jakby nic złego się nie działo. Będzie "chorował bezobjawowo". Niedziałający start&stop będzie jedynym symptomem jego niszczenia.
W czasie postoju auta w upale degradacja płytek wewnątrz akumulatora postępuje najszybciej. Może spowodować nieodwracalne już zmiany. Po dwóch latach od zakupu samochodu trzeba będzie wymienić akumulator, kiedy zimą wreszcie padnie i nie da się go uratować. Dla wielu osób to "dowód" na to, co słyszą od znajomych, że teraz robi się "badziewie". Tymczasem to skrajne zaniedbanie powoduje, że akumulator nie wytrzymał tak długo, jak mógł wytrzymać.
Kiedy więc tylko zauważycie, że system start&stop działa znacznie rzadziej niż zwykle, albo tym bardziej w ogóle się nie uruchamia, to naładujcie akumulator. Jeśli nie zrobicie tego teraz, w okresie letnim, kiedy bateria nie ma ciężkiej pracy, to zimą, kiedy złapią solidne mrozy, może być już za późno. Wtedy naładowanie akumulatora będzie skutkowało tylko chwilowym jego powrotem do formy.
Ostatecznie skończy się na jego wymianie. A tymczasem akumulator do samochodu z systemem start&stop to nie jest tania rzecz. Przyzwoitej jakości baterie kosztują od 500 zł w górę, zależnie od pojemności i wymaganej technologii.