Kto ładuje, ten jedzie. Czyli wszystko o ładowaniu akumulatora
Akumulatory 12-woltowe pracują obecnie w zupełnie innych warunkach niż przed laty. Dlatego też wielu kierowców narzeka, że rozładowują się często i szybko tracą swoją żywotność. To trochę tak, jakby mieć zarzut wobec silnika samochodu, że spala więcej paliwa przy szybszej jeździe. Wyjaśniamy, jak wrócić do dawnych czasów i znacznie rzadziej wymieniać akumulator oraz co zrobić, by nie zaskakiwał nas rozładowaniem.
04.01.2024 13:46
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Myśląc o dawnych czasach, kiedy akumulator wystarczał na 10 lat, a samochody były proste, z reguły przypominamy sobie lata 90. lub wcześniejsze. Wówczas samochody potrzebowały prądu głównie podczas jazdy, którą dostarczał alternator. Na postoju od akumulatora oczekiwało się, aby podtrzymał pracę zegarka, radia, diody informującej o włączonym alarmie i by po wciśnięciu przycisku na pilocie uruchomił centralny zamek, otwierając drzwi.
Dziś jest zupełnie inaczej. To, co kiedyś było powolnym pożeraczem prądu rozładowującym akumulator po kilkutygodniowym postoju, dziś należałoby pomnożyć przez 10 i cieszyć się, że auto po tygodniu jeszcze chce odpalić, to oznacza, że akumulator jest w naprawdę dobrej kondycji.
Mnóstwo czujników i systemów pracuje cały czas, również wtedy, kiedy samochód stoi w garażu zamknięty. Ba! Kiedy stoi w garażu podziemnym, niektóre urządzenia pracują jeszcze bardziej intensywnie, bo np. moduł GPS stale szuka sygnału. To jak z telefonem komórkowym, który wbrew pozorom szybciej rozładuje się, gdy nie ma zasięgu niż wtedy, kiedy ma pełny zasięg i jeszcze odbiera od czasu do czasu wiadomości SMS.
W związku z powyższym wniosek jest następujący — to nie akumulatory się zmieniły, lecz ich otoczenie pracy. Wiecznie obciążone, powoli wysysane z prądu przez masę drobnych odbiorników muszą się rozładowywać częściej. Istotne jest to, co z tym robi użytkownik.
Kiedy ostatnio ładowałeś swój akumulator?
Na to pytanie, pewnie znakomita większość odpowie: "nigdy". Niektórzy rozwiną myśl o: "po co mam to robić, przecież jest alternator". Jeszcze inni dodadzą: "przecież akumulatory miały być takie bezobsługowe". Z takiego podejścia do tematu rodzą się problemy.
Akumulator to urządzenie, w którym zachodzą reakcje chemiczne polegające w ostateczności na oddawaniu energii i procesie regeneracji. Kiedy auto stoi w miejscu, akumulator oddaje energię do odbiorników, które jej potrzebują. Kiedy uruchomimy silnik, głównym źródłem zasilania odbiorników jest nie akumulator, lecz alternator, przy okazji ładujący akumulator, co prowadzi do jego regeneracji.
Główną rolą akumulatora jest dostarczenie energii na potrzeby rozruchu silnika pojazdu i zabezpieczenie zapasów prądu, gdy alternator z jakiegoś powodu nie może go dostarczyć do odbiorników. Jednak ładowanie podczas jazdy jest powolne i trwa dokładnie tak długo, jak silnik pojazdu jest uruchomiony, a jeśli auto ma system Start Stop, to nawet nie tak długo, a akumulator jest dodatkowo, wielokrotnie mocno obciążany.
Można zatem stwierdzić, że proporcje czasu postoju do czasu ładowania, a także ilości oddawanej energii do przyjmowanej z alternatora są istotne dla sprawności akumulatora. Jeśli auto nieproporcjonalnie więcej stoi niż jeździ albo jeździ na krótkich dystansach, a każde uruchomienie silnika jest dużym obciążeniem dla akumulatora, to siłą rzeczy akumulator traci energię, której nie jest w stanie odzyskać w czasie jazdy (ładowania). Bardzo często dochodzi do sytuacji, w której nawet w starszym typie samochodu bilans utraty energii i regeneracji jest niekorzystny i w końcu akumulator będzie na tyle rozładowany, że nie będzie w stanie oddać energii potrzebnej do uruchomienia silnika.
Jeżeli proces rozładowania trwał odpowiednio długo, na przykład 2-3 lata, to akumulator po takim rozładowaniu może już się nadawać do wymiany, a nie ponownego naładowania, ponieważ jest zasiarczony. I to nie wynika z jego jakości, lecz obciążenia i zaniedbań. Jeżeli dojdą do tego takie czynniki jak duża ilość elektroniki, postoje w pomieszczeniach typu garaż podziemny czy w wysokich temperaturach, to szybkie zniszczenie akumulatora jest jeszcze bardziej prawdopodobne. Wystarczy zostawić auto latem na parkingu na cały okres wakacji i z dużym prawdopodobieństwem akumulator będzie wymagał... wymiany. Ładowanie może już nie wystarczyć.
Rodzi się więc pytanie: co można z tym zrobić? Oczywiście regularnie ładować akumulator. I to nie poprzez dłuższą przejażdżkę, lecz przez pełną regenerację w postaci ładowania prostownikiem lub elektroniczną ładowarką.
Jak często ładować akumulator?
Na to pytanie nie da się odpowiedzieć bardzo konkretnie, bo wiele zależy od sposobu użytkowania. Jeśli masz youngtimera lub auto do uprawiania swojego hobby (offroad, jazda po torze, itp.), a więc jeździsz nim tylko kilka razy w roku, to najlepiej całkowicie odłączać akumulator i chować do pomieszczenia w temperaturze ok. 20 st. C. Jednak wiadomo, że nie jest to ani wygodne, ani praktyczne. Dlatego w takiej sytuacji warto naładować akumulator nawet kilka razy w roku.
W normalnie użytkowanym pojeździe warto to robić dwa razy w roku. Po zimie i przed zimą lub po okresie letnim. I wcale nie zima jest tym okresem kluczowym, lecz lato.
To wysokie temperatury są najbardziej niekorzystne dla akumulatora. A to, że zazwyczaj "umiera" zimą jest jedynie efektem zaniedbań i niszczenia akumulatora latem. Zwłaszcza w samochodzie używanym dość rzadko lub na krótkich dystansach. Zimą akumulator w pewnym sensie słabnie (ma mniejszą wydajność), ale jest to spowodowane spowolnionymi procesami chemicznymi, co jednocześnie chroni go przed korozją i mocnym samorozładowaniem. Latem w akumulatorze dzieje się więcej, procesy przyspieszają, co skutkuje silnym działaniem korozyjnym, a nierzadko głębokim rozładowaniem.
A zatem w przypadku ładowania dwa razy w roku, po zimie tak naprawdę przygotowujemy akumulator do najcięższego dla niego okresu, czyli lata. Natomiast przed zimą regenerujemy go po tym najcięższym okresie, jednocześnie przygotowując do większych obciążeń przy niższej jego wydajności.
Dzięki temu przedłużymy żywotność akumulatora i zapomnimy na wiele lat o niespodziankach i potrzebie przechowywania w bagażniku kabli rozruchowych. Jeśli używamy samochodu sporadycznie, na przykład 1-2 razy w tygodniu i jeszcze jeździmy na krótkich dystansach, warto rozważyć dodatkowe ładowanie jeszcze w środku lata i w okresie zimowym.
Czym ładować akumulator?
Zasadniczo urządzenia do ładowania akumulatorów dzielimy na dwa typy – prostownik i ładowarka elektroniczna. Można zakładać, że prostownik to urządzenie, w którym ręcznie ustawiamy prąd i napięcie ładowania i możemy je przestawić w zależności od przebiegu procesu. Ładowarkę podłączamy do akumulatora i do prądu, wybieramy odpowiedni tryb i czekamy, aż zrobi swoje. Co jest lepsze?
Jeszcze kilkanaście lat temu byłoby to temat do rozważań jak przewaga opon bezdętkowych nad dętkowymi czy hamulców tarczowych nad bębnowymi. Nawet rozwiązania już mniej popularne i niemal wycofane, znajdują swoje zastosowanie w pewnych warunkach.
Tak jest w przypadku prostownika, który najlepiej pozostawić profesjonalistom i warsztatom, gdzie samo ładowanie to za mało. Są bowiem warsztaty, w których można odsiarczyć czy uratować głęboko rozładowany akumulator właśnie z użyciem klasycznego prostownika, ale też odpowiedniej wiedzy osoby go obsługującej.
Dla typowego użytkownika samochodu najlepszym i najwygodniejszym rozwiązaniem jest ładowarka. Co więcej, ładowarka jest też najbezpieczniejsza zarówno dla osoby ją obsługującej, jak i samego akumulatora.
Nowoczesne ładowarki są zabezpieczone przed błędami, a także wyłączą się w przypadku, kiedy coś nie tak dzieje się z akumulatorem. Oczywiście mają tę wadę, że w pewnych okolicznościach, na przykład przy głębokim rozładowaniu akumulatora nawet nie rozpoczną procesu ładowania, ale wynika to właśnie z zabezpieczeń. Choć są i takie, które mają programy regeneracyjne. Tu lepiej sprawdzi się dobry prostownik, więc nie należy go traktować jako czegoś przestarzałego i bezużytecznego.
Ładowarki mają jeszcze jedną zaletę — automatycznie dostosowują program do typu akumulatora. Nie trzeba sprawdzać i myśleć, czy jest to kwasowy klasyk, AGM, EFB czy na przykład żelowy. A nawet jeśli, to nie musimy znać napięć natężeń oraz szukać karty produktu – ustawiamy właściwy tryb i czekamy.
Jak ładować akumulator?
Akumulator można ładować na trzy sposoby:
- po wymontowaniu z pojazdu w pomieszczeniu,
- zamontowany w pojeździe i odłączony od instalacji,
- zamontowany w pojeździe i podłączony do instalacji.
Najwygodniej i w pełni bezpiecznie jest ładować akumulator w pojeździe, kiedy jest podłączony do instalacji. Wówczas niczego nie trzeba na nowo ustawiać czy programować. Po naładowaniu po prostu odłączamy ładowarkę i możemy normalnie korzystać z auta.
Odłączanie od instalacji nie ma większego uzasadnienia, a co gorsza, w wielu pojazdach tracimy nie tylko dostęp do radia (trzeba wpisać kod) czy aktualną datę i godzinę w komputerze pokładowym, ale też pamięć wielu sterowników.
W nowoczesnych autach trzeba wręcz programować wiele z nich na nowo. Dlatego wielu producentów zaleca na przykład wymianę akumulatora z podtrzymaniem prądu w instalacji, aby nawet na chwilę nie doszło do jego odłączenia. To jednocześnie pokazuje, że odłączanie akumulatora na czas ładowania jest nie tylko nieuzasadnione, ale może być wprost szkodliwe.
Ładowanie akumulatora wyjętego z pojazdu we współczesnych samochodach typu premium często nawet nie wchodzi w grę. Sam proces wyjęcia ukrytego gdzieś w czeluściach konstrukcji pojazdu akumulatora będzie na tyle kosztowny, że już bardziej opłaci się go wymienić, by tego więcej nie powtarzać. Tym bardziej że obecnie w autach jest nie jeden, a kilka akumulatorów. Dlatego wyjmuje się je wyłącznie w celu wymiany, a nie ładowania.
Inaczej sprawa może wyglądać w prostszych samochodach, gdzie wyjęcie akumulatora z auta nie rodzi większych konsekwencji. W wielu sytuacjach jest to nawet konieczne, np. kiedy zostawiamy auto na publicznym czy osiedlowym parkingu, a nie w garażu lub obok domu. Również w czasie złej pogody.
Tu warto też zaznaczyć, że sama temperatura otoczenia ma wpływ na proces ładowania, który optymalnie przebiega w zakresie od 0 do 20 st. Celsjusza. Wraz ze spadkiem temperatury wzrasta rezystancją wewnętrzna, a tym samym trudniej jest naładować akumulator i cały proces może trwać bardzo długo.
Z drugiej strony rezystancja spada w wysokich temperaturach otoczenia. Prowadzi do wzrostu temperatury wewnątrz akumulatora, może też wzrosnąć temperatura ładowarki, co ostatecznie zakończy się przerwaniem procesu i nienaładowaniem akumulatora.
Jak długo ładować akumulator?
To pytanie z zasady jest źle zadane, ponieważ odpowiedź brzmi: akumulator należy ładować tak długo, aż się naładuje.
Nawet kiedy używamy prostownika, którego proces ładowania powinien być stale kontrolowany i w odpowiednim momencie przerwany, nie można oszacować, ile on będzie trwał. Co też pokazuje, że prostownik nie jest urządzeniem dla każdego. Ładowarki mikroprocesorowe same kończą proces ładowania i nie musimy o tym myśleć.
Bardziej właściwym pytaniem jest: ile trwa ładowanie akumulatora? Niestety i na nie trudno odpowiedzieć, ponieważ niemal wszystko zależy od dwóch czynników: pojemności akumulatora oraz stopnia jego rozładowania. Dodajmy do tego typ akumulatora, rodzaj ładowarki, temperaturę otoczenia, stopień zużycia akumulatora i mamy tak wiele czynników, że nawet luźna odpowiedź typu kilkanaście godzin nie musi być prawidłowa. Choć w praktyce jest najlepszą.