Rozładowany akumulator — co dalej? Jak awaryjnie uruchomić samochód?
Zima, a w szczególności mrozy ujawniają problemy, które ukrywały się przez całe lato i jesień. Niska temperatura często doprowadza do tego, że dostrzegamy usterki, których w optymalnych warunkach nie zauważaliśmy. Trudności z uruchomieniem samochodu nie zawsze oznaczają zużyty akumulator. A jeśli, to jak z nim postępować?
04.01.2024 | aktual.: 04.01.2024 17:25
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Blisko połowa przypadków braku możliwości uruchomienia samochodu wynika z rozładowania lub usterki akumulatora. Jednak druga połowa przypadków to inne przyczyny. Jak to ustalić?
Wsiadamy rano do zmarzniętego samochodu i wciskamy przycisk lub przekręcamy kluczyk w stacyjce. Jeśli wszystko dzieje się tak, jak zawsze (zapalają się kontrolki, następnie niektóre gasną i rozrusznik zaczyna kręcić), ale samochód się nie uruchamia, to już można powoli wykluczyć problem z akumulatorem. Co więc może być przyczyną?
W silniku Diesla problem pojawia się dość często, a wynika z zaniedbania filtra paliwa, w którym gromadzi się zamarzająca woda lub osady, które również zamarzają w niskich temperaturach, tworząc coś w rodzaju galarety, co utrudnia dopływ paliwa do układu wtryskowego. Rzadziej przyczyną nieuruchomienia silnika będą świecie żarowe. W silniku benzynowym przy mrozie mogą objawić się problemy z układem zapłonowym (cewki lub przewody).
Jeżeli po wciśnięciu przycisku lub przekręceniu kluczyka słyszymy nienaturalnie powolną pracę rozrusznika, to przyczyną może być.... jeszcze niekoniecznie akumulator.
Rozrusznik, który w wyższych temperaturach już był niesprawny, nie objawiał swych słabości, ale przy mrozie może szybko skapitulować. Jeśli jest zużyty, może stawiać nadmierny opór, więc nie kręci się na tyle sprawnie, by uruchomić silnik. Przy okazji taki rozrusznik dość szybko spowoduje rozładowanie akumulatora. Podobnie może być w sytuacji, kiedy słyszymy, że po wciśnięciu startera lub przekręceniu kluczyka coś cyka, ale nie rusza. Jeśli kontrolki nie przygasają, to również winowajcą może być rozrusznik, który zwyczajnie zamarzł.
Nigdy nie ma pewności, więc warto od razu sprawdzić
Rozrusznik można zweryfikować w jeszcze inny sposób, tym samym weryfikując również akumulator. Jeżeli użyjemy boostera do uruchamiania samochodu lub spróbujemy odpalić go "z kabli" i wtedy wszystko zadziała prawidłowo, to jest to jasny sygnał, że problem tkwi w akumulatorze. Jeśli nie zauważymy większej zmiany, to problem może tkwić w rozruszniku lub innej części silnika.
Można też taką weryfikację przeprowadzić poprzez podmiankę akumulatora, ale to ani wygodne, ani mało prawdopodobne, by ktoś miał drugi na zapas. A nawet jeśli, to lepiej po prostu drugi podłączyć do tego w aucie i spróbować. Tak czy inaczej, zasilenie akumulatora w zewnętrzne źródło prądu to najlepsza metoda na wstępną weryfikację przyczyny braku możliwości uruchomienia auta i tym samym sprawdzenia, czy problem tkwi w samej baterii. Warto jednak wiedzieć, jak poprawnie podłączać akumulator do drugiego akumulatora, czyli jak "odpalać z kabli".
Jak uruchamiać samochód przy pomocy kabli rozruchowych?
Zanim podejmiemy się takiej czynności, warto zweryfikować dwie rzeczy. Pierwsza i najważniejsza — i to nie jest przestroga na zapas — sprawdźcie w instrukcji pojazdu, czy jest to w ogóle możliwe.
Dzisiejsze auta są nierzadko na tyle skomplikowane pod kątem instalacji elektrycznej, że niekiedy można zrobić więcej szkody takim uruchamianiem niż pożytku. Co prawda w znakomitej większości przypadków można uruchamiać samochód, pożyczając prąd od innego, ale warto wiedzieć, że samochody typu mild hybrid, szczególnie z instalacją o napięciu 24 lub 48 V często nie mogą pożyczać prądu innemu pojazdowi, o czym może świadczyć nawet ostrzeżenie w postaci nalepki, umieszczonej w okolicy biegunów pod maską. W każdym samochodzie zelektryfikowanym należy postępować szczególnie ostrożnie i zgodnie z zaleceniami producenta, a także nie łamać zakazów.
Przechodząc do samych kabli rozruchowych, to jest to druga ważna rzecz do weryfikacji. Otóż niemal każde przewody nadają się do awaryjnego uruchomienia auta, ale najtańsze, kupione na stacji paliw za 20-30 zł lub pochodzące z marketu mogą sobie nie poradzić. Wtedy może nam się wydawać, że auto pożycza prąd od innego, ale nie odpala, a w rzeczywistości problem tkwi w przewodach, a nie samym pojeździe. Tylko solidne, grube kable o przekroju minimum 16 mm2 dają pewność, że zadziałają. Oczywiście pod warunkiem, że przy tzw. krokodylkach nie są upalone lub oberwane. Przejdźmy wreszcie do sedna. Oto instrukcja.
Awaryjne uruchamianie auta na kable — krok po kroku:
- Sprawny pojazd (zwany dalej autem dawcą), od którego chcemy pożyczyć prąd, należy ustawić tak, by odległość pomiędzy jego akumulatorem (lub punktami podłączania przewodów) była wystarczająca do podpięcia przewodów do biegunów w samochodzie niesprawnym (zwany dalej autem biorcą).
- Wyłączyć silnik w aucie dawcy.
- Jeśli akumulator auta dawcy znajduje się w bagażniku lub nie możemy go odnaleźć, to najprawdopodobniej wyjścia plus i minus znajdują się pod maską i można je dość łatwo zlokalizować szukając właściwych oznaczeń.
- Zakładając, że przewody rozruchowe mają odpowiednie kolory, postępujemy tak, że w pierwszej kolejności podłączamy jeden koniec czerwonego przewodu do dodatniego bieguna sprawnego pojazdu, a następnie drugi koniec podłączamy do dodatniego bieguna pojazdu niesprawnego. Pamiętajmy, że niekoniecznie będą to bezpośrednio bieguny akumulatora, bo mogą to być punkty podpięcia przewodów.
- Następnie jeden koniec czarnego przewodu należy podłączyć do ujemnego bieguna akumulatora sprawnego pojazdu, a drugi koniec do punktu masowego (minus) w pojeździe niesprawnym. Ważne: nie zaleca się łączenia biegunów ujemnych bezpośrednio, ponieważ grozi to iskrzeniem, a w wyjątkowych sytuacjach może dojść do uszkodzenia akumulatora.
- Uruchomić silnik w aucie dawcy.
- Próbować uruchomić silnik w aucie biorcy.
- Jeśli próba zakończyła się powodzeniem, należy włączyć jakiś odbiornik w aucie biorcy (światła lub ogrzewanie szyby), a następnie odpiąć czarny przewód od masy tego pojazdu. Następnie odpiąć drugi koniec od bieguna ujemnego w aucie dawcy. Na koniec odpiąć przewód plusowy (czerwony) w obu pojazdach. Silnik uruchomionego pojazdu powinien pracować przynajmniej przez kilka-kilkanaście minut (również w czasie jazdy), aby akumulator choć trochę się podładował.
Nie udało się uruchomić pojazdu?
Jeżeli po pierwszej próbie nie udało się uruchomić pojazdu, można odczekać ok. minutę i spróbować drugi i trzeci raz. Większa liczba prób nie ma sensu. Co może być przyczyną takiego stanu rzeczy? Najczęściej jest to wina... przewodu rozruchowego! W drugiej kolejności należy szukać pomocy mechanika, bo jeśli przewody były sprawne, to problem tkwi w elektronice lub mechanice pojazdu.
Udało się uruchomić pojazd?
To mamy jasną odpowiedź, że przyczyną był słaby akumulator. Może być on rozładowany lub uszkodzony. Tak na dobrą sprawę, jeśli zależy wam na czasie, czyli szybkiej weryfikacji stanu rzeczy, najlepiej po uruchomieniu od razu pojechać do warsztatu, w którym mechanik lub elektryk przeprowadzi test akumulatora. Jest to najpewniejszy sposób ustalenia stanu akumulatora i da nam jasną odpowiedź, co dalej powinniśmy zrobić.
Dlaczego nie po prostu naładować?
Oczywiście warto naładować akumulator i albo dopiero pojechać na jego test, albo — jak to mówią niektórzy mechanicy — jeździć dalej i obserwować. Kolejny taki przypadek w krótkim czasie to informacja, że jednak coś z akumulatorem jest nie tak. Tylko w tym miejscu warto zadać sobie proste pytanie: czy zależy nam na czasie?
Jeśli nie, to można podziałać we własnym zakresie i najwyżej któregoś dnia znów się bawić w awaryjne uruchamianie z kabli czy boosterem. Tak czy inaczej, odwleczemy w czasie to, co nieuchronne, czyli test akumulatora i ewentualną jego wymianę. Jednak tzw. złośliwość rzeczy martwych może sprawić, że auto nie odpali nam w najbardziej nieodpowiednim momencie. Jeśli raz doszło do takiej sytuacji, to nie ma sensu liczyć na to, że drugi raz się nie wydarzy, choć oczywiście tak może być. Lepiej jednak potwierdzić przyczynę i dopiero działać dalej.
Test akumulatora odpowie na zasadnicze pytanie: wystarczy go tylko naładować, czy należy wymienić? Tylko testerem, a nie żadnym prostym miernikiem, można sprawdzić kondycję baterii oraz potwierdzić, czy jest ona sprawna, czy uszkodzona. Może być bowiem sprawna, ale na tyle zużyta, że dalsze ładowanie nie ma już sensu. Może być też uszkodzona i jej naładowanie nie przyniesie żadnego skutku.
Booster – nowoczesny wynalazek zamiast kabli
Wspomniałem w kilku miejscach o boosterze (inne określenie to jump starter), ale co to tak naprawdę jest i dlaczego warto go mieć?
Otóż jest to niewielkie urządzenie (wielkości dużego powerbanku), które jest akumulatorem litowo-jonowym dającym w krótkim czasie dużą moc prądu. Moc ta może osiągać wartości wielokrotnie wyższe niż moc rozruchowa akumulatora samochodowego (nawet ok. 2000-2500 A). Dla porównania — moc akumulatora samochodowego to zazwyczaj kilkaset amperów.
Podobnie jak w przypadku kabli rozruchowych klemy boostera podłączamy do akumulatora i masy pojazdu, choć tu warto wiedzieć, że boostery dobrej jakości mają mnóstwo zabezpieczeń, więc można je podłączać bezpośrednio do biegunów akumulatora, choć raczej należy tego unikać. Co do zasady dobry booster jest urządzeniem zabezpieczonym przed błędami użytkownika, które mogłyby doprowadzić do zwarcia lub zniszczenia akumulatora (np. przy odwrotnym podłączeniu przewodów do biegunów).
Booster jest również dobrym urządzeniem do uruchamiania pojazdu pod tym względem, że praktycznie nie istnieją takie auta i takie instalacje, w których użycie boostera mogłoby wyrządzić jakąś szkodę. Prędzej to urządzenie nie zadziała niż cokolwiek popsuje. Można nim bez problemu uruchamiać każdy rodzaj hybryd i samochody elektryczne w sposób całkowicie bezpieczny.
Dobry booster wystarczy na kilkanaście — kilkadziesiąt awaryjnych rozruchów, kiedy jest w pełni naładowany. Warto mieć go ze sobą podczas wyjazdu, ale po powrocie należy zabrać ze sobą do domu, ponieważ tak jak zwykły akumulator, on też może rozładować się na mrozie. Warto też co jakiś czas sprawdzać poziom jego naładowania i kontrolować stan przewodów (zwłaszcza przy wtyczce), bo i one mogą się poszarpać, stracić przekrój i nie przewodzić prądu o odpowiednim do rozruchu natężeniu.