Po kolizji wezwała policję. "Biorę 1000 zł i słucham państwa"
Pewnego dnia, mój dobry przyjaciel Krzysztof zadzwonił do mnie z niecodziennym pytaniem. Zapytał, czy pamiętam popularny teleturniej "Awantura o kasę". Zaintrygowany, chciałem poznać szczegóły jego problemu. Okazało się, że Krzysztof miał dość nieprzyjemne doświadczenie na drodze, które skojarzyło mu się z tym teleturniejem.
19.02.2024 | aktual.: 07.03.2024 09:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Krzysztof jechał swoim samochodem i wjechał na rondo z zamiarem zjechania na drugim zjeździe. Gdy znalazł się na skrzyżowaniu, niespodziewanie z prawej strony wyjechała kobieta, która najwyraźniej nie zauważyła jego pojazdu. Krzysztof nie zdążył zareagować i uderzył lekko w lewy bok samochodu kobiety, ocierając przednie i tylne drzwi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W samochodzie Krzysztofa nie doszło do żadnych poważnych uszkodzeń. Jedynym zauważalnym efektem kolizji był otarty zderzak, który na szczęście nie pękł. Mój przyjaciel, chcąc uniknąć niepotrzebnych formalności, zaproponował kobiecie, że jeśli zapłaci mu 500 zł, nie będą wypełniać nawet oświadczeń i po prostu się pożegnają.
Jednak kobieta była innego zdania. Uważała, że to Krzysztof jest winny, ponieważ jechał za szybko. Mężczyzna próbował jej wytłumaczyć, że to ona wymusiła pierwszeństwo, ale kobieta nie była w stanie tego zaakceptować. W końcu wezwała policję.
Po około 20 minutach na miejsce przyjechał radiowóz. Krzysztof opowiedział mi, że policjant wysiadł z auta, przedstawił się i z uśmiechem na twarzy powiedział: "Biorę 1000 zł i słucham państwa".
Krzysztof przyznał, że zarówno on, jak i kobieta byli zaskoczeni. Początkowo nawet pomyślał, że policjant żąda łapówki. Jednak szybko okazało się, że chodziło o mandat za niezachowanie ostrożności na drodze i spowodowanie zagrożenia. Ostatecznie to kobieta dostała mandat i to łącznie na kwotę 1300 zł.
Kwota mandatu wynikała z dwóch elementów. Podstawą był zapis z taryfikatora mandatów, który mówi, że "za niezachowanie należytej ostrożności na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu i spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym przez kierującego pojazdem mechanicznym, kwota mandatu karnego za naruszenie stanowiące znamię zagrożenia jest powiększana o 1000 zł".
W praktyce oznacza to, że każda kolizja lub wypadek drogowy, nawet bez udziału innego uczestnika ruchu, jest zagrożony mandatem. Jego wysokość zależy od wykroczenia, jakie popełnia kierowca powodujący zagrożenie. W tym przypadku prawdopodobnie kobieta została ukarana mandatem w wysokości 300 zł za nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu i kwota ta została powiększona o 1000 zł zgodnie z powyższym przepisem.
Policjant, widząc tę drobną kolizję, zażartował, że "bierze 1000 zł" i słucha wyjaśnień uczestników zdarzenia. Wiedział, że któryś z kierowców dostanie mandat w jeszcze nieznanej mu kwocie, ale na pewno powiększony o 1000 zł. Moim zdaniem, funkcjonariusz swoim żartem dał do zrozumienia obu kierowcom, że nie było sensu wzywać patrolu. Gdyby się dogadali, nikt nie zapłaciłby mandatu.