Nie będzie zmiany w mandatach. RPO chciał uwzględnienia błędu pomiaru prędkości
Policyjny sprzęt do mierzenia prędkości pojazdów może popełniać niewielkie błędy i są one wskazane w instrukcji obsługi tych urządzeń. MSWiA nie zamierza jednak zmieniać nic w polskich przepisach, które nie odnoszą się do niedoskonałości mierników.
03.07.2023 | aktual.: 03.07.2023 12:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Błąd nieuwzględniony
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji odpowiedziało Rzecznikowi Spraw Obywatelskich w kwestii postrzegania błędów w pomiarach prędkości policyjnym sprzętem. Rząd nie zamierza zmieniać prawa tak, by uwzględniać te odchylenia. Jak duże mogą być błędy? Rozporządzenie w sprawie wymagań względem sprzętu do pomiaru prędkości ruchu drogowego określają, że poza laboratorium, a więc na drodze, błąd pomiaru może wynosić do 3 km/h dla zakresu prędkości do 100 km/h. Jeśli pojazd porusza się z prędkością wyższą niż 100 km/h, błąd nie może być wyższy niż 3 proc. mierzonej prędkości.
W praktyce najczęściej stosowane przez policję laserowe mierniki LTI 20/20 TRUCAM mają – według producenta – błąd na poziomie 2 km/h. Na masztach fotoradarów najczęściej znajduje się zaś Multaradar CD, legitymujący się dokładnością pomiaru wynoszącą 2 km/h lub urządzenie Fotorapid CM o dokładności pomiaru 3 km/h do 100 km/h i 3 proc. powyżej 100 km/h. W systemach odcinkowego pomiaru średniej prędkości stosuje się urządzenia Unicam VELOCITY3 czeskiej firmy Camea. W ich przypadku błąd pomiaru może wynieść 3 km/h do 100 km/h oraz 3 proc. powyżej tej wartości.
Łatwo więc wyobrazić sobie sytuację, w której rzeczywista prędkość samochodu w obszarze zabudowanym wynosi 50 km/h, a policyjna "suszarka" lub fotoradar wskaże 53 km/h. Taryfikator mandatów za takie przekroczenie prędkości przewiduje 50 zł, a taryfikator punktów karnych dorzuca jedno "oczko". Niby nie jest to dotkliwa sankcja. Może być jednak znacznie gorzej.
Pod koniec czerwca policjanci z Nowego Targu zatrzymali mężczyznę, który w obszarze zabudowanym przekroczył prędkość. Ręczny miernik wskazał na 102 km/h, więc 20-latkowi na trzy miesiące zatrzymano prawo jazdy. Według danych producenta miernika rzeczywista prędkość pojazdu mogła jednak wahać się w zakresie od 100 do 104 km/h. Być może więc z fizycznego punktu widzenia nie zaszła przesłanka do zatrzymania "prawka".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To właśnie takie wątpliwości kazały Rzecznikowi Spraw Obywatelskich zwrócić się do MSWiA. W styczniowym wystąpieniu RPO proponował, by zmienić taryfikatory. Dziś w swoim najniższym progu przewidują one karę za przekroczenie prędkości o wartość od 1 do 10 km/h. RPO chciał, by było to od 4 do 10 km/h. W ten sposób wykluczona zostałaby sytuacja, w której mandat może otrzymać niewinny kierowca.
Kolejnym wnioskiem RPO było, aby policja wypisywała mandat za przekroczenie prędkości o taką wartość, która jest wynikiem odjęcia od wyniku pomiaru możliwego błędu urządzenia. Gdy miernik wskaże 72 km/h, policjant powinien wypisać mandat jak za jazdę z prędkością 70 km/h. MSWiA niczego jednak nie zmieni.
Zmian nie będzie, ale problem leży gdzie indziej
Maciej Wąsik, sekretarz stanu MSWiA w odpowiedzi dla RPO stwierdził: "[...] wskazane przez pana wartości dopuszczalnych błędów granicznych są wartościami skrajnymi błędów wskazań prędkości przyrządów pomiarowych, będących przedmiotem rozporządzenia. Spełnienie tego kryterium jest jednym z warunków wydania świadectwa legalizacji urządzenia. Natomiast wskazanie przyrządu do pomiaru prędkości pojazdów w kontroli ruchu drogowego z aktualnym świadectwem legalizacji uznaje się za wynik pomiaru prędkości pojazdu, którego prędkość została zmierzona".
To, co przepisy uznają za banana, jest bananem – głosi ministerialna odpowiedź. W dalszej części swojego wystąpienia Maciej Wąsik, opierając się na malejących wskaźnikach wypadków, udowadnia RPO słuszność obowiązującej wykładni.
O dziwo MSWiA nie powołało się na argument, o który pisałem tuż po styczniowym wystąpieniu RPO – zawyżanie wskazań samochodowych liczników. W przypadku właściwie działających liczników sprzedawanych w Europie samochodów rzeczywista prędkość pojazdu jest o kilka km/h niższa od wartości wskazywanej przez licznik. Zwykle jest to ok. 5 km/h. Osoba, która jedzie tak, by wskazanie licznika nie przekraczało dozwolonej prędkości, nie dostanie więc mandatu nawet mimo możliwego przekłamania policyjnego miernika prędkości (oczywiście o ile nie zamontowano ogumienia w niewłaściwym rozmiarze lub sam licznik nie jest uszkodzony). Chcącemu nie dzieje się krzywda.
Błąd laserowych mierników prędkości z pewnością istnieje, ale nie jest wielki. Dużo istotniejszym problemem pozostaje możliwy błąd pomiaru prędkości przy pomocy wideorejestratora. Takie urządzenie w rzeczywistości nie mierzy prędkości pojazdu, który chcą sprawdzić policjanci. Ono pokazuje prędkość radiowozu, w którym zamontowano wideorejestrator. By pomiar prędkości innego pojazdu był właściwy, musi być utrzymywany stały dystans pomiędzy radiowozem i namierzanym pojazdem. Kłopot w tym, że na ekranie urządzenia nie jest prezentowana wartość tej odległości. Policjant musi więc utrzymywać dystans na oko. Stąd też błędy potrafią być duże.
Najgłośniejszą sprawą tego typu była ta z 2013 r., gdy Krzysztof Hołowczyc został zatrzymany za jazdę z prędkością 203 km/h. Nie przyjął mandatu i sprawa trafiła do sądu. Z wyliczeń biegłego wynikało, że sportowiec jechał z prędkością 161 km/h. Błędy pomiaru wideorejestratorem mogą być więc o wiele większe niż w przypadku urządzeń laserowych używanych stacjonarnie. Od lat nie zmieniono jednak zasad używania wideorejestratorów.