Premiera Maserati MC20 - Włosi stworzyli normalne superauto. I dobrze
Maserati MC20 nie ma 4 silników elektrycznych i zaawansowanego systemu hybrydowego. Nie ma też ponad 1000 KM. Ma tylko 630 i jest normalnym superasamochodem z silnikiem umieszczonym centralnie. Co prawda nazwa mogłaby być ciekawsza, ale ta też ma sens.
10.09.2020 | aktual.: 22.03.2023 10:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dziś niemal za każdym razem jak oglądam premiery motoryzacyjne w klasie hiper i supersamochodów, to przychodzi rozczarowanie. Ten ma 1000 KM, tamten silnik elektryczny przy każdym kole, a za innym lata dron skanujący drogę. Rozumiem, że topowe auto musi czymś imponować, ale producenci hiperaut już tak imponują, że chciałoby się zobaczyć coś "normalnego".
I jest – Maserati MC20, którego nazwa nawiązuje do wozu sprzed lat opartego na konstrukcji Ferrari Enzo, czyli MC12. Fakycznie MC20 oznacza Maserati Corse 2020.
Ma 3-litrowy silnik z 2 turbosprężarkami, które pompując powietrze do 6 cylindrów, pozwalają generować moc 630 KM i 730 Nm momentu. To z kolei pozwala na rozpędzenie auta ważącego 1468 kg do 100 km/h w czasie 2,9 s, a do 200 km/h w czasie 8,8 s. Prędkość maksymalna to 325 km/h.
Osiągi są na poziomie zwykłych Audi R8 czy Porsche 911 Turbo. Konkurencję znajdziemy też w stajni McLarena i Ferrari rzecz jasna, nawet jest mu bliższa niż niemiecka. Podoba mi się właśnie to, że samochód jest całkiem zwyczajny, a moc jest interesująca. W przeciwieństwie do tysiąca... dalej i tak jest to bez znaczenia.
Silnik MC20 nazwano Nettuno i ma trafić także do innych modeli. Niewykluczone także, że MC20 będzie wyposażony w mocniejszy wariant, prawdopodobnie hybrydowy.
Z istotnych informacji warto jeszcze wspomnieć o tylnym napędzie i skrzyni biegów, która ma 2 sprzęgła i 8 przełożeń. Przy czym producent zaznacza, że faktycznie jest to przekładnia 6-biegowa z dwoma nadbiegami, które mają pomóc w osiągnięciu niższej emisji spalin.
Więcej na temat samochodu napisze dla was Mateusz Żuchowski, który wraca z premiery na żywo. Zobaczcie, co widział: