Kary i mandaty z zagranicy: kiedy nie warto płacić?
Podczas wakacji wielu Polaków wyjechało za granicę samochodami. Część z nich już otrzymała najbardziej niechciane pamiątki albo też niebawem je otrzyma. Chodzi o mandaty. Kiedy bezwzględnie trzeba je zapłacić, a kiedy może być to próba naciągnięcia nas na sporą kwotę?
15.09.2017 | aktual.: 30.03.2023 11:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Chorwacki przekręt
Jednym z najpopularniejszych kierunków wakacyjnych wyjazdów zmotoryzowanych turystów z Polski jest Chorwacja. Nic w tym dziwnego, to stosunkowo niedaleko leżący kraj, który oferuje krystalicznie czystą i ciepłą wodę w morzu, zabytki pamiętające czasy świetności starożytnego Rzymu, smaczną kuchnię i niezłe wino, a przy tym nawet osoby, które nie władają językiem angielskim, nie będą tam zupełnie zagubione.
Niestety, wakacyjny nastrój skłania niektórych kierowców do łamania przepisów - w tym parkowanie bez wniesienia stosownej opłaty. Okazuje się, że może być to początek finansowych kłopotów.
Jak informuje niemiecki automobilkub ADAC, europejscy turyści otrzymują pisma wysyłane przez mieszczącą się w Puli kancelarię prawną. Z ich treści wynika, że kierowca zaparkował w Chorwacji bez uiszczenia należności.
Problem polega na tym, że w piśmie żąda się od kierowców zapłaty kary powiększonej o koszty zagranicznej windykacji - razem 350 euro, czyli 1,5 tys. zł. Tymczasem kara za takie wykroczenie popełnione na terenie Chorwacji nie przekracza równowartości 40 euro, czyli około 170 zł.
Co robić w takim przypadku? ADAC radzi, by nie opłacać nieadekwatnie wysokich kwot proponowanych przez agencje windykacyjne czy kancelarie prawne. Jest to zgodne z orzeczeniem Trybunał Sprawiedliwości UE z marca 2017 roku.
Europejski organ stwierdził wówczas, że kierowca z zagranicy musi zapłacić karę za nieuiszczoną opłatę parkingową, ale wiążący jest tylko nakaz wydany przez sąd, a nie przez prywatną firmę. Należy zwrócić się do bezpośrednio do jednostki, która w danym kraju jest uprawniona do nakładania kar i tam wyjaśnić sytuację. Jeśli to się nie uda, pozostaje zwrócenie się o pomoc prawną.
Płacić czy nie płacić?
Wielu kierowcom przyłapanym na wykroczeniach za granicą przychodzi do głowy, by po prostu nie opłacać nadesłanego mandatu, a następnie zignorować dalsze ponaglenia. Czy to dobry pomysł? Z punktu widzenia praworządności na pewno nie. W końcu każdy zmotoryzowany ponosi odpowiedzialność za swoje postępowanie. Mimo to wiele osób decyduje się na pozostawienie sprawy samej sobie.
Zgodnie z przepisami zagraniczny mandat nabiera mocy prawnej po zatwierdzeniu przez polski sąd. W przypadku poważniejszych naruszeń prawa nie należy sądzić, że policja innego europejskiego państwa zrezygnuje z powodu tej trudności. Zresztą błahe przewinienia popełnione za granicą zwykle uchodzą nam na sucho, a kierowcy nawet się o nich nie dowiadują.
Ze względu na koszty związane z prowadzeniem postępowania państwa wyznaczają granicę opłacalności wszczynania całej procedury. W Niemczech wynosi ona 70 euro. Polski kierowca raczej nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za przewinienie, które jest karane niższym mandatem. Zdjęcie z fotoradaru po prostu trafi do kosza służby obsługującej ten system.
Jeśli jednak już otrzymamy mandat, a nasz pobyt w kraju, z którego on pochodzi, nie był jednorazowym epizodem, najlepiej go opłacić. - Jeśli mandat zostanie skutecznie doręczony, ale nie będzie opłacony, sytuacja ta zostanie odnotowana w rejestrach - mówi Cezary Kasprowicz z PZM Travel.
- Przy powrocie do kraju, w którym popełniliśmy wykroczenie, w razie kontroli policyjnej funkcjonariusz może otrzymać informację o nieopłaconym mandacie. Wówczas będziemy musieli zapłacić, najczęściej wraz z nawiązką. Może się nawet zdarzyć, że sprawa wypłynie, jeśli będziemy lecieć do danego kraju samolotem. Weryfikacja naszych dokumentów na lotnisku może tu przesądzić o konieczności natychmiastowej zapłaty - dodaje Cezary Kasprowicz.
Bezkarność to przeszłość
Jeśli podróżujemy po drogach państw należących do Unii Europejskiej, przeświadczenie o tym, że nie spotka nas kara za wykroczenia drogowe, jest zupełnie iluzoryczne. W 2014 roku państwa wspólnoty powołały krajowe punkty kontaktowe, które dysponują danymi na temat samochodów i ich właścicieli.
Udostępniają one informacje swoim zagranicznym odpowiednikom, gdy w danym kraju przyłapie nas fotoradar lub otrzymamy karę za parkowanie bez opłaty.
Sprawność działania tych instytucji stale się zwiększa. W całym 2015 roku polski Krajowy Punkt Kontaktowy otrzymał z zagranicy niespełna 53 tys. zapytań dotyczących właścicieli zarejestrowanych w kraju pojazdów. W 2016 roku takich zapytań było już 897,2 tys. Głównie pochodziły one z Niemiec (421 tys.), Austrii (146 tys.), Francji (133 tys.), Holandii (131 tys.) i Włoch (26 tys.).