Unia chce kompromisu w sprawie silników spalinowych

Część państw Unii Europejskiej zgodziła się na przyjęcie normy emisji Euro 7 w złagodzonej wersji. Zmiana miała mocno zaostrzyć granice dla tlenku węgla i tlenków azotu i bardzo poważnie wpłynąć na rynek samochodów osobowych.

Silnik spalinowy w Europie nie ma już przed sobą długiej przyszłości
Silnik spalinowy w Europie nie ma już przed sobą długiej przyszłości
Źródło zdjęć: © WP | Tomasz Budzik
Tomasz Budzik

24.09.2023 | aktual.: 25.09.2023 10:49

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wzrost cen samochodów i usunięcie z samochodów osobowych silników Diesla – takie mogłyby być skutki wprowadzenia normy Euro 7 w wersji, jaką zaproponowały unijne instytucje w 2022 r. Teraz okazuje się, że przyszłość może nie rysować się dla kierowców w aż tak ciemnych barwach. Jak informuje Automotive News Europe, duża część państw UE zgodziła się na złagodzoną propozycję normy Euro 7 zaproponowaną przez Hiszpanię.

Wśród krajów, które sprzeciwiają się radykalnemu zaostrzeniu limitów, są Włochy i Francja, a więc dwie duże gospodarki z mocno rozwiniętym przemysłem motoryzacyjnym. Zdaniem przedstawicieli tych państw norma Euro 7 w formie zaproponowanej w 2022 r. przez Komisję Europejską byłaby dużym obciążeniem finansowym dla producentów, a w konsekwencji również dla klientów.

Jak stwierdził dyrektor generalny Renault Luca de Meo, wprowadzenie restrykcyjnej normy Euro 7 odciągnęłoby producentów samochodów od prac nad opracowywaniem oferty elektrycznych pojazdów. Firmy motoryzacyjne zmuszone byłyby do inwestowania pieniędzy i czasu swoich inżynierów w modyfikację silników spalinowych, które w kontekście planowanego zakazu sprzedaży pojazdów emitujących CO2 i tak nie mają przed sobą długiej przyszłości.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Z kolei Carlos Tavares, dyrektor generalny Stellantis, uważa, że ostra norma Euro 7 przyczyni się do znacznego wzrostu cen samochodów, co będzie szczególnie odczuwalne w przypadku najmniejszych, a więc z założenia i najtańszych aut. Od kilku lat widać zanikanie segmentu A oraz kurczenie się segmentu B. Głównym powodem takiego stanu rzeczy są rosnące ceny takich aut. Wzrost ten związany jest z koniecznością spełniania coraz ostrzejszych norm emisji spalin.

Zgodnie z pierwotną propozycją norma Euro 7 wymagałaby dodatkowego obniżenia emisji szkodliwych dla zdrowia tlenków azotu (NOx) o 35 proc. Samochody musiałyby utrzymywać emisję w normie przez 10 lat i 200 tys. km. Obecnie jest to 5 lat i 100 tys. km. Wymóg ten byłby bardzo trudny do spełnienia w przypadku silników Diesla. O ile nie wręcz niemożliwy bez zastosowania absurdalnie drogich rozwiązań. Norma przewidywałaby również limit poziomu emisji pyłów z klocków i tarcz hamulcowych.

Obniżenie wymogów dla normy Euro 7 staje się coraz bardziej prawdopodobne. W poniedziałek 25 września mają zostać zatwierdzone szczegóły kompromisu w tej sprawie. Potem stanowisko stanie się przedmiotem dyskusji w Parlamencie Europejskim i Komisji Europejskiej.

Komentarze (20)