Jeden błąd przekreśla fotoradary raz na zawsze
Jeśli popełnisz jeden mały błąd w równaniu, to wynik nie może być prawidłowy – tak mogłaby brzmieć jedna z podstawowych zasad matematyki. Ewangeliczni chrześcijanie tak uzasadniają wiarę w całą Biblię: gdyby w Biblii był choć jeden błąd, cała byłaby bezwartościowa. Każdy prawnik wie, że jedno kłamstwo w zeznaniach zmienia całe zeznanie. Ale co to wszystko ma wspólnego z motoryzacją?
23.12.2014 | aktual.: 02.10.2022 13:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Już po raz kolejny wrócił temat zdjęcia z fotoradaru stacjonarnego uzasadniającego wystawienie mandatu na kwotę 500 zł i przyznanie kierowcy 10 punktów karnych. Nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby nie pędzący 188 km/h Fiat Seicento ciągnący przyczepkę. Nawet bez przyczepki i po delikatnym tuningu Seicento 188 km/h (czyli około 200 km/h według licznika) raczej nie pojedziesz. Sprawa Pana Sebastiana Wiśniewskiego jest dobrze znana mediom, które w gruncie rzeczy wymusiły na GITD przyznanie się do anulowania mandatu i popełnienia błędu. Były przeprosiny i jest w porządku? A właśnie, że nie...
Jeśli fotoradar czy urzędnik popełnił nawet ten jeden raz tak duży błąd, to równie dobrze może popełnić mniejszy. Ta sprawa jest precedensem i moim zdaniem wystarczającym by uznać [u]wszystkie[/u] mandaty i zdjęcia z fotoradarów za nieważne, jeśli kierowca nie przyzna się do popełnienia wykroczenia. Dlaczego producenci żywności mają obowiązek wycofania całej partii gdy w pojedynczym produkcie znajdzie się szczur? I analogicznie skąd mam pewność, że przekraczając prędkość o 15 km/h trzy miesiące temu gdzieś w miejscu, którego nawet nie znam, fotoradar odczytał prędkość prawidłowo? Nie mam. Właśnie dlatego, że GITD przyznało, że fotoradar/urzędnik może popełnić błąd.
To dlatego GITD tak mocno i bezsensownie broniło się przed przyznaniem do błędu, choć był ewidentny. Nie chodziło o 500 zł, ale o precedens, który wydaje mi się, że przeszedł jakoś bez echa. Takich sytuacji jest więcej - chociażby głośna sprawa z jadącą 367 km/h Škodą Octavią. Na chwilę obecną GITD chcąc nie chcąc dało jasny przekaz: fotoradar/urzędnik może popełnić błąd i żadnego odczytu prędkości nie można uznać za pewny. Pamiętajcie, że "... odrobina kwasu cały zaczyn zakwasza" i tego kwasu bało się GITD.