Fiat Freemont Urban 4x2 2,0 MultiJet - pod innym nazwiskiem [test autokult.pl]
Matka z Włoch, ojciec ze Stanów Zjednoczonych.
30.11.2011 | aktual.: 12.10.2022 12:59
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Bliski związek włoskiego Fiata i amerykańskiego Chryslera zaowocował gromadą dość kontrowersyjnego potomstwa - wiele z nich to bliźniaki. Część dzieci o włoskich korzeniach wyemigrowała do USA, a inne przyjechały zza wielkiej wody rozejrzeć się po Starym Kontynencie. Jedną z przyszywanych latorośli, która wylądowała w Europie, jest Freemont. Gość z Ameryki szybko zmienił nazwisko, zdobył włoski paszport i od kilku miesięcy swobodnie podróżuje po Europie. Trafił także do Polski i przywiózł ze sobą nieco amerykańskich trendów.
Pierwsze, co rzuca się w oczy, to sylwetka Fiata Freemont. Od razu widać, że nie są to lekkie linie kreślone włoskim ołówkiem, ale ciężkie i masywne kształty o wyraźnym, dwubryłowym podziale, w jakich lubują się Amerykanie. Wszystkie przetłoczenia nadwozia są wyraźne i kanciaste, a wiele elementów wygląda tak, jakby były rysowane od linijki. Pas przedni to dominacja dużych reflektorów, prostej atrapy chłodnicy i wysuniętego do przodu przemodelowanego zderzaka, który przypomina szczękę pewnego słynnego kalifornijskiego gubernatora. Na nakreślonej na nowo atrapie chłodnicy zawitało oczywiście logo Fabbrica Italiana Automobili Torino.
Tylna część auta to także przewaga ostrych krawędzi z wysuwającymi się na pierwszy plan lampami. Mogą one przywodzić na myśl testowanego przez nas całkiem niedawno Chevroleta Orlando, choć wydają się nieco bardziej subtelne. Na dole widać zmieniony zderzak, w górnej części pokrywy bagażnika logo Dodge zastąpione zostało dobrze znanym znaczkiem Fiata, a pod tablicą rejestracyjną zawitał duży napis FREEMONT. To wystarczyło, aby wzbudzić ciekawość przechodniów na ulicy - wiele osób zastanawiało się, co to za nietutejszy Fiat. Choć model Journey był obecny w europejskiej ofercie marki Dodge dość krótko, szybka zmiana logotypu nie wyparła z pamięci wrażenia, że to auto już kiedyś jeździło po polskich drogach.
Choć wnętrze Fiata Freemont wygląda bardzo europejsko, to kolejne amerykańskie DNA wprowadzone do komórki Fiata. Jakość plastików nie powala, chociaż trzeba przyznać, że momentami miło zaskakuje – na przykład boczki drzwi czy kierownica. Deska rozdzielcza wygląda skromnie i funkcjonalnie, ale przyciski umieszczone na srebrnej listwie, biegnącej przez cały kokpit, są stanowczo za duże. Miłym i przydatnym dodatkiem jest umieszczony centralnie dotykowy panel, dzięki któremu praktycznie nie trzeba korzystać z innego sposobu wywoływania pożądanych funkcji. W zasięgu ręki są też wygodne schowki i półeczki, gdzie można położyć podręczne akcesoria i rozsiąść się w wygodnym, dość twardym fotelu.
Zza dobrze wyprofilowanej, wielofunkcyjnej kierownicy uwagę zwracają ładnie wystylizowane zegary w dwóch osobnych tubach i małym komputerem pokładowym między nimi. Menu podręcznym zarządza się partią przycisków na lewym ramieniu kierownicy, po przeciwnej stronie znajduje się obsługa tempomatu. Radiem steruje się natomiast z tyłu kierownicy, mniej więcej tam, gdzie w samochodach sportowych znajdują się łopatki do zmiany biegów. Inną rewelacją jest obsługa wycieraczek w kierunkowskazie; na próżno szukać tutaj prawej dźwigienki. W oczy trochę razi osłona poduszki powietrznej o obrysie logotypu marki Dodge, ale to już tylko detal.
Auto ze środka wydaje się jeszcze większe niż na zewnątrz, ale w ogarnięciu sytuacji pomagają duże, łatwe do ustawienia lusterka oraz czujniki parkowania. Widoczność do przodu jest niezła, chociaż czasem we znaki dają się grube słupki A.
Samochód już w standardzie jest siedmioosobowy, co znacznie podnosi jego atrakcyjność. Jeśli uprzemy się, aby nie brać trzeciego rzędu foteli, dostaniemy upust w wysokości 2000 zł. Trzeci rząd pełnowymiarowych siedzeń otwiera i składa się praktycznie jednym pociągnięciem odpowiedniego cięgna. Jest on osadzony nieco wyżej, ale i tak miejsca na głowę nie zabraknie nawet tym najwyższym pasażerom, a jak na amerykańskie auto przystało, każdy z nich będzie mógł nawet postawić koło siebie kubek ulubionego napoju. Trochę gorzej jest ze wsiadaniem na tylną kanapę (mimo szerokiego kąta otwarcia drzwi) i miejscem na nogi, chociaż dzięki przesuwnemu drugiemu rzędowi siedzeń i ten problem można w miarę łatwo rozwiązać, rozsadzając pasażerów względem ich wzrostu.
Chwila namysłu, kilka ruchów odpowiednimi dźwigniami i siedmiu pasażerów jest gotowych do jazdy. Jeśli podróżuje z nami dziecko, w środkowym rzędzie znajduje się fotel z systemem Child Booster Seat, czyli rozkładaną podkładką podwyższającą wysokość siedzenia o 10 cm. Ten samochód potrafi być naprawdę rodzinny, ale oczywiście kosztem przestrzeni bagażowej. Wspominając o bagażniku: szkoda, że nie pomyślano o demontowalnej rolecie, która zasłoniłaby to, co przewozimy z tyłu.
Jak na wieloosobowe auto przystało, w standardzie znajduje się też trójstrefowa klimatyzacja z osobnym panelem i nawiewami umieszczonymi dla pasażerów tylnych rzędów na dachu – ciekawe rozwiązanie.
Silnik odpalany jest bezkluczykowo, jednak przycisk nie ma trybu komfortu – trzymamy go, dopóki nie nastąpi rozruch. Jednostka napędowa 2,0 MultiJet, zanim osiągnie temperaturę pracy, brzmi mało kulturalnie, tak samo jest przy wyższych prędkościach obrotowych. Sam silnik jest jednak dynamiczny i spory zapas płynnie rozwijanego momentu obrotowego (choć w dość wąskim zakresie) wystarczy do komfortowej i rodzinnej jazdy, a także bezstresowego wyprzedzania. Przy dużym obciążeniu i gwałtownych manewrach pomoże z pewnością system zapobiegający stoczeniu się pojazdu z górki czy przewróceniu na bok.
Fiat zapewnia, że Freemont został dostosowany specjalnie do europejskich warunków jazdy. Sześciobiegowa skrzynia jest przyjemnie zestopniowana, można by powiedzieć, że idealnie do komfortowej jazdy, gdyby nie krótka jedynka i dwójka. Skok lewarka jest krótki, jego prowadzenie precyzyjne, wyraźnie czuć niechęć do gwałtownego wbijania przełożeń.
Także zawieszenie sprawia, że samochodem jeździ się przyjemnie. Auto wybornie tłumi nierówności, a mimo swoich gabarytów i dość wysoko umieszczonego środka ciężkości nie podpiera się lusterkami w zakrętach. Freemont, wedle założeń, ma być uosobieniem motoryzacyjnego spokoju, jak oddany swojej rodzinie samochodowy labrador.
Chyba najsłabszy element tego siedmioosobowego crossovera stanowi układ kierowniczy. Choć plusem jest to, że pracuje dużo ciężej niż w rasowych Fiatach, to auto ma małe problemy ze zwrotnością.
Na koniec zostawiłem krótką informację na temat zużycia paliwa, które mnie bardzo zaskoczyło. Nielekki Freemont w mieście zużył średnio 8,5 l/100 km, co jest wartością niemal pokrywającą się z katalogową. Niskie spalanie w połączeniu z 78-litrowym zbiornikiem paliwa skutkuje naprawdę pokaźnym zasięgiem (prawie 1500 km w trasie). W kontrolowaniu apetytu auta na paliwo pomaga też pasek chwilowego zużycia, na którym zaznaczone jest średnie spalanie.
Fiat Freemont to z pewnością ciekawa konwersja samochodu amerykańskiego na europejski, a takich zabiegów może być wkrótce coraz więcej. Pozostaje tylko pytanie: czy zeuropeizowane samochody zza wielkiej wody nie stracą przez to swojego uroku?
- Przestronne wnętrze
- Możliwa wygodna podróż w siedem osób
- Spójny wizerunek auta z jego prowadzeniem
- W miarę dynamiczny i oszczędny silnik
- Trochę mało zmian wizualnych w odniesieniu do Dodge'a Journeya
- Mocno przeciętna jakość wnętrza (z kilkoma wyjątkami)