Dzięki tym elementom wyposażenia twoje auto będzie technicznie lepsze
W poprzednim tygodniu pisaliśmy o wyposażeniu, które poprawia komfort jazdy. Zasugerowaliśmy, które dodatki warto kupić i , a które z nich raczej się wam nie przydadzą. Tym razem przyglądamy się elementom, które wpływają na zachowanie auta na drodze i poprawiają bezpieczeństwo.
02.02.2017 | aktual.: 30.03.2023 11:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Oświetlenie
Dobre, diodowe oświetlenie, jest jeszcze tematem traktowanym jako nowinka, a bardzo mocno wpływa na bezpieczeństwo czynne. Jest znacznie lepsze od wychodzącego z mody ksenonowego, nawet w standardowym wydaniu. Jeszcze lepsze są światła adaptacyjne, choć pozostają dość drogie. Niedawno Opel wprowadził ekonomiczną wersję na rynek tanich samochodów, ale i tak trzeba za to zapłacić prawie 6000 zł.
Czy warto zakupić samochód z oświetleniem diodowym? Naszym zdaniem tak, ponieważ naprawdę dużo daje w nocy. Pod warunkiem, że rzeczywiście w nocy często podróżujecie. Trudno docenić dobre reflektory za dnia, natomiast po zmroku diodowych nie sposób przecenić. Tak jak i adaptacyjnych, choć warto w tym miejscu chwilę się zatrzymać.
Dla przykładu, reflektory Mercedesa robią ogromne wrażenie wizualne, gdy zaczynają pracować na innych obiektach, ale czy są warte prawie 9000 zł? Poddajemy to pod wątpliwość, choć ta uwaga nie dotyczy każdego modelu. Z drugiej strony, mamy jeszcze droższe oświetlenie Audi LED Matrix-Beam, kosztujące mniej więcej tyle samo. To jest już warte rozważenia, tak jak produkt firmy BMW.
Wydania 5900 zł są warte reflektory Opla LED IntelliLux, które nie robią takiego wrażenia ze względu na swą uproszczoną konstrukcję, a świecą naprawdę znakomicie. Z kolei stosunkowo tanie rozwiązanie Forda – Dynamic LED – nie jest naszym zdaniem warte aż takiej dopłaty.
Dlatego przed dokonaniem decyzji o zakupie odpowiednich reflektorów, warto nie tyle poczytać opinie, które nie zawsze mogą zgadzać się z waszym postrzeganiem tematu, co umówić się na jazdę próbną po zmierzchu lub wziąć auto z salonu na dobę, pojeździć po lepiej i gorzej oświetlonych drogach i samemu ocenić działanie reflektorów. Dodamy tylko, że tylne lampy nie mają absolutnie żadnego znaczenia, zwłaszcza dla właściciela auta.
Systemy wspomagania jazdy
O asystentach jazdy i systemach bezpieczeństwa pisaliśmy obszernie ponad rok temu. Przedstawiliśmy jak działają i czy rzeczywiście są przydatne. Większość z nich jest dobra, pod warunkiem, że macie chęć z nich korzystać. W praktyce bywa z tym różnie. Zatem które warto rozważyć, a którymi nie warto zaprzątać sobie głowy?
Zacznijmy od tych, z których korzysta się rzadko i raczej nie są zbyt przydatne. Jednym z nich jest asystent parkowania. Fajnie wyglądające rozwiązanie, ale często nie działa tak jak trzeba i nie radzi sobie w trudnych sytuacjach, a korzystanie z niego jest znacznie bardziej angażujące, niż samodzielne wykonanie manewru.
Jedyna wersja tego urządzenia, która może mieć zastosowanie, to parkowanie zdalne, które wchodzi powoli do luksusowych modeli. Nieco inaczej należy ocenić asystenta jazdy z przyczepą, który dla niedoświadczonych użytkowników może być wręcz zbawienny.
Niewiele dobrego można powiedzieć o asystencie znaków drogowych. Czasami się przydaje, ale lepiej zaufać temu, co widzimy przez przednią szybę, a nie co się na niej czy na desce rozdzielczej wyświetla. Asystent znaków może sprawdza się za granicą, ale w Polsce jest mało przydatny i często działa nieprawidłowo. Lepiej sprawdzają się informacje o ograniczeniu prędkości, wyświetlane na ekranie nawigacji.
Również wykrywanie zmęczenia kierowcy jest systemem, który ma jedynie dodawać punktów w testach Euro NCAP, ponieważ nie spełnia swojej funkcji. Co prawda ostrzega kierowcę przed zmęczeniem, ale cóż z tego, skoro trzeba jechać dalej.
Z bardzo przydatnych asystentów jazdy, trzeba wymienić dwa, na które warto wydać nawet więcej pieniędzy, kosztem innych elementów wyposażenia. Są to asystent martwego pola lusterek zewnętrznych oraz układ ostrzegania o ruchu poprzecznym z tyłu. Dlaczego? Ponieważ nie da się ich zastąpić niczym innym, oprócz drugiej osoby.
Kierowca nie widzi martwego pola oraz tego, co dzieje się na drodze poprzecznej za jego samochodem, którym próbuje wyjechać na przykład z parkingu. Co więcej, są to systemy niedrogie, ponieważ ich działanie bazuje na czujnikach parkowania.
Same czujniki parkowania są przydatne, ale często wprowadzają w błąd i nie da się do końca zaufać czemuś, czego nie widać. Dlatego lepszym rozwiązaniem jest kamera cofania, nawet, jeżeli obraz z niej jest przeciętnej jakości.
Dzięki temu rozwiązaniu, można manewrować na milimetry. Jeszcze lepszy jest system kamer pokazujący auto na monitorze z lotu ptaka (zakres 360 stopni). Dzięki niemu, można zapomnieć o lusterkach i oglądaniu się za siebie w trakcie manewrowania. Jest to jedna z opcji, którą bardzo często wykorzystacie w ruchu miejskim.
Do rozwiązań przydatnych, można zaliczyć także asystenta pasa ruchu, nawet tego pasywnego, który jedynie ostrzega. Często sięgamy po coś, odwracamy swoją uwagę, czy oglądamy się na dzieci, co może spowodować niezamierzoną zmianę toru jazdy. Ostrzeżenie o tym może nawet uratować życie, choć asystenta polecamy głównie kierowcom, którzy sami ocenią, że nie zawsze odpowiednio koncentrują się na prowadzeniu.
Aktywny tempomat to rozwiązanie poprawiające komfort jazdy, zwłaszcza na drogach krajowych. Trudno zrozumieć opinie o tym, że w Polsce nie da się korzystać z tempomatu. Jeżeli jeździcie dużo krajówkami, jest to niezwykle komfortowe urządzenie.
Co więcej, w autach segmentu premium, tempomat potrafi zatrzymać pojazd i pracować również po ruszeniu z miejsca, przy niskiej prędkości, co okazuje się wyjątkowo przydatne w korku. W przeciwieństwie do samego asystenta jazdy w korku, któremu jeszcze trudno zaufać.
Coraz częściej samochody wyposaża się w urządzenie zwane hamulcem antykolizyjnym. Wbrew pozorom, ma ono wpływ na bezpieczeństwo, a także na ogólny komfort użytkowania samochodu. Drobne kolizje, którym układ ten zapobiega lub minimalizuje ich skutki, mogą być po prostu kłopotliwe. Zwykle działa to bardzo skutecznie, choć niekiedy (np. w Suzuki) jest zbyt natarczywe. To element, niemal zawsze wchodzący w skład pakietu bezpieczeństwa, więc albo tego nie mamy, albo dostajemy gratis.
Zawieszenie i felgi
Również w tym zakresie producenci oferują trochę opcji. Ostatnio sporo działo się w zakresie układu jezdnego, a moda na crossovery sprawiła, że w opcjach jest już nie tylko zawieszenie sportowe, ale także specjalnie przygotowane na złe drogi. Szczególnie ta druga opcja przydaje się w codziennym podróżowaniu, nawet jeżeli mowa o zwykłym aucie osobowym.
Nieznacznie wyższy prześwit przydaje się nawet w mieście. Trudniej uszkodzić zderzaki czy chociażby dolne dokładki. Ponadto, choć samochód nie wygląda lepiej niż z zawieszeniem sportowym, to w praktyce okazuje się przyjemniejszy w użytkowaniu, bardziej komfortowy. Współczesne auta i tak są sporo sztywniejsze w porównaniu ze starszymi o dwie-trzy generacje, więc dlaczego ich nie zmiękczyć?
Czy warto kupić zawieszenie adaptacyjne? Niezbyt - jest to jeszcze dość drogi wynalazek. Zazwyczaj standardowy układ jezdny jest dobrze zestrojony. Tymczasem adaptacyjny ustawione jest w taki sposób, że korzysta się głównie z jednego z trybów jazdy.
Przykład testowanej w zeszłym roku Škody Superb Laurin&Klement pokazuje, że ostatecznie żaden z nich może nie trafiać w gust. Z kolei Ford Mondeo jest autem, w którym adaptacyjne zawieszenie jest bardzo sprawne, ale i tak się nie przydaje, bo standardowy układ jest równie dobry. Przykładem jest też Edge, w którym tego nie ma nawet w opcji, a prowadzi się jak na SUV-a wyśmienicie.
Warto jednak rozważyć adaptacyjne zawieszenie właśnie w autach z podniesionym środkiem ciężkości – to jest w SUV-ach i vanach. W trasie można korzystać z trybu komfortowego, natomiast przy dynamicznej jeździe ze sportowego. To rozwiązanie kapitalnie sprawdza się na przykład w dużym Fordzie Galaxy, choć w tym modelu jest ono koszmarnie drogie (14 200 zł). Za to zawiera inne, przydatne elementy wyposażenia.
W SUV-ach jest jeszcze opcja zawieszenia pneumatycznego, które zwiększa prześwit. Czy jest to warte uwagi? Nie do końca. Rzadko kto wykorzystuje auto za kilkaset tysięcy złotych do jazdy w trudnym terenie. Za to dobrze służy producentom, którzy mogą swoje samochody reklamować jako prawdziwe terenówki.
Można też skorzystać z podobnych dobrodziejstw w aucie sportowym. Z adaptacyjnymi amortyzatorami staje się choć odrobinę komfortowe w odpowiednim trybie, gdy nie jedziemy szybko. Natomiast podczas dynamicznej jazdy po nierównej drodze, można je usztywnić, by auto lepiej trzymało się nawierzchni oraz nie dobijało na dziurach i wybojach.
Odnośnie układu jezdnego, można jeszcze rozważyć zakup większych obręczy kół. O tym też już pisaliśmy dość obszernie. Nie zawsze dobrym pomysłem jest zmiana rozmiaru obręczy na największy.
W praktyce felgi o średnicy 18 cali to maksimum, jakie sprawdza się w naszych warunkach. Do aut do segmentu C, warto z dystansem podchodzić nawet do 17-calowych, ponieważ łatwo je uszkodzić, tak jak oponę, a trudno wyczuć jakiekolwiek korzyści, poza wizualnymi. Cierpi na tym komfort jazdy.
Układ przeniesienia napędu
Napęd na cztery koła dzięki uproszczeniu konstrukcji, kosztuje znacznie mniej niż w czasach, gdy wchodził w segment samochodów osobowych. Jeszcze wyższą popularność tego rozwiązania zawdzięczamy crossoverom. Jednak, jak pokazuje rynek, nie jest to element wyposażenia, który klienci traktują jako niezbędny. Nawet w autach uterenowionych.
Prawda jest taka, że napęd na wszystkie koła przydaje się głównie podczas zimy oraz… przy odsprzedaży SUV-a. Choć 60-70 proc. kompaktowych crossoverów wyjeżdża z salonów z napędem na jedną oś, to na rynku wtórnym poszukiwane są właśnie wersje 4x4. To pokazuje starą zasadę rynku, że najwięcej płaci pierwszy właściciel.
Czy warto więc dokupić napęd na cztery koła? Tak, jeżeli nie jest zbyt drogi, czyli jego cena nie przekracza 7000-8000 zł. Tak, pod warunkiem, że mamy do czynienia z mocnym autem – powyżej 200 KM. Tak, również wtedy, gdy zamierzacie jeździć po drogach nieutwardzonych, gdzie często zalega błoto i śnieg. Nie, jeżeli kupujecie zwykły samochód do codziennej jazdy i stać was na dobre opony zimowe.
Nieco inaczej należy traktować dodatki, takie jak sportowy dyferencjał. Tę opcję rzadko można dokupić, ale czasem istnieje taka możliwość, zwykle w pakiecie. Jest to rozwiązanie, które przydaje się głównie kierowcom, chcącym w pełni korzystać z możliwości technicznych auta.
Jeżeli jest to pojazd tylnonapędowy, łatwiej wejść i wyjść z kontrolowanego poślizgu z choćby częściową blokadą tylnej osi. Samochód zachowuje się lepiej na szybko pokonywanych zakrętach, zwłaszcza na wyjściu. Jednak dla osoby, która nie korzysta w pełni z osiągów auta jest to tylko zbędny dodatek, którego braku i tak nigdy nie odczuje.
To samo można powiedzieć o blokadzie mechanizmu różnicowego w aucie terenowym. To urządzenie wyłącznie dla osób, które zamierzają jeździć w trudnym terenie. Podkreślamy słowo trudnym, bo w normalnym wystarczy mechanizm różnicowy o zwiększonym poślizgu wewnętrznym (tzw. LSD) czy coraz popularniejsze, elektroniczne blokady, będące rozwinięciem kontroli trakcji.
Częścią układu przeniesienia napędu jest także skrzynia biegów, coraz chętniej wybierana w wersji automatycznej. Popularność takich przekładni stale rośnie, głównie ze względu na komfort jazdy. Automat sprawdza się zawsze i co do tego nie ma absolutnie żadnych wątpliwości. Jednak trudno tu ocenić ile powinien kosztować. To kwestia bardzo indywidualna, tak jak przydatność samego automatu.