Driftował na parkingu pełnym ludzi. W aucie miał żonę i małe dzieci
Nie zwracając uwagi na przechodniów oraz zaparkowane auta, driftował, a raczej ślizgał się na hamulcu ręcznym pod jednym z supermarketów w Nowej Soli. 29-latek naraził na niebezpieczeństwo nie tylko siebie i pieszych, ale również pasażerów - żonę oraz dwójkę dzieci.
20.01.2021 | aktual.: 16.03.2023 14:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
O zdarzeniu, do którego doszło w poniedziałek, 18 stycznia donosi lubuska Komenda Wojewódzka Policji. Funkcjonariusze patrolujący ulice Nowej Soli zauważyli kierowcę volkswagena, który na jednym z zatłoczonych parkingów wprowadzał auto w celowy poślizg.
Jak informuje policja, kierowca robił to, nie zważając na pieszych i inne auta. 29-latek został zatrzymany do kontroli. Szybko okazało się, że w zimowym szaleństwie uczestniczyła cała jego rodzina. W aucie siedziała bowiem także kobieta oraz dwoje dzieci w wieku 2 i 4 lat.
Jakby tego było mało, osobowy volkswagen, który jeszcze chwilę temu był "driftowozem", reprezentował słaby stan techniczny. Funkcjonariusze byli więc zmuszeni zatrzymać dowód rejestracyjny. A co z mandatem?
Policjanci uznali, że celowe wprowadzanie auta w poślizg na zatłoczonym parkingu to stwarzanie realnego zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu lądowym. Sporządzili więc wniosek o ukaranie do sądu, który to zdecyduje o dalszym losie 29-latka.
Trudno przewidzieć wyrok, ale warto wspomnieć, że podobne zachowania są w świetle polskiego prawa nielegalne. Wiele zależy jednak od dobrej woli policjanta, który może zastosować pouczenie, nałożyć mandat za wprowadzenie zagrożenia w wysokości od 200 do 500 zł lub prowadzenie z prędkością niezapewniającą panowania nad pojazdem - od 20 do 300 zł. Bywa, że kary się sumują.
W przypadku rażących naruszeń, tak jak w opisywanej historii, sprawa trafia jednak do sądu, który może orzec znacznie wyższą grzywnę lub inną formę zadośćuczynienia.