Branża zgłasza olbrzymie problemy. W samych fabrykach kryzys dotknął ponad 6 tys. ludzi
Średnio o 50 proc. spadła liczba zamówień w Autoryzowanych Stacjach Obsługi. Wszystko wskazuje na to, że sytuacja będzie jeszcze gorsza. Dealerzy obawiają się o fundusze w kolejnych miesiącach, a zamknięcie fabryk dotyka już ponad 6 tys. pracowników.
31.03.2020 | aktual.: 22.03.2023 12:04
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jak donosi Związek Dealerów Samochodów, w ciągu ostatniego tygodnia roboczego blisko 35 proc. warsztatów odnotowało spadek zamówień od 40 do 60 proc. Co więcej, aż 21 proc. ankietowanych zauważyło istotniejsze zmniejszenie zainteresowania klientów – między 60 a 80 proc. Około 10 proc. przedstawicielstw wskazywało na jeszcze gorsze wyniki.
Rezultaty uzyskano porównując dni po wprowadzeniu stanu zagrożenia epidemicznego do pierwszych dni marca, kiedy jeszcze nic nie wskazywało, by sytuacja uległa pogorszeniu. Nie uwzględnia się oczywiście usług sezonowych, jak wymiana opon. Sytuacja ma się jeszcze gorzej, jeśli weźmiemy pod uwagę sprzedaż samochodów, która ucierpiała dodatkowo przez ograniczone możliwości urzędów komunikacji.
Przedstawiciele serwisów wskazują, że osoby fizyczne przestawiły terminy napraw na nieokreśloną przyszłość. Najbliższe miesiące będą więc po prostu trudne, zwłaszcza, że pracowników nie objął zakaz działalności – dalej mogą handlować samochodami czy wykonywać inne czynności zawodowe. Nie mają jednak z kim. Klientów brak.
Problem dotyka nie tylko salony, ale i fabryki. Najwięksi producenci mający zakłady w kraju – Volkswagen, Mercedes, Toyota, Opel czy Fiat – zamknęli linie produkcyjne silników i pojazdów. Jak donosi Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów, w Polsce kryzysem zostało dotkniętych aż 6730 pracowników. Ta liczba jest zdecydowanie większa, jeśli weźmiemy pod uwagę zmniejszone zapotrzebowanie na komponenty od dostawców.
Na tle Europy nie jest to specjalnie porażająca statystyka – w samej Belgii kryzys dotknął dwa razy więcej pracowników. Jednak stojące fabryki oznaczają, że Polska nie wyprodukuje aż 43,5 tysiąca planowanych pojazdów, a to już poważna strata. Sytuacja u nas jest gorsza niż np. na Węgrzech (produkują np. Suzuki) i bliżej nam do Słowacji (tu fabrykę ma Kia). Poza tym cała branża motoryzacyjna w Polsce jest jedną z największych gałęzi gospodarki i odpowiada za ok. 10 proc. PKB.
Na razie polskie zakłady wstrzymały produkcję do początku kwietnia, ale wszystko wskazuje na to, że nie zostanie ona uruchomiona tak szybko.