Bernie Ecclestone: cena za Formułę 1 ustalona, możliwy koniec Monzy
Formuła 1 to w tym momencie wielki, luksusowy, ale tonący okręt. Jego kapitan - Bernie Ecclestone, zdradził, że jest z potencjalnym kupcem została już wstępnie ustalona cena sprzedaży akcji głównego udziałowca - CVC. W wywiadzie dla Mail on Sunday powiedział on także, że kontrakt na GP ma już Las Vegas, natomiast przyszłoroczny wyścig na legendarnej Monzie stoi pod znakiem zapytania.
29.03.2016 | aktual.: 02.10.2022 08:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Bernie Ecclestone to geniusz, który najwyraźniej się już wypalił. Wyciągnął on Formułę 1 na szczyt, uczynił z niej sport medialny. Dostrzegł on potencjał, jaki istniał w tej dziedzinie już dużo wcześniej, a nikomu nie przyszło do głowy, by z niego skorzystać i zrobić z tego tak potężną machinę. Niestety, w pewnym momencie chciwość wzięła górę nad rozsądkiem. Mądre zarządzanie tym sportem Bernie Ecclestone odłożył na bok i zaczął wypychać kieszenie bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Efektem jest coraz niższy poziom Formuły 1 i krytyka przychodząca już nie tylko z zewnątrz, ale i od środka środowiska - szefów zespołów i kierowców.
Teraz biznesmen, który stoi za sterami F1 ogłosił, że znaleźli się ludzie chętni do nabycia największych udziałów, jakie ktokolwiek ma w tym sporcie. Mowa oczywiście o około 35 procentach, które należą do CVC, reprezentowanego przez Ecclestone'a. Brytyjczyk przyznał, że jest dwójka nabywców, którzy już przystali na określoną cenę. Pozostała tylko kwestia tego, czy CVC jest zainteresowane sprzedażą swoich udziałów.
Szef Formuły 1 dodał w wywiadzie, że według niego spółka, do której należy największa część udziałów w tym sporcie, zdecyduje się na ich sprzedaż prędzej czy później. Dla Ecclestone'a to może oznaczać odsunięcie z piastowanego stanowiska. Mówi się, że nowi właściciele będą chcieli pozbyć się Brytyjczyka.
Zanim jednak Bernie Ecclestone opuści Formułę 1, może wbić jeszcze jeden gwóźdź do jej trumny. We wspomnianym wywiadzie dla Mail on Sunday powiedział on coś, co prawdopodobnie zabolało wszystkich fanów (byłej?) królowej motorsportu.
Co to oznacza? Po pierwsze - możemy spodziewać się nowego ulicznego wyścigu w przyszłorocznym kalendarzu. Będzie się on odbywał w Las Vegas. Po drugie - niewykluczone przy tym, że zastąpi on legendarną Monzę, która jest z Formułą od ponad 60 lat. Tylko raz, w 1980 roku Grand Prix Włoch odbyło się na Imoli. Ecclestone przyznał bowiem, że obecna liczba wyścigów to już maksimum.
Bernie Ecclestone ewidentnie nie ma już zahamowań określanych przez sentymenty. Szef Formuły 1 przed zbliżającym się odejściem chce jeszcze więcej włożyć do kieszeni, odbierając przy tym fanom tego sportu kolejną część tego, co tak zawsze kochali. Motorsport to nie tylko nowoczesna technologia i wielkie pieniądze, ale także tradycja. Ecclestone już dawno o tym zapomniał. Przypomnijmy, że twierdzi on między innymi, że F1 nie potrzebuje młodych fanów. Oczywiście - grunt, żeby nie zabrakło inwestorów, pomagających doić tę krowę.
Zmiany w F1 zaszły już za daleko. Sport ten był kiedyś barwną areną rozgrywek między producentami i najlepszymi kierowcami. Teraz zrobił się on wyblakły i nudny, a wszelkie zmiany, które włodarze próbują wprowadzać, są jak operacje plastyczne, na starej, zniszczonej twarzy. Po tym jak zabrało się duże silniki i założyło się kagańce, wszystkie sztuczne uatrakcyjnienia tego sportu i tak będą przynosić efekty podobne do tych, które daje przesadne wstrzykiwanie botoksu. Zrobione nawet bardzo umiejętnie, i tak będzie wyglądać na sztuczną poprawkę, która nie przywróci dawnego blasku. Formule 1 nie potrzeba kolejnego liftingu. Ten sport wymaga resetu, który pozwoli na odrodzenie pod nowymi skrzydłami.