Auta znikają w minutę. Plaga w Polsce i w Niemczech
Nasi zachodni sąsiedzi mają ten sam problem, który zauważyć można również nad Wisłą. Jak informuje "Deutsche Welle", w 2023 r. w Niemczech skradziono o 9 proc. samochodów więcej niż rok wcześniej. Na celowniku przestępców są głównie prawie nowe SUV-y. Auta są wywożone poza strefę Schengen.
28.11.2024 | aktual.: 28.11.2024 13:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Złodziejom pomaga sprzęt z Rosji
Jak wynika z danych BKA, czyli Federalnego Urzędu Policji Kryminalnej, w 2023 r. w Niemczech skradziono 15 924 pojazdy. Względem 2022 r. był to wzrost o 9 proc. Do największej liczby przestępstw dochodzi w dużych miastach. Przoduje Berlin, a za nim plasuje się Hamburg.
Jak informuje "Deutsche Welle", za wzrost przypadków kradzieży odpowiadają dobrze zorganizowane gangi, które działają na międzynarodową skalę. W efekcie skradzione samochody w ciągu kilku dni znikają nie tylko z Niemczech, ale nawet ze strefy Schengen.
Łupem złodziei coraz częściej padają niemal nowe, drogie samochody. Złodzieje najchętniej kradną SUV-y, również te luksusowe. Zadanie nie jest trudne, ponieważ grupy przestępcze dysponują nowoczesnymi elektronicznymi narzędziami. Jak informuje DW, urządzenia "za pięciocyfrowe kwoty w dolarach" zamawiane są przez rosyjskie strony internetowe. Jak działają?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowy sposób, nowy cel
Wśród sposobów, które w Niemczech stosowane są coraz częściej, DW wymienia "na walizkę" oraz "na gameboya". Obydwie metody wykorzystują elektroniczne urządzenia i działają na samochody wyposażone w bezkluczykowy dostęp do kabiny.
W metodzie "na walizkę" złodzieje działają w parach. Jedna osoba wyposażona w elektroniczne urządzenie przypominające neseser (stąd nazwa metody) stoi przy samochodzie, druga – również z takim urządzeniem – blisko miejsca, gdzie mogą być kluczyki samochodu. Na przykład przy drzwiach wejściowych do domu lub obok właściciela. Gdy jedno z urządzeń wykryje sygnał kluczyka, przesyła go do drugiego urządzenia trzymanego przy samochodzie. Ten, uznając sygnał za oryginalny kluczyk, otwiera się i pozwala na uruchomienie silnika.
Podobnie działa metoda "na gameboya", ale tu sama kradzież jest jeszcze prostsza. Do przeprowadzenia akcji wystarczy jeden przestępca, a dodatkowo nie jest potrzebny sygnał z oryginalnego kluczyka. Małe elektroniczne urządzenie, przypominające popularne niegdyś gry, należy zbliżyć do samochodu. Generuje ono sygnał kluczyka, a oszukany pojazd wpuszcza złodzieja do kabiny. Metoda działa tylko na część pojazdów wyposażonych w system bezkluczykowy.
Użycie nowych metod kradzieży samochodów jest dla złodziei wygodne, ponieważ wyklucza konieczność siłowego sforsowania drzwi i uruchomienia auta. Wszystko dzieje się samo i może trwać zaledwie kilkadziesiąt sekund. Jednocześnie sprawia to, że celem złodziei stały się głównie prawie nowe samochody. Taka sama zmiana zaszła w Polsce.
Wybierają młodsze
Od wielu lat najczęściej kradzionym pojazdami w Polsce były auta liczące sobie 10 i więcej lat. Było to oczywiście pokłosiem dużego zapotrzebowania na używane części zamienne oraz tego, że do wielu takich aut łatwo było się włamać. Zmiana nastąpiła w 2020 r. Wówczas jako dwa najczęściej kradzione roczniki aut policja wskazała 2017 oraz 2018, a łącznie te od 2016 do 2019 stanowiły połowę wszystkich ukradzionych aut. Podobnie jest dziś, a do tego w 2023 r. liczba skradzionych w Polsce samochodów wzrosła aż o 36 proc. do 10 021 przypadków.
Zmiana w wieku kradzionych aut spowodowana była popularyzacją wśród przestępców nowych, "bezinwazyjnych" metod działania. Te można wykorzystać tylko przy nowszych samochodach wyposażonych w bezkluczykowy system dostępu do kabiny. Zmienił się również sposób postępowania z łupem.
Na wschód zamiast do dziupli
Jeszcze kilka lat temu niemal pewne było, że skradziony samochód szybko trafiał do tak zwanej złodziejskiej dziupli. Tam bez zwłoki auto było rozbierane na części, a te trafiały na rynek wtórny. Za sprawą takiego schematu działania, skradziony samochód szybko znikał, a w razie wpadki powiązanie części z poszukiwanym wozem było prawie niemożliwe. Taki sposób nie zapewniał jednak przestępcom najwyższych możliwych zysków i wymagał sprzedaży wielu części. Teraz jest inaczej.
Skoro struktura wiekowa kradzionych samochodów uległa znacznemu odmłodzeniu, to bardziej opłacalny jest wywóz za granicę takich aut w całości. I tak też dzieje się coraz częściej. Jak informuje "Deutsche Welle", międzynarodowy charakter części grup przestępczych sprawia, że skradzione samochody bardzo szybko, nawet w ciągu kilku dni, mogą pojawić się na zewnętrznej granicy Schengen. Ich wyłapanie nie zawsze jest proste, bo najbardziej zaawansowani złodzieje "klonują" samochody.
Kradzione auta pojawiają się np. na granicy z Białorusią czy Ukrainą, ale mają już przerobiony numer VIN, nowe tablice rejestracyjne i nowe – podrobione – dokumenty. Dane auta nie są przypadkowe. Owo klonowanie polega właśnie na skopiowaniu rzeczywistego VIN-u i numerów rejestracyjnych innego, legalnie zarejestrowanego samochodu tego samego modelu. W ten sposób przestępcy próbują oszukać pograniczników, ale ta sztuka nie zawsze się udaje.
Nadbużański Oddział Straży Granicznej od początku 2024 r. wykrył 125 prób przejechania przez granicę kradzionymi pojazdami. Ich łączna wartość to ponad 11 mln zł. W całym 2023 r. Nadbużański Oddział Straży Granicznej przeszkodził 180 próbom tego typu, a wartość aut wyniosła 18 mln zł. Oznacza to, że 2024 r. może zakończyć się niewielkim spadkiem wykrytych przestępstw tego typu. Skala przypadków przewozu aut, które kończą się sukcesem, jest trudna do oszacowania.